97. Poznałem kogoś...

174 17 3
                                    

Pov Julka:

Jest środek nocy a ja nie śpię, nie mogę spać po wczorajszej rozmowie z tatą. Z tego, co zrozumiałam, Kamil myśli o rozstaniu dał nam cztery tygodnie. Jeśli nie rozpocznę rehabilitacji i nie pogodzę się z utratą dziecka, stracą go. Ja jednak czuję, że prawdziwy powód jego odejścia jest zupełnie gdzie indziej, ten powód to inna kobieta. Jest mi bardzo przykro. Nie dlatego że nie widzi przyszłość na ten moment ze mną ale dlatego że nie powiedział mi o tym osobiście. Dlaczego? Może bał się jak zareaguje...
Spoglądam na zegarek który wskazuje 03:30, wstaje z łóżka. Ubieram się, przechodzę na wózek po czym opuszczam pokój. Poruszam się po cichu aby nie obudzić śpiącej rodziny. Wychodzę z domu. Ruszam w stronę przystanku, dwadzieścia minut później docieram na miejsce. Chwilę później przyjeżdża mój środek transport, kilka minut później jesteśmy już w drodze. Trzy kwadransy później znajduje się już na rynku. Kraków nigdy nie śpi, nawet nocą. Udaje się nad Wisłę. Księżyc mocno święci, niepotrzebne są lampy. Zatrzymuje się i patrzę na wodę, spokojnie płynącą.
- Nie możesz spać? Czy mnie śledzisz?- słyszę znajomy głos. Przekręcam głowę w bok i widzę mojego narzeczonego.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że tutaj jesteś. Nie chciałam Ci przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz mi. Nie powinnaś chodzić sama po nocy, to niebezpieczne- mówi z troską, choć chce mnie zostawić.
- I kto to mówi?- odzywam się.
- Noce są zimne, nawet w maju. Gdzie masz kurtkę?
- W domu- Kamil wstaje, zdejmuje kurtkę po czym mi oddaje.
- Weź, będzie Ci cieplej.
- Rozchorujesz się- rzeknę gdy chłopak zostaje w samej bluzie.
- Nic mi nie będzie mam trzy bluzy na sobie- okrywa mnie swoją kartką, jest taka cieplutka.
- Dziękuję. Kamil...
- Proszę, nie rozmawiajmy o tym. Jeśli naprawdę musisz wiedzieć dlaczego zwróciłem się do Twojego taty to Ci powiem, nie mam nic do ukrycia. Poprosiłem go bo wiem że jest jedyna osobą którą słuchasz i ufasz w stu procentach.
- Nie jest jedyną osobą, jesteś jeszcze Ty. Liczę się z Twoim słowem, szkoda że nie umiesz tego dostrzec. Traktujesz mnie jak zużytą zabawkę. Gdy sobie o mnie przypomnisz przyjdziesz, ale gdy tylko ktoś zwróci twoją uwagę znikasz i porzucasz mnie bez słowa.
- Nie...
- Jesteś dorosły masz prawo się zakochać. Jeśli spotkałeś kogoś i chcesz odejść ja to zrozumiem, popłaczę sobie i mi przejdzie. Powiedz mi prawdę, proszę.
- To prawda. Poznałem śliczną dziewczynę, zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia- wyjawia a moje serce rozrywka się na kawałki z moim oczu zaczynają płynąć gęste łzy. Po chwili kontynuuje dalej. - Wstyd się przyznać ale zwariowałem na jej punkcie, gdy ją widzę nie myślę logicznie. Gdybyś zobaczyła jej piękne oczy, jej śliczny uśmiech zrozumiała byś, o czym mówię.
- Znam ją?- pytam.
- Nie wiem, może kiedyś się minęłyście gdzieś na ulicy. - Może w parku albo w sklepie.
- Nie pozostało mi nic innego jak życzyć wam szczęścia, szczęścia, na które zasługujesz w stu procentach- odpowiadam z trudem. Zsuwam z palca pierścionek zaręczynowy po czym kładę go na dłoni chłopaka i odchodzę. Gdy oddalam się kawałek od bruneta, wybucham głośnym płaczem. Rozerwał moje serce, zdeptał i zmieszał z brudem.

Dziękuję za waszą obecność.

Kto spodziewał się takiego obrotu sprawy?

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuWhere stories live. Discover now