2. Rozdział 15.

882 129 12
                                    

Zgodnie z umową, Even opuścił (bardzo, bardzo niechętnie) szpital późnym popołudniem. W jego miejsce mieli zjawić się: Magnus, Jonas i Mahdi. Przed pojawieniem się przyjaciół, Isak strasznie się stresował. Bał się reakcji chłopaków na jego paraliż, izolację oraz unikanie ich przez tak długi czas, a do tego czuł się nieswojo, bo pierwszy raz od tygodni nie było z nim Evena i nie mógł liczyć na jego wsparcie.

Isak usłyszał głośne pukanie do drzwi. Domyślił się, że to jego przyjaciele. Próbował powiedzieć proszę, ale głos ugrzązł mu w gardle. Ze zdenerwowania czuł wielką gule, która uniemożliwiała mu mówienie. Odchrząknął mocno i wziął głęboki wdech.

-Proszę.- za trzecim razem udało mu się zaprosić gości do środka, ale jego głos dalej brzmiał niepewnie.

Usłyszał skrzypnięcie drzwi i chwile potem zobaczył uśmiechnięte twarze swoich przyjaciół. Widząc Magnusa, Jonasa i Mahdiego momentalnie całe napięcie i wszystkie obawy zniknęły.

-No proszę. Tu się ukrywa nasza zguba.- pierwszy odezwał się Jonas.- Myśleliśmy, że porwali cię kosmici i zamienili cię w złoto albo diamenty, które trzeba chować.- chłopcy stanęli w nogach łóżka Isaka.

-A tu niespodzianka. Wcale się nie zmieniłeś- odparł Magnus, podchodząc bliżej blondyna i szczypiąc go delikatnie w policzku.- Nie jesteś ze złota, ani nawet nie wypiękniałeś. Nie rozumie czemu cię ukrywali przed światem.

-Jak to czemu? Even skorzystał z okazji i chciał mieć go tylko dla siebie- wtrącił się ponownie Jonas i stanął po drugiej stronie łóżka.

-Samolub jeden- dodał Magnus i wszyscy zaczęli się śmiać, włącznie z Isakiem.

-Cześć chłopaki. Was też dobrze jest widzieć.- teraz był moment na przyjacielskie przywitanie, uściski i śmiech-dużo śmiechu. Magnus i Jonas rzucili się równocześnie na blondyna.

-Ała. Gnieciecie mnie.- powiedział Isak przez śmiech, odwzajemniając uścisk na tyle na ile było to możliwe i klepiąc przyjaciół po plecach. Po krótkiej chwili przyjaciele odsunęli się od niego, a ich miejsce zajął Mahdi.

-Wybacz im, ale zaczęli wariować od twojego telefonu, jakby mieli dostać ulubioną zabawkę albo wygrali szóstkę w totka.- czarnoskóry uścisnął Isaka, ale o wiele delikatniej i krócej niż poprzednicy.

-Spotkanie z Isakiem to lepsze niż szóstka w totka i wszystkie inne przyjemności razem wzięte- powiedział Magnus i poklepał blondyna po barku.

Isak nie zdawał sobie sprawy jak bardzo brakowało mu towarzystwa chłopaków, ich głupich tekstów i docinek. Lęk przed odrzuceniem przez przyjaciół był najgłupszą rzeczą jaką sobie kiedykolwiek ubzdurał.

Ale nie chwalmy dnia przed zachodem. Magnus, Jonas i Mahdi jeszcze dokładnie nie wiedzą na czym stoją i jeszcze nie było potwierdzone, że zaakceptują sparaliżowanego przyjaciela.

-Dziękuję wam, że przyszliście.- blondyn popatrzył po kolei na każdego przyjaciela.- To wiele dla mnie znaczy. Ale...- Isak nie mógł dokończyć zdania. 

-Powinniśmy się na ciebie porządnie obrazić za twoje odseparowanie i wygarnąć ci kilka rzeczy, ale wybaczamy ci.-  przerwał mu Jonas.

-Niechętnie to przyznaję, ale zgadzam się z Jonasem.- powiedział Magnus.

-Powiesz nam, czemu nie mogliśmy cię odwiedzać?- zapytał Mahdi. To pytanie było nieuniknione.

-Szczerze? Bałem się waszej reakcji- Isak przerwał w połowie zdania, zastanawiając się jak to delikatnie ująć, ale chyba się nie dało, więc powiedział prosto z mostu- na mój paraliż.- blondyn spuścił wzrok na swoje ręce. Nikt z towarzystwa się nie odezwał, więc Isak kontynuował.- Nie chciałem was stracić, a dopóki nie dałem wam możliwości spotkania, to nie mogliście się ode mnie odwrócić. Chciałem mieć świadomość, że gdzieś tam jesteście i dalej jesteście moimi przyjaciółmi.

Nowe życie (EVAK)Where stories live. Discover now