26. Słyszysz mnie?

459 25 3
                                    

Pov Friz:

Zrywam się z łóżka, ubieram się po czym biegnę do samochodu i jadę do szpitala. W głowie mam różne scenariusze, te dobre, jak i również te złe. Wiem, że nie mogę nikogo winić za to, w jakim stanie jest mój przyjaciel, że znów jest w szpitalu. To nie jest ani wina Julki, ani lekarzy. Często zdarza się tak, że ktoś po wypadku nie ma żadnych urazów, objawów, niestety z upływającym czasem w organizmie zachodzą zmiany.
Trzydzieści minut później podjeżdża pod szpital, zamykam samochód i udaje się do środka. Już po chwili zauważam Julię z jakimś mężczyzną.
- Co z Krzychem?- pytam podchodząc.
- Nic nie wiem, kazali czekać- odpowiada wybuchając płaczem.
- Co się stało?- znów pytam.
- Nie wiemy. Znaleźliśmy Kamila nieprzytomnego przed domem- informuję mnie mężczyzna w czarnym płaszczu.
- Cholera. Krzychu, dzwonił do mnie, gdy odebrałem było słychać szum i coś jakby mówił, ale nie dałem rady nic zrozumieć. Myślałem, że zadzwonił przez przypadek, więc się rozłączyłem- rzeknę siadając koło Julki na krześle.
- Jeśli, jeśli coś mu się stanie, nie wybaczę sobie tego nigdy.
- Wszystko będzie dobrze- odzywa się znów mężczyzna.
- Skąd możesz to wiedzieć? Jasnowidzem jesteś?- pyta Julka rzucając się na faceta którego pierwszy raz widzę.
- Nie, nie jestem. Zaufaj mi- rzeknie przytulając płaczącą blondynkę.

Pov Krzychu:

Odzyskuje przytomność w jasnym miejscu, światło, które dociera do moich oczu jest tak rażące, że z trudem widzę. Słyszę głosy i mnóstwo kroków, czuję dziwny zapach taki zapach lekarstw.
- Co się stało? Gdzie ja jestem?- pytam.
- Jest Pan w szpitalu, proszę się nie ruszać- odpowiada mi kobiecy głos. - Panie doktorze, pacjent odzyskał przytomność- znów dodaje kobieta. Słyszę zbliżające się kroki i ciepłą dłoń na mojej ręce.
- Kamil, słyszysz mnie?- pyta tym razem męski głos. Mrużę oczy aby zobaczyć z kim mam do czynienia. Po kilku razach udaje mi się trochę lepiej zacząć widzieć.
- Tak- wyduszam z siebie. -Dlaczego jest tutaj tyle ludzi?- pytam, gdy zauważam wiele twarzy nad sobą.
- Wiesz, twoje zdrowie trochę się popsuło.
- Jest ze mną źle, prawda?
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy żebyś wrócił do zdrowia.
- Co to znaczy?
- Przeprowadzimy operację...
- Jaką mam szansę, że wyzdrowieje?-pytam.
- Jakieś...- wtrąca się inny mężczyzna.
- Nie z Panem rozmawiam- reaguje ostro a mężczyzna wpuszcza głowę. Spoglądam na starszego mężczyznę.
- Bez operacji twoje szanse graniczna w 5- 10%.
- A z operacją?
- Masz duże szanse na całkowite wyzdrowienie. Kamilu, tutaj nie ma nad czym się zastanawiać. Jesteś młody, całe życie przed Tobą.
- Zgadzam się.
- To świetnie, przygotujcie wszystko do operacji- rozkazuje.
- Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- To Pan przeprowadzi tę operację- oznajmiam. Mężczyzna patrzy na mnie dłuższą chwilę, przytakuje głową i odchodzi.
Kilka minut później jestem przewieziony na salę operacyjną. Czy się denerwuje? Nie, i tak jej nie przeżyje.
- Proszę Pana?
- Tak?
- Jeśli przeżyje zostanie Pan moim teściem?- pytam.
- Zostanę dziadkiem waszych dzieci- odpowiada, obcierając spływające łzy ze swoich oczu. Zasypiam.









Jakie wrażenia po rozdziale?

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuWhere stories live. Discover now