125. Zatrzymaj się...

114 13 1
                                    

Pov Krzychu:

Nie mogę uwierzyć w to co się stało, w to że jakaś obca dziewczyna podawała się za moją narzeczoną. Nie mogłem słuchać jej kłamstw, musiałem wyrzucić ją z sali. Nikt nie będzie na mnie żerował, nikt nie będzie wykorzystywał mojej utraty pamięci.
Podnoszę się po czym odpinam od siebie wszystkie kable i kroplówki, następnie biorę z krzesła leżące ubrania i je zakładam. Chwilę później z bólem brzucha opuszczam salę. Jak mam stąd wyjść? W którą stronę mam iść?
- Przepraszam- postanawiam zatrzymać jakąś pielęgniarkę.
- Tak?
- Do wyjścia to...
- Prosto do końca korytarza potem w prawo i będzie Pan przy wyjściu.
- Dziękuję bardzo.
- Proszę.
- Nie myśląc długo ruszam tak jak przed chwilą wytlumaczyla mi kobieta, po kilku minutach już widzę wyjście.
- Kamil?- słyszę głos, obracam się i znów widzę tę blondynkę. - Co Ty wyrabiasz? Dokąd idziesz?
- Idź sobie- rzeknę i ruszam przed siebie. Niestety dziewczyna nie ma zamiaru odpuścić.
- Jesteś po operacji, nie możesz chodzić. Nie możesz tak po prostu sobie wyjść.
- Nie? A Ty przed chwilą mogłaś nazywać się moją narzeczoną?
- Ja naprawdę jestem twoją narzeczoną, jeśli nie pamiętasz spytaj swojego ojca. Oświadczyłeś mi się w marcu, za dwa miesiące mieliśmy wziąć ślub- mówi idąc za mną.
- Mówisz tak wiarygodnie że jestem w stanie Ci u wierzyć.
- Za pięć miesięcy przyjdzie na świat nasze dziecko, o nim też nie pamiętasz. Co mam zrobić abyś sobie przypomniał, abyś mi uwierzył?
- Dziecka mi nie pokażesz abym zobaczył czy podobne, więc nic.
- Kamil, zatrzymaj się!!! Wróć do szpitala, słyszysz?
- Daj mi spokój!!! Skoro tak dużo Cię ze mną łączy to dlaczego mnie nie wspierasz? Dlaczego od pięciu minut ciągle mnie krytykujesz?
- Bo Cię kocham, bo się o Ciebie martwię, bo chcę abyś wyzdrowiał.
- Chcesz mi pomóc?- pytam.
- Tak.
- To powiedz mi gdzie jest mój dom, jak mam dotrzeć tam?
- Kamil...
- Wiesz czy nie wiesz?
- Wiem. Mogę Cię zawieźć.
- Świetnie a wiec jedzmy- odpowiadam. Dziewczyna już nic nie mówi, prowadzi do samochodu. Po chwili uruchamia silnik i odjeżdżamy. Podróż mija nam w ciszy, opieram głowę o szybę samochodu i przymykam oczy.
- Dobrze się czujesz? Może wrócimy jednak...
- Nie- Odpowiadam stanowczo.
- Pomyślałeś o swoim tacie, jak będzie się czuł gdy przyjdzie do Ciebie a tam puste łóżko?
- A Ty myślisz o swoim tacie?
- Zawsze.
- To dlaczego nie jesteś teraz z nim? Myślisz że twój tata się teraz nie zastanawia co robisz, czy nie jesteś głodna?
- Ja nie mam taty.
- Jak to? Przecież mówiłaś...
- Skrzywdził mnie bardzo, nie potrafię mu wybaczyć.
- Uderzył Cię?
- Nie. Skrzywdził osobę dla której jestem w stanie zrobić wszystko, wiesz?
- To nie dobrze.
- Byłeś kiedyś pokłócony z tatą?
- Nie wiem, nie pamiętam. Nie chciałbym, dla mnie rodzina jest najważniejsza, rodzice dali mi życie. Jacy by nie byli, kocham ich. Miłości nie jest w stanie nic rozwalić nawet najgorsza drama.
- Coś w tym jest.
- Nawet jeśli masz rację, wyciągnij rękę na zgodę. Mój brat powiedział że gdy upadamy to diabeł świętuje, gdy się podnosimy to dostaje szału.
- Kto Ci tak powiedział?
- Mój brat.
- Który?
- Sebastian.
- Pamiętasz Sebastiana?
- Pamiętam obu.
- Jak to jest możliwe.
- Nie wiem ale gdy przyszedł dziś do mnie to wiedziałem że jest mi bliski, wiedziałem że jest moim bratem. Czułem to.
- A drugi brat?
- Nie mógł do mnie przyjść, jest chory.
- Jak ma na imię?
- Jarek. Nie, Janek.
- A tata?
- Tata.
- Tata to nie imię.
- Nie pamiętam.
- Tata Mariusz, mama Małgorzata.
- Mariusz i Małgorzata.
- Masz jeszcze siostry bliźniaczki, Inga i Iga. Dziadek Stanisław. Pies Arlo.
- Dużo o mnie wiesz.
- Wiem o Tobie wszystko.
- A jak ma na imię twój tata?
- Grzegorz.
- A mogę się z nim zobaczyć?
- Chcesz się z nim zobaczyć po tym jak uciekłeś ze szpitala?
- A nie mogę?
- Możesz, ale nie będzie zadowolony.
- Dlaczego?
- Bo nie można uciekać.
- Będę robił co będę chciał. Zatrzymaj się.
- Co? Dlaczego?
- Powiedziałem zatrzymaj się- powtarzam. Dziewczyna zjeżdża na zatoczkę dla autobusów. Wysiadam z samochodu.
- Kamil co się dzieje?
- Nic, tutaj się rozstajemy.
- Nie zostawię Cię samego, chciałeś wrócić do domu.
- Wrócę sam.
- Jak wrócisz skoro nie wiesz gdzie mieszkasz, nie wygłupiaj się.
- Jedź już, autobus jedzie- rzeknę. Ten autobus to mój wybawca, inaczej nie udało by mi się pozbyć dziewczyny. Ruszam na nogach w nieznanym mi kierunku, skoro jechaliśmy w tę stronę to znaczy że tutaj jest gdzieś mój dom...

Co myślicie o rozdziale?

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuWhere stories live. Discover now