XXII. Drżąca gleba

3.7K 213 61
                                    

Ogień.

Płomienie.

Żar, pył i dym.

Otaczająca mnie przestrzeń zupełnie mnie pożerała.

Sama nie wiedziałam czy biegnę, czy wręcz przeciwnie wciąż stoję, jedynie machając bez sensu kończynami, trzymana i powstrzymywana przez coś nieosiągalnego.

Ciepło. Gorąco! - rozlewało się po moim ciele wręcz je trawiąc. Nie mogłam tego nijak powstrzymać.

Fala bólu, aż mnie prawdopodobnie zgięła.

Wokół unosiły się głosy, pochodzące nie wiadomo skąd.

Krzyki. Pełno przeraźliwych wrzasków, bez treści, a czasem wręcz przeciwnie - z natłokiem informacji, które drażniły mój otumaniony i zadymiony mózg.

Moje imię padło gdzieś daleko.

- To ona, to ona! - usłyszałam niespodziewanie, nie wiedziałam czy określenie to właśnie nie dotyczy samej mnie.

Piski. Przerażone kobiety i zatrwożeni mężczyźni. Westchnienia, skowyty, błagania.

Co widziałam? Co rozumiałam?

Nic.

Zamęt, strach, śmierć. Tylko to, aż za dużo. Ten chaos się rozprzestrzeniał i nie był do opanowania.

Biegłam - już byłam tego pewna.

Dym wdzierał mi się do gardła powodując przyduszenie. Nogi stawały się słabe.

Przegrywałam?

Nie wiedziałam.

Popchnęłam coś, otwierając sobie kolejną z równie mglistych dróg. Drzwi?

Każdy krok był niepewny i chaotyczny.

Do czego brnęłam?

Czego, lub kogo szukałam? Gdzie zmierzałam, dokąd uciekałam?

Nie wiedziałam.

Ogień. To było jedyne co okazywało się być rzeczą pewną.

Postacie przede mną. Za mną. Tuż obok mnie, wręcz łapiące mnie za serce i pragnące je wyrwać.

Dotyk na nogach, szyi.. Ścisk, a może zwyczajne gładzenie?

Palona skóra. Jej swąd.

Moja?

Kto to wie...

Krzyk.

Zamknęłam oczy, nie radząc sobie z sytuacją, jakby w ten sposób wszystko miało zniknąć. A w ten sposób było tego tylko więcej...

Telmarowie.

Nie, nie oni - ktoś bliższy mi.

Ukłucie w sercu, na znajomy lecz tak odległy wrzask. Jakby śmiertelny...

Ratunku!

Tylko dla mnie, czy dla kogo właściwie? Gdzie? Może to ja powinnam komuś pomóc?

Kolejny wrzask. Panika.

Coś się działo. W całym tym zamęcie, kryło się coś złego i prawdziwego.

Pożar w zamku Miraza? Niekoniecznie.

Śmiech, krzyk, kopniak w serce. Jakby ktoś mi je właśnie rozcinał.

Przypadek?Where stories live. Discover now