31. Jak możesz tak mówić...

340 23 1
                                    

Tydzień później :

Pov Julia:

Dzień zaczynam bardzo wcześnie, kilka minut po czwartej jestem już na nogach. Ubieram dres, wiąże włosy w wysoki kucyk, zabieram telefon ze słuchawkami i wychodzę z domu. 10 luty, zima trwa w najlepsze. Zakładam słuchawki, włączam muzykę i ruszam przed siebie. Kocham sport. Czuję się wtedy wolna, moja głowa się resetuje. Nie cieszę się spokojem długo, moją ciszę zakłóca dźwięk mojego telefonu. To sms. Klikam i widzę wiadomość od jakiegoś numeru:

Od: *** *** ***
Musimy pogadać, to pilne. Paulina z ekipy.

Nie zastanawiam się długo.

Do: *** *** ***
Ok. Za 15 minut w parku.

Jeśli jej zależy na rozmowie zbierze tyłek z cieplutkiego łóżeczka i przyjdzie. Jeśli nie, trudno. Chowam telefon i biegnę dalej przed siebie. Obieram jednak taką trasę aby dotrzeć do parku. Gdy jestem już na miejscu zauważam dziewczynę krecaca się koło jednej z ławek. W mojej głowie słyszę głos.

"Bądź ostrożna, raz Cię już zaatakowała. Nie jesteś sama."

Podbiegam do niej. Wyłączam muzykę i wyciągam słuchawki.
- Nie spieszyło Ci się, spóźniłaś się siedem minut.
- To był czas dla Ciebie, lepiej mów czego chcesz- rzucam ostro.
- Czy nie uważasz, że coś nie gra?
- Możesz jaśniej?- pytam.
- Nie ma Cię, nagle wracasz i rozwalasz komuś związek.
- Sorry dziewczynko ale z tego, co wiem Kamil nie był z Tobą.
- To chyba jesteś źle poinformowana- idzie w zaparte.
- Tak się składa, że Kamil opowiedział mi całą zaistniałą sytuację pomiędzy wami. Twoja wersja nic dla mnie nie znaczy.
- Jak możesz tak mówić?
- Taka prawda. Nawet jeśli między wami do czegoś doszło, najwidoczniej nie było to brane na poważnie. Bez mrugnięcia okiem do mnie wrócił.
- Przestań!!!- krzyczy.
- Zakłócasz ciszę nocną, przysługuje za to mandat. Nie chcesz obarczać rodziców ani brata wydatkami, prawda?
- Nie możesz znaleźć sobie kogoś innego, jesteś piękna. Dlaczego akurat on?- pyta uraniając łzę. Jest mi jej szkoda, nawet bardzo. W mojej głowie pojawia się od razu tysiąc myśli i pytań.
- Masz rację. Kamil jest twój- mówię złamanym głosem. - Zaopiekuj się nim, proszę- dodaje po czym odchodzę. Wracam do domu. Biegnę do swojego pokoju, wyciągam z szafy walizki i rozkładem je na moim łóżku.
- Co sie dzieje?- pytają zaspani rodzice wchodząc do mojego pokoju.
- Nic. Wracajcie do łóżka- rzucam do nich, po czym podchodzę do szafy i zaczynam wyciągać ubrania.
- Wybierasz się gdzieś?- pyta mama.
- Wyjeżdżam.
- Dokąd?
- Wracam do Anglii- informuję.
- Jak to do Anglii? Mówiłeś że wróciłaś na stałe?
- Zmieniłam zdanie- mówię pakując kolejne ubrania.
- Dlaczego?
- Miłość jest mi zakazana.
- O czym Ty mówisz?
- Rozwaliłam związek. Słyszycie? Mój powrót rozwalił miłość!!! Mój wyjazd może ją uratować!!!- krzyczę. Robi mi się słabo, obraz przed oczami traci barwy. Chroniąc się przed upadkiem, łapę się drzwi od szafy.
- Julia, co jest?- dociera do mnie głos taty, lecz go nie widzę. Oblewa mnie zimny pot.
- Sł...słabo mi- wyduszam. Czuję jego zimne ręce na sobie.
- Usiądź- mówi a ja trzesac się jak galaretka siadam. - Przynieś wody i coś słodkiego- kieruję po chwili do szlochającej mamy. Najprawdopodobniej otwiera też okno bo robi mi się zimno.
- Muszę jechać.
- Ciii...
- Muszę.
- Biegałaś?
- Tak.
- Ile?
- Pięć kilometrów, może trochę więcej.
- W twoim stanie....-nie dokańcza do pokoju wchodzi mama.
- Przyniosłam wodę i czekoladę.
- Napij się- mówi podając mi szklankę, a następnie kawałek czekolady. Po zjedzeniu czuję się od razu lepiej.
- Mamo, nie płacz. Nic mi nie jest- rzeknę gdy widzę, w jakim stanie jest moja rodzicielka.
- Jak mam nie płakać, gdy z Tobą dzieją się niedobre rzeczy? Jeszcze ta wyprowadzka.
- Już podjęłam decyzję- oznajmiam a matka wychodzi z głośnym płaczem.








Jakie wrażenia?

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora