2. Rozdział 31.

913 114 23
                                    

Isak obudził się po 5 i pomimo wczesnej pory nie mógł z powrotem zasnąć. Był środek maja, więc za oknem już zaczynało świtać. To była jego pierwsza noc po wyjściu ze szpitala i mimo obecności Evena, nie spał za dobrze. Co chwile coś go budziło, coś mu przeszkadzało i po wybiciu ze snu miał problemy z ponownym zaśnięciem.

Wyciągnął ręce nad głowę i rozciągnął się, ziewając przy tym. Potem przetarł zaspane oczy i przekręcił się na lewy bok, aby być przodem do Evena. Leżał i wpatrywał się w spokojną twarz śpiącego chłopaka, na której widniał delikatny uśmiech. Blondyn pomyślał sobie, że pewnie Evenowi śni się coś miłego. Sam uśmiechnął się na ten słodki widok. Kochał patrzeć na Evena, gdy śpi. Wyglądał, wtedy jak anioł w ludzkiej postaci. Odgarnął delikatnie, aby nie zbudzić chłopaka, kosmyk włosów, który spadł na jego czoło. Ale co go odgarniał, ten z powrotem spadał na twarz. W końcu, po którymś razie udało mu się poskromić nieznośne pasmo i ulokować go na swoim miejscu. Przejechał opuszkami palców po włosach śpiącego chłopaka tuż nad uchem, powtarzając tą czynność wielokrotnie. Ev mruknął przez sen i mocniej wtulił się w poduszkę, pewnie myśląc, że to blondyn.

Po ponad godzinie spokojnego leżenia i obserwowania śpiącego Evena, Isak postanowił wstać i zrobić swojemu chłopakowi śniadanie do łóżka. Przeniósł się na wózek i z lekkimi problemami przy drzwiach wyjechał z sypialni. Na szczęście swoją nieudolnością przy otwieraniu drzwi nie obudził swojego chłopaka.

Skierował się od razu do kuchni. Zatrzymał się na środku pomieszczenia i rozejrzał się po wnętrzu, zastanawiając się, co może przyrządzić na wózku. Zaczął od sprawdzenia zawartość lodówki. Niestety nie miał dużego pola do popisu, bo to co najlepsze, czyli bekon, szynka, ser, świeże warzyła były poza jego zasięgiem, a to znaczyło, że kolorowe kanapeczki odpadają na wstępie. Na najniższej ściance drzwiczek lodówki dostrzegł mleko, więc w najgorszym wypadku mógł zrobić płatki, ale dla niego to było za mało. Więc szukał dalej. Przeglądał każdą szafkę i szufladę i znalazł... chleb tostowy. Od razu wpadł mu do głowy pomysł zrobienia tostów francuskich. Wyciągnął pieczywo i położył na swoich udach. Z odpowiedniej szuflady wyjął ulubioną przyprawę Evena, czyli KARDEMOMME i położył obok chleba. Rozglądnął się po kuchni w poszukiwaniu jajek i na szczęście ktoś zostawił je na stole. Chwała tej osobie - pomyślał Isak. Ściągnął je i również położył na swoich nogach. Wrócił po mleko, a z szafki przy lodówce zabrał masło. Przewiózł wszystkie składniki pod kuchenkę i położył na blacie obok niej. Pozostało tylko znalezienie patelni, która niestety nie znajdowała się tam gdzie powinna. Dużo czasu minęło zanim ją odnalazł, ale udało się.

Blondyn całkiem dobrze radził sobie jak na pierwszy raz w kuchni na wózku. Był z siebie strasznie dumny, że bez nauki potrafi samodzielnie poruszać się po kuchni i otwierać dolne szafki, sprzęty i wyciągać z nich rzeczy.

Isak brał się właśnie za szykowanie, kiedy zorientował się, że nie ma żadnej miseczki do roztrzepania jajek. Szafka gdzie trzymali talerze odpadała, bo była za wysoko. Podjechał do zmywarki, ale ta była pusta. Jego wzrok przykuł plastikowy półmisek na suszarce nad zlewozmywakiem. Podjechał tam i próbował sięgnąć. Niestety brakowało mu kilku centymetrów, ale nie dawał za wygraną. Był przecież tak blisko. Jedną ręką chwycił za zlew i podciągnął się do góry. Dosiągł talerz, ale niezablokowany wózek odjechał mu do tyły, przez co stracił równowagę. Czuł jak traci stabilizację i odruchowo złapał się za suszarkę pełną kieliszków po ostatnim spotkaniu z przyjaciółmi. Pod wpływem ciężaru suszarka wyrwała się z uchwytów i razem z Isakiem poleciała na ziemię. Dźwięk tłuczonego szkła i przeraźliwy krzyk blondyna rozniósł się po domu.

-Isak, co się stało?- od razu usłyszał zdyszany głos Evena, który podbiegł do niego nie zwracając uwagi na szkło.- Choć pomogę ci wstać.

Blondyn nie odpowiedział tylko płakał z bezradności. Poddał się zabiegom swojego chłopaka, który podniósł go z podłogi i posadził go z powrotem na wózku.

-Skaleczyłeś się?- pytał zatroskany i oglądał dokładnie ciało Isaka.- Na szczęście nie.- sam sobie odpowiedział, nie widząc żadnej rany i krwi.- Co tu robiłeś sam?- Ev rozglądnął się po kuchni.

-Chciałem ci zrobić śniadanie do łóżka.- odpowiedział Isak i zaczął głośniej płakać.- Tylko tosty z kardemommem.- mówił przez łzy.

-Kochanie. Umawialiśmy się, że będziemy pracować małymi kroczkami.- przypomniał Even i mocno przytulił blondyna, głaskając go po uspokajająco po plecach.

-Ale to tylko tosty.- Isak uspokajał się w objęciach chłopaka.- Zabrakło mi tylko jakiegoś talerza na jajka. Próbowałem sięgnąć do suszarki po półmisek, ale nie zablokowałem wózka i odjechał.- wyjaśnił.

- Przemeblujemy kuchnię tak, żeby ci było łatwiej wszystko dosięgnąć. Zgoda?- zapytał, nie odsuwając od siebie chłopaka. Isak przytaknął głową, a Ev mimo, że nie widział, to poczuł kiwnięcie.

-Nie jesteś zły?- dopiero, gdy Isak całkowicie doszedł do siebie, odsunął się od swojego chłopaka i zapytał niepewnie.

-Ja? Za co?- Even zmarszczył brwi.

-Za zdemolowanie kuchni.

-To tylko kilka kieliszków. Nie przejmuj się tym.- Ev starł ślady po łzach i pocałował Isaka w usta.- Teraz mam smak na tosty z kardemmomem, więc musisz mi je zrobić, a potem zjemy w łóżku.- Even puścił oczko do blondyna, na co ten się uśmiechnął.- Ale najpierw tu posprzątam.

Ev zamiatał szkło, a Isak w tym czasie roztrzepywał jajka na nieszczęsnym półmisku i zaczął przygotowywać jedzenie.

Po 20 minutach leżeli razem w łóżku z tacą pełną tostów z kardemmomem, przygotowanych przez blondyna i szklankami z sokiem pomarańczowym.

Nowe życie (EVAK)Where stories live. Discover now