V. Nowe nieznajomości

5.9K 264 161
                                    

— Serio tak zrobił? — spytałam dosyć mocno zdziwiona, starając się być przy tym jak najcichsza.

Z rozbawieniem wpatrywałam się w śpiącego po drugiej stronie ogniska, czarnowłosego chłopaka, który to teraz wydawał się być taki łagodny, spokojny i niegroźny. 

Zdawało mi się, że uroczy i kochany potrafił być tylko gdy spał i nie był świadomy swojego zachowania. 

— No tak, nie mam powodów aby kłamać... — odpowiedział mi blondyn z trudem powstrzymując śmiech — Po całej akcji, dosłownie w podskokach uciekł do mamy i poczerwieniał jak naprawdę dojrzały pomidor, oczywiście wszystko działo się z połączeniu z jego ciągłym powtarzaniem, że mimo wszystko to on tu jest tym odważniejszym.

Ledwo powstrzymałam się od wybuchu śmiechu, zginając się w pół i przez chwilę nie mogąc się opanować. Naprawdę nie chciałam obudzić kogoś z rodzeństwa Pevensie, a tym bardziej czarnookiego, który nie był świadomy, że od dwóch godzin stał się obiektem nieco dziecinnych plotek, które jednak postawiły mi go w nieco lepszym świetle.

Przeniosłam wzrok na mojego towarzysza, który z uwagą mnie obserwował.

Gdy udało mi się około dwóch godzin pospać, obudziłam się jakoś nadzwyczaj pobudzona i spotkałam się z blondynem, który jak się okazało jeszcze wówczas wcale nie zmrużył oka. Od słowa do słowa wzięło nas na jakieś poważniejsze dyskusje, aż w końcu przerodziło się to w opowieści chłopaka o rodzeństwie - głównie Edmundzie, który najwięcej krwi napsuł nawet nie mi, a właśnie mojemu rozmówcy.

Nie wiedziałam ile tak rozmawialiśmy, ale gdy spoglądaliśmy na ułożenie gwiazd i położenie księżyca, czy czegoś co właściwie w Narnii mu odpowiadało - widać było, że lada moment nastanie świt. 

Nie była to pocieszająca wizja, bo mimo swojego wycieńczenia, podejrzewałam że miałabym problem ze snem w ciągu dnia. Brakowało mi w końcu ukochanych gwiazd, a do tego czułam, że akurat w tym świecie znalazłoby się milion innych zajęć niż drzemanie.

— Wypadałoby choć na chwilę się położyć... Jutro, a raczej już dzisiaj czeka na nas podejrzewam naprawdę sporo przygód i pasowałoby, żebym choć trochę był świadomy co się dzieje... — oświadczył blondyn, lekko przeciągając się i dopiero teraz pozwalając mi zauważyć jak zmęczony już jest — Obudź mnie jeśli działoby się cokolwiek niepokojącego... Albo za jakąś godzinkę, czy dwie. — poprosił na koniec, na co ja odpowiedziałam mu lekkim kiwnięciem głową i krótkim uśmiechem.

Blondyn przesunął się nieco dalej, po czym po prostu położył, podkładając pod głowę własne ręce. Ewidentnie zaśnięcie nie sprawiło mu żadnego problemu, ponieważ już po chwili jego oddech się unormował, a on ewidentnie odpłynął w objęcia Morfeusza.

Przez te dwie godziny zdawało mi się, że udało mi się chociaż trochę z nim zaznajomić. Sprawiał wrażenie osoby o naprawdę przyjemnym charakterze i z pewnością dopisałam go do listy osób, z którymi zapragnęłam się zaprzyjaźnić - był zaraz za Łucją, której szczerze zaczynałam zazdrościć, że ma właśnie takiego brata.

Z wyjątkiem ciągłych sprzeczek z i tak irytującym Edmundem, podobał mi się cały zestaw jego cech, a z resztą to i tak niekiedy uznawałam za plus, bo widziałam sporo powodów aby czepiać się tej nadętej Księżniczki. Piotr, naprawdę wydawał się być wzorowym starszym bratem - takim jakiego zawsze chciałam mieć.

No, a skończyłam tylko z Jankiem, którego czasem byłabym w stanie sprzedać na ulicy komukolwiek.

Myślałam, że ci dwaj to było zestawienie przeciwko sobie troskliwości, szczerości, odwagi, mądrości i rozwagi przeciwko chamstwu, bezmyślności, strachliwości i szczerej głupocie. Nie było o czym dyskutować. Janek stawał się dobrym braciszkiem, tylko gdy w naszym otoczeniu pojawiła się jakaś długonoga blondynka - uśmiechająca się do niego zalotnie.

Przypadek?Donde viven las historias. Descúbrelo ahora