103. Ostrzegałem Cię

141 14 0
                                    

Pov Krzychu:

Wracamy do domu kilka minut po dwudziestej, w szpitalu spędziliśmy pięć godzin.
- Kamil, synku tak bardzo się o Ciebie bałam.
- Wszystko w porządku mamo, nic mi nie jest.
- Co z twoją ręka?
- Jest tata?- pytam zmieniając temat.
- Nie. Pojechał jakieś dwadzieścia minut temu.
- Dokąd?
- Nie wiem. Dostał telefon, wybiegł z domu- udaje się do mojego pokoju gdzie ze stolika podnoszę swój telefon. Wybieram numer do ojca. Niestety nie odbiera.
- Coś się stało?- pyta dziadek do mnie zaglądając.
- Nie, nie. Wszystko w porządku, dziadku.
- Szukasz ojca. Po co Ci on?
- Martwię się o niego, jest policjantem. Jeśli znalazł jakiś ślad kto strzelał...- dziadek urywa moją wypowiedź.
- Nie znalazł niczego ale ja znalazłem- rzeknie wyciągając z kieszeni chusteczke higieniczną jednorazową.
- Co to?- pytam.
- Sam zobacz- otwieram ostrożnie chusteczkę, nie wierzę swoim oczom.
- Łuska?
- Ta sama która Cię raniła. Oddam ją w ręce policji, policji ale nie w ręce Twojego ojca.
- Dziadku, jesteś wielki.
- Pamiętaj, nikt nie może się o niej dowiedzieć. Nikt.
- Nikomu nie powiem.
- Kamil, dziadku kolacja na stole chodźcie- woła nas Inga wchodząc do mojego pokoju.
- Już idziemy- odpowiada dziadek ruszając na przód. Wchodzę w wiadomości i piszę szybko sms-a.

Do Tatauś:
Gdzie jesteś?

Opuszam swój pokój i udaje się na kolację. Zajmuje miejsce przy stole.
- Nie zaczekamy na tatę?- pytam.
- Synku, znając Twojego ojca wróci w nocy albo jak rozwiąże wszystkie zagadki. Ja to się dziwię że jeszcze nie został komendantem.
- Tata pojechał na komisariat?
- A gdzie mógł jechać?- Wstaje od stołu po czym udaje się do swojego pokoju aby się przebrać, gdy jestem gotowy opuszczam dom.
- Kamil, a Ty dokąd?- słyszę wołanie mamy.
- Zwracaj do domu- rzeknę wsiadając do czarnego BMW. - Siemano.
- Co jest?
- Seba zawieź mnie na komisariat.
- Po co?
- Muszę zobaczyć się z ojcem, mam jakieś dziwne przeczucie.
- Jakie przeczucie? Możesz mówić jaśniej?
- Opowiem Ci wszystko po drodze, jedź- opowiadam bratu całą historię która miała dziś miejsce. Czterdzieści minut później docieramy na komisariat. Opuszczamy samochód i udajemy się do środka. Docieramy do pokoju dyżurnego.
- Dobry wieczór.
- Dobry wieczór. W czym mogę pomóc?
- Jest u Was tata?
- Jest.
- A mógłby Pan go tak zlokalizować?
- Oczywiście- mężczyzna wykonuje jeden telefon. - Zaraz przyjdzie. Jak ręka? Cały komisariat o Tobie mówi.
- Boli. Co do mojej sprawy- wyciągam z kieszeni chusteczkę od dziadka i podaje ją mężczyźnie. -Znajdźcie winnego ale trzymajcie sprawę zdała od ojca.
- Jestem. Chłopaki co Wy tu robicie?- pyta zdziwiony tata naszą obecnością.
- Przyjechaliśmy po Ciebie.
- Coś się stało?
- Stało się. Masz urlop a pracujesz, chodź wracamy do domu.
- Ja muszę...
- Dadzą sobie radę bez Ciebie chodź, chodź- wracamy w trójkę do domu. Dwie godziny później wszyscy kładą się do łóżek, zmęczeni dzisiejszym dniem a ja? Ja wychodzę po cichu z domu, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Czuję się słabo, kręci mi się w głowie i boli mnie ramię. Idę wolnym krokiem w stronę drogi, dochodzę do jezdni i spoglądam na miejsce w którym mniej więcej leżałem.  Wyjmuje telefon z kieszeni i piszę krótką wiadomość do Julii.

Do Jula:
Kolorowych snów Księżniczko. Kocham Cię bardzo mocno.

Chowam telefon do kieszeni gdy czuję czyjąś rękę na swoim ramieniu, obracam się aby sprawdzić do kogo należy. Cios pięścią prosto w twarz, przewraca mnie na ziemię. Mężczyzna w kominiarce na twarzy rzuca sie na mnie i okłada kolejnymi ciosami.
- Ostrzegałem Cię abyś trzymał się od mojej kobiety z daleka. Nie posłuchałeś...
- Ej!!!! Zostaw go!- dociera nagle krzyk i słychać kroki. Mężczyzna puszcza mnie i zaczyna uciekać...

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuWhere stories live. Discover now