2. Rozdział 51

690 45 20
                                    

Isak, Even i mama Evena w całkowitej ciszy siedzieli przy pięknie nakrytym stole i jedli przyrządzony przez kobietę posiłek. Atmosfera była strasznie napięta i widać było, że nikt nie czuł się swobodnie. Było nawet gorzej niż w trakcie spotkania z Sonją.

Najgorzej miał się Isak. Czuł się jak intruz i w dodatku cały czas czuł na sobie nieprzyjemny, aż wrogi wzrok kobiety. To mama Evena, To mama Evena, To mama Evena. - powtarzał sobie cały czas w głowie, ale to nie pomagało mu poczuć się lepiej. Nie mógł tego już wytrzymać.

-Przepraszam na moment.- położył sztućce na talerzy trochę za nerwowo, co wzbudziło podejrzenie chłopaka siedzącego obok.

-Wszystko w porządku?- zapytał Even, kładąc mu dłoń na dłoni.

-Tak. Muszę iść do toalety.- powiedział patrząc się w oczy swojego chłopaka i uśmiechając się delikatnie.

-Chyba jechać.- burknęła kobieta, ale na tyle głośno, że obaj ją usłyszeli i zaczęła zbierać brudne talerze po posiłku.

Even popatrzył się na matkę z wyrzutem, a Isak wziął głęboki, uspokajający wdech.

-Ma pani rację. Przepraszam- wycofał wózek. To mama Evena. - powtarzał w myślach.

-Zaczekaj. Pomogę ci- Ev podnosił się z miejsca, ale Isak go powstrzymał.

-Nie trzeba. Poradzę sobie. - powiedział smutnym głosem i pojechał w kierunku toalety.

Isak nie wjechał do toalety. Zatrzymał się za zakrętem, tak aby nie było go widać z kuchni. Musiał odetchnąć i się uspokoić. Ponownie wziął głęboki wdech i dłonią starł łzę, która wydostała się z kącika jego oko.

Ciążyła mu zła relacja z mamą Evena. Przecież tyle razy starał się ją naprawić dla swojego chłopaka. Myślał, że między nim, a kobietą jest już dobrze i kobieta zaczęła go tolerować. Dzisiaj wyszło na jaw, że bardzo się pomylił.  Zastanawiał się dlaczego mama Evena jest dla niego taka surowa i wrogo nastawiona do jego osoby. Nie przypominał sobie, żeby zrobił jej coś złego. 

-Mamo, nie musiałaś być taka niemiła.- usłyszał podniesiony głos Evena w akompaniamencie uderzanych o siebie naczyń.

-Wcale nie byłam niemiła. Poprawiłam go tylko.

-Poprawiłaś?  Z wyrzutem wytknęłaś mu, że nie może chodzić.

-Even pomyśl przez chwilę. Naprawdę chcesz do końca życia być u boku kaleki?  Chcesz zmarnować sobie życie dla osoby, które na to nie zasługuje. Chcesz, żeby ludzie wytykali was cały czas palcami, bo nie dość, że pedały to jeszcze jeden z nich to niepełnosprawny? 

Po tych słowach Isak nie wytrzymał. Rozpłakał się na dobre i nawet nie próbował tego powstrzymywać. Jak można być tak okrutnym w stosunku do drugiego człowieka? Jak można być takim bezdusznym potworem? 

-DOŚĆ!- usłyszał krzyk Evena- Jak takie słowa w ogóle mogą przejść ci przez gardło?

-Kocham Cię i chce dla ciebie jak najlepiej.

-Kochasz mnie? To chyba mamy inną definicję miłości. Jakbyś mnie naprawdę kochała to zaakceptowałabyś Isaka i moją miłość do niego, a nie stawała ciągle między nami i obrażała go na każdym kroku.  Wiem, co chciałaś osiągnąć wykorzystując swoją chorobę.

-Nie wiem o co ci chodzi.

-Doskonale wiesz.  Może to źle zabrzmi, ale chcę żebyś wiedziała, że gdyby nie twoja choroba to nie rozmawiałbym teraz z tobą. Boli mnie to jak traktujesz Isaka i  w dodatku nie widzisz nic złego w swoim zachowaniu.

-Przesadzasz. A w ogóle co on tu robi? Przecież zerwaliście. 

-To było strasznie nieporozumienie. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i wróciliśmy do siebie i właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać. Zabieram swoje rzeczy i wracam do Isaka.

-A co ze mną? Zostawisz mnie chorą? 

-Przecież wracasz do zdrowie i obiecuję, że będę cię codziennie odwiedzał. 

-Wybierasz jego?

-Nie chcę wybierać, ale jeśli mi każesz ...

Isaka nie mógł pozwolić, żeby jego chłopak dokończył zdanie. 

-Even? Możemy już jechać? Bardzo źle się czuje- nie skłamał. Naprawdę źle się czuł psychicznie.

-Słyszałeś?- Isak spuścił wzrok, co można było uznać za potwierdzenie.

-I do tego podsłuchuje prywatne rozmowy.

-Mamo! Skończ już, dobrze.- urażona kobieta zniknęła w kuchni. 

Even kucnął przy nim i pogłaskał go po policzku. 

-W porządku? - Isak w odpowiedzi pokręcił przecząco głową. Nie miał zamiaru kłamać- Przepraszam, że musiałeś tego słuchać. Chyba nie wziąłeś tego na poważnie?

-Twoja mama była naprawdę przekonująca. Ona jest przekonana, że zniszczę ci życie. Jak teraz o tym myślę, to może ma rację?

-Przestań tak mówić. Nawet przez moment od twojego wypadku nie pomyślałem, że mnie ograniczasz.

-Ale...

-Żadnych ale. Kocham Cię, a twój wózek mnie w ogóle nie interesuje. Zabiorę tylko najpotrzebniejsze rzeczy i pojedziemy do domu. Po resztę wrócę innym razem. Dobrze?

-Tak. Dziękuję. Mogę zaczekać w samochodzie?

-Oczywiście.- Even pocałował go delikatnie w usta i pomógł mu wpakować się do samochodu.

 Po 15 minutach wyjeżdżali już z pod rodzinnego domu Evena. Drogę przebyli w całkowitej ciszy. 

-Lepiej się czujesz?- zapytał Ev pomagając wysiąść Isakowi z samochodu.

-Tak, już lepiej. Ale wybacz mi Even, ale nie wiem, czy będę w stanie jeszcze kiedykolwiek spotkać się z twoją mamą. Ona mnie nienawidzi, a jedyne co według niej zrobiłem źle, to zakochałem się w tobie.

-To najlepsze co mogłeś zrobić!- Ev nachylił się nad nim i namiętnie go pocałował. Oderwali się od siebie dopiero gdy brakło im tchu.

-To co? Gotowy, żeby zacząć Nowe życie?- zapytał Even, patrząc mu głęboko w oczy.

-Z tobą zawsze.

Uśmiechnęli się do siebie i weszli z nową nadzieją do wspólnego domu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 21, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nowe życie (EVAK)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz