2. Rozdział 3.

953 114 40
                                    

Lekarz, pielęgniarka, psycholog i fizjoterapeuta wyszli, mijając przybysza w drzwiach. Doktor wyszeptał tylko: Właśnie się dowiedział, a pani psycholog powiedziała: Jakbym była potrzebna jestem w pokoju 212 i tyle ich było widać i słychać.

Isak z jednej strony poczuł ulgę, że ma spokój od obcych ludzi i głupiej gadaniny, a z drugiej poczuł się źle widząc, że to nie Even do niego przyszedł. Sam był sobie winien, że jego chłopak go olał i sobie poszedł. Przez swój głupi żart, wystraszenie go i zranienie, domyślał się, że nie mógł liczyć na jego wsparcie. Musiał radzić sobie sam.

Gdybym wiedział wcześniej...- pomyślał, ale gdybanie nic tutaj nie pomoże.

-Cześć synku.- usłyszał głos swojej mamy, która niepewnie podeszła do niego i pocałowała go delikatnie w czoło. Nie jej się spodziewał, nie jej potrzebował, nie ją chciał zobaczyć.

Załamany blondyn nie odpowiedział, tylko odwrócił głowę w stronę okna. Mimo wielkiego bólu, cierpienia i rozczarowania przestał płakać i przybrał kamienną maskę. Nie było po nim widać jak bardzo cierpi psychicznie. Jakby przed momentem nie usłyszał tragicznej diagnozy. Tylko opuchnięte i lekko zaczerwienione oczy zdradzały, że przed chwilą leciały z nich łzy. Chciał... Musiał pokazać innym, że jest twardy mimo, że w środku stał się wrakiem człowieka. Ludzie nie muszą wiedzieć co przeżywa w środku.

-Jak się masz?- Isak usłyszał od mamy najgłupsze z możliwych pytań.

Blondyn milczał. Nie miał ochoty na bezsensowną rozmowę. Dalej patrzył się nieobecnym wzrokiem przez okno, mając nadzieję, że szybko zostanie sam.

-Potrzebujesz czegoś?- kobieta ponowiła próbę kontaktu z synem.

-Tak.- odezwał się Isak, nie patrząc na rodzicielkę.- Potrzebuję, żebyś wyszła i zostawiła mnie samego.

-Ale kochanie...- mama chłopaka chciała spróbować wpłynąć na decyzję syna, ale ten nie dał jej dojść do słowa.

-Nie potrzebuję litości.- powiedział ostro i spojrzał z nienawiścią na swoją matkę.- Wynoś się i zostaw mnie samego.

-W porządku.- kobieta założyła torebkę na ramię, pocałowała leżącego chłopaka ponownie w czoło i skierowała się w stronę drzwi. Przed wyjściem popatrzyła się przez ramię na syna i łzy zaczęły płynąć jej po policzku. Chłopak nie mógł tego zobaczyć, ponieważ wpatrywał się tępo w sufit.

Isak odetchnął z ulgą, gdy usłyszał skrzypnięcie zawiasów, a później charakterystyczne kliknięcie zamykanych drzwi. Został sam w sali. Nie mógł uwierzyć, że obudził się godzinę temu. 1 godzina wystarczyła, żeby zmieniło się jego życie, żeby jego świat legł w gruzach. Blondyn ledwo się obudził, a już chciał zasnąć na nowo, ale zasnąć tak, żeby się nie obudzić. Zdawał sobie sprawę, że w tej chwili ta opcja jest niemożliwa.

Przez kolejne kilkadziesiąt minut siłą woli próbował poruszać nogami i ręką. Nie uzyskał żadnego efektu, a jego wysiłek szedł na marne. Mimo, że nie miał czym się zmęczyć, bo żadna z kończyn nawet nie drgnęła czuł, że coraz bardziej opada z sił. Pomimo to walczył dalej o najmniejszy ruch, zwykłe drgnięcie. W końcu Isak musiał się poddać. Sparaliżowane ciało wygrało. To przelało szalę goryczy i blondyn musiał dać upust emocjom. Zaczął płakać jak dziecko, krzyczeć i uderzał zdrową ręką i głową o łóżko.

Tak naprawdę dopiero w tamtej chwili całkowicie dotarło do niego, że będzie jeździł na wózku inwalidzkim. Łudził się, że to tylko chwilowa niemoc, ale wszystko stało się dla niego jasne i pewne.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Oczywiście zapomniałam was poinformować, że wyjeżdżam na weekend. Bardzo was za to przepraszam.

Dziękuję z całego serca za wasze wsparcie, które okazujecie mi w komentarzach i w wiadomościach prywatnych oraz za pomocą licznych gwiazdek. Jesteście najlepsi.

Nowe życie (EVAK)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz