Isak, Even i mama Evena w całkowitej ciszy siedzieli przy pięknie nakrytym stole i jedli przyrządzony przez kobietę posiłek. Atmosfera była strasznie napięta i widać było, że nikt nie czuł się swobodnie. Było nawet gorzej niż w trakcie spotkania z Sonją.
Najgorzej miał się Isak. Czuł się jak intruz i w dodatku cały czas czuł na sobie nieprzyjemny, aż wrogi wzrok kobiety. To mama Evena, To mama Evena, To mama Evena. - powtarzał sobie cały czas w głowie, ale to nie pomagało mu poczuć się lepiej. Nie mógł tego już wytrzymać.
-Przepraszam na moment.- położył sztućce na talerzy trochę za nerwowo, co wzbudziło podejrzenie chłopaka siedzącego obok.
-Wszystko w porządku?- zapytał Even, kładąc mu dłoń na dłoni.
-Tak. Muszę iść do toalety.- powiedział patrząc się w oczy swojego chłopaka i uśmiechając się delikatnie.
-Chyba jechać.- burknęła kobieta, ale na tyle głośno, że obaj ją usłyszeli i zaczęła zbierać brudne talerze po posiłku.
Even popatrzył się na matkę z wyrzutem, a Isak wziął głęboki, uspokajający wdech.
-Ma pani rację. Przepraszam- wycofał wózek. To mama Evena. - powtarzał w myślach.
-Zaczekaj. Pomogę ci- Ev podnosił się z miejsca, ale Isak go powstrzymał.
-Nie trzeba. Poradzę sobie. - powiedział smutnym głosem i pojechał w kierunku toalety.
Isak nie wjechał do toalety. Zatrzymał się za zakrętem, tak aby nie było go widać z kuchni. Musiał odetchnąć i się uspokoić. Ponownie wziął głęboki wdech i dłonią starł łzę, która wydostała się z kącika jego oko.
Ciążyła mu zła relacja z mamą Evena. Przecież tyle razy starał się ją naprawić dla swojego chłopaka. Myślał, że między nim, a kobietą jest już dobrze i kobieta zaczęła go tolerować. Dzisiaj wyszło na jaw, że bardzo się pomylił. Zastanawiał się dlaczego mama Evena jest dla niego taka surowa i wrogo nastawiona do jego osoby. Nie przypominał sobie, żeby zrobił jej coś złego.
-Mamo, nie musiałaś być taka niemiła.- usłyszał podniesiony głos Evena w akompaniamencie uderzanych o siebie naczyń.
-Wcale nie byłam niemiła. Poprawiłam go tylko.
-Poprawiłaś? Z wyrzutem wytknęłaś mu, że nie może chodzić.
-Even pomyśl przez chwilę. Naprawdę chcesz do końca życia być u boku kaleki? Chcesz zmarnować sobie życie dla osoby, które na to nie zasługuje. Chcesz, żeby ludzie wytykali was cały czas palcami, bo nie dość, że pedały to jeszcze jeden z nich to niepełnosprawny?
Po tych słowach Isak nie wytrzymał. Rozpłakał się na dobre i nawet nie próbował tego powstrzymywać. Jak można być tak okrutnym w stosunku do drugiego człowieka? Jak można być takim bezdusznym potworem?
-DOŚĆ!- usłyszał krzyk Evena- Jak takie słowa w ogóle mogą przejść ci przez gardło?
-Kocham Cię i chce dla ciebie jak najlepiej.
-Kochasz mnie? To chyba mamy inną definicję miłości. Jakbyś mnie naprawdę kochała to zaakceptowałabyś Isaka i moją miłość do niego, a nie stawała ciągle między nami i obrażała go na każdym kroku. Wiem, co chciałaś osiągnąć wykorzystując swoją chorobę.
-Nie wiem o co ci chodzi.
-Doskonale wiesz. Może to źle zabrzmi, ale chcę żebyś wiedziała, że gdyby nie twoja choroba to nie rozmawiałbym teraz z tobą. Boli mnie to jak traktujesz Isaka i w dodatku nie widzisz nic złego w swoim zachowaniu.
-Przesadzasz. A w ogóle co on tu robi? Przecież zerwaliście.
-To było strasznie nieporozumienie. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i wróciliśmy do siebie i właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać. Zabieram swoje rzeczy i wracam do Isaka.
-A co ze mną? Zostawisz mnie chorą?
-Przecież wracasz do zdrowie i obiecuję, że będę cię codziennie odwiedzał.
-Wybierasz jego?
-Nie chcę wybierać, ale jeśli mi każesz ...
Isaka nie mógł pozwolić, żeby jego chłopak dokończył zdanie.
-Even? Możemy już jechać? Bardzo źle się czuje- nie skłamał. Naprawdę źle się czuł psychicznie.
-Słyszałeś?- Isak spuścił wzrok, co można było uznać za potwierdzenie.
-I do tego podsłuchuje prywatne rozmowy.
-Mamo! Skończ już, dobrze.- urażona kobieta zniknęła w kuchni.
Even kucnął przy nim i pogłaskał go po policzku.
-W porządku? - Isak w odpowiedzi pokręcił przecząco głową. Nie miał zamiaru kłamać- Przepraszam, że musiałeś tego słuchać. Chyba nie wziąłeś tego na poważnie?
-Twoja mama była naprawdę przekonująca. Ona jest przekonana, że zniszczę ci życie. Jak teraz o tym myślę, to może ma rację?
-Przestań tak mówić. Nawet przez moment od twojego wypadku nie pomyślałem, że mnie ograniczasz.
-Ale...
-Żadnych ale. Kocham Cię, a twój wózek mnie w ogóle nie interesuje. Zabiorę tylko najpotrzebniejsze rzeczy i pojedziemy do domu. Po resztę wrócę innym razem. Dobrze?
-Tak. Dziękuję. Mogę zaczekać w samochodzie?
-Oczywiście.- Even pocałował go delikatnie w usta i pomógł mu wpakować się do samochodu.
Po 15 minutach wyjeżdżali już z pod rodzinnego domu Evena. Drogę przebyli w całkowitej ciszy.
-Lepiej się czujesz?- zapytał Ev pomagając wysiąść Isakowi z samochodu.
-Tak, już lepiej. Ale wybacz mi Even, ale nie wiem, czy będę w stanie jeszcze kiedykolwiek spotkać się z twoją mamą. Ona mnie nienawidzi, a jedyne co według niej zrobiłem źle, to zakochałem się w tobie.
-To najlepsze co mogłeś zrobić!- Ev nachylił się nad nim i namiętnie go pocałował. Oderwali się od siebie dopiero gdy brakło im tchu.
-To co? Gotowy, żeby zacząć Nowe życie?- zapytał Even, patrząc mu głęboko w oczy.
-Z tobą zawsze.
Uśmiechnęli się do siebie i weszli z nową nadzieją do wspólnego domu.
CZYTASZ
Nowe życie (EVAK)
FanfictionCz. 1. (Livet er nå) 18-letni Even w wyniku wypadku traci pamięć i musi zaczynać życie od nowa. Czy mimo niesprzyjającego środowiska i otoczenia uda mu się dowiedzieć kim naprawdę jest? Przed Evenem trudna walka o samego siebie i prawdziwą miłość...