44. Julię też straciłem...

283 21 5
                                    

Pov Tata Julki:

W pośpiechu kieruje się w stronę szpitala, w którym za kilka minut zaczynam dyżur, poranna konsultacja trudnego przypadku i ogromne korki, nie są wskazane w zawodzie lekarza o tak wczesnej porze. Pędzę w stronę drzwi, gdy słyszę przeraźliwy krzyk...
- Nieeee!!!!!
Rozglądam się na boki, spoglądam za siebie. Nikogo nie ma. Obracam się i widzę przed moimi nogami leżącą kobietę. Od razu ruszam jej z pomocą. Gdy odgarniam jej włosy z twarzy aby sprawdzić, czy żyje, zamieram. Przecież to Julia, moja córka.
Chwilę później jest przy mnie kilkuosobowa załoga.
- Doktorze...
- Żyje. Kołnierz i zabieramy ją do szpitala-rozkazuje.
- Grzegorz...- słyszę głos mojej koleżanki z pracy.
- Nie teraz- rzucam.
-Tak mi przykro- mówi.
- O czym Ty mówisz?- pytam zatrzymując się na chwilę.
- Wyskoczyła bo...- urywa w pół zdania.
- Bo?- dopytuje.
- Twoja córka straciła dziecko- informuje mnie. Z moich oczu zaczynają płynąć łzy, ale wiem że nie mogę się teraz rozkleić. Straciłem wnuczkę lub wnuka, nie mogę stracić jeszcze córki.

Jakiś czas później:

Po wykonaniu zestawu badań potrzebnego aby ocenić stan poszkodowanej, mogę śmiało stwierdzić że moja córka ma więcej szczęścia niż rozumu. Po upadku z takiej wysokości. Wstrząs mózgu, liczne złamania, otarcia. Najbardziej martwi mnie jednak stan kręgosłupa Julii.

Zatrzymując się na chwilę łapę za telefon i wybieram numer do Kamila, z tego co zdążyła przekazać mi żona jest w Krakowie bo widziała go pod naszym domem.
- Pierwszy sygnał...
- Drugi sygnał...
- Trzeci sygnał...
- Chłopaku proszę Cię odbierz.
- Czwarty sygnał...
- Piąty sygnał...
- Słucham?- nagle słyszę.
- Dzień dobry. Grzegorz Dąb z tej strony. Kamilu, musimy się pilnie spotkać, jak najszybciej.
- Ja nic nie muszę, co najwyżej mogę. Pytanie tylko czy chce?- pił? Czy to tylko moje odczucie?
- Zależy mi bardzo na tym spotkaniu, nie chciałbym przekazywać takich informacji przez telefon.
- Powiało grozą. Chciałbym Panu pomóc ale dziś nie mogę, nie będę ukrywał że nie chce mi się iść przez całe miasto...
- Nie ma problemu, dojadę. Tylko powiedz mi gdzie jesteś?- dalej drażę.
- U ekipy- rzeknie i się rozłącza. Po chwili otrzymuje sms-a z adresem. Organizuje sobie godzinne zastępstwo po czym, wsiadam do samochodu i ruszam pod wskazany adres.

Dwadzieścia minut później jestem na miejscu. Chwilę później pukam do drzwi.
- Dzień dobry- słyszę po otwarciu.
- Dzień dobry. Ja do Kamila.
- Do Kamila? Yyyy... Kamila nie ma- wybąkuje z siebie chłopak.
- Rozmawiałem z nim przed chwilą przez telefon, więc słabą masz wymówkę.
- Proszę, niech Pan wejdzie- rzeknie po chwili. Podążam za chłopakiem. - To tutaj- dodaje wskazując na drzwi i odchodzi. Bez chwili zastanowienia pukam, nie czekając na jaki kolejek odzew wchodzę do środka. Co się rzuca w oczy? Rozbita butelka, krew i zapach alkoholu. Patrząc w głąb można zobaczyć dopiero leżącego na łóżku chłopaka.
- Piłeś? Wiesz, że nie możesz. Jesteś po ...
- Pana córka mnie zmusiła. Zaufałem jej ponownie a ona porzuciła mnie, z dnia na dzień.
- Przykro mi. Wiem, że moje słowa przepraszam nic tutaj nie wniosą, ale uwierz mi moja córka poniosła już za to karę. Mogę zobaczyć twoją rękę?
- Wolał bym aby Pan powiedział po co przyszedł.
- Kamil, Julia straciła dziś ciążę. Przykro mi.
- Ja... jak to stra...ciła?
- Lekarz który ją przyjął twierdzi, że przyczyną mógł być wielki stres. Tak czasami się zdarza. Wiem, że powinieneś dowiedzieć się o tym od Julii ale ona...
- Ale co? Stchórzyła?- pyta podnosząc się.
- Nie. Julia...
- Nie chce mi Pan chyba powiedziec, że Julię też straciłem?
- Jest w szpitalu. Jest w ciężkim stanie ale żyje.
- Nie, nie wierzę. To nie może być prawda. Muszę ją zobaczyć- rzeknie wychodząc ubijając się o ścianę.
- Zaczekaj!!! Zawiozę Cię- mówię podążając za chłopakiem.

Co sądzicie ?

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz