121. Zadecydowano...

132 12 0
                                    

Pov Grzegorz Dąb:

"Wszyscy ale nie Ty". Słowa które uderzyły we mnie z olbrzymią siłą, siłą która rozrywa mnie od środka. Słowa które wybijają mi nóż w serce. Bez słowa odchodzę, udaje się do swojego gabinetu w którym mogę uwolnić kłębiące się we mnie emocje.
- Nie chciałem aby tak wyszło, nie chciałem zrobić mu krzywdy. Mój błąd, popełniłem ten cholerny błąd ale nie chciałem go skrzywdzić, traktuje go jak syna!!!- krzyczę po czym zrzucam z biurka wszystkie leżące na nim rzeczy. Z moich oczu zaczynają płynąć niekontrolowane łzy. Opuszczam gabinet po czym szybkim krokiem przemierzam korytarze aby dostac sie do gabinetu dyrektora szpitala. Widzę jak personel na mnie patrzy, ich wzrok już wydał na mnie wyrok. Pukam po czym wchodzę do środka.
- Odchodzę- rzucam od razu po wejściu.
- Co sie stało?- pada pytanie.
- Popełniłem błąd, błąd który nigdy sobie nie wybaczę.
- Proszę się uspokoić...
- Łatwo powiedzieć to nie przez Pana chłopak walczy o życie. Nie chcę być już lekarzem, nie potrafię być już lekarzem!!!- krzyczę po czym opuszczam gabinet mężczyzny trzaskajac za sobą drzwiami. Udaje się przebrać w prywatne ubrania po czym opuszczam szpital. Uderza we mnie fala zimnego powietrza, kieruje się w stronę samochodu. Wsiadam, uruchamiam silnik, odjeżdżam. Nie mam pojęcia co z sobą zrobić, w mojej głowie są różne myśli i pomysły. Zatrzymuje się przy sklepie czynnym całą dobę, kupuję kilka butelek alkoholu po czym ponownie wracam do samochodu. Jadę do domu. Gdy docieram na miejsce w domu panuje absolutna cisza, po cichu udaję się do mojej sypialni. Kładę butelki na łóżku po czym zdejmuje płaszcz. Następnie biorę jedną flaszkę do ręki, przyglądam jej się chwilę a następnie odkręcam. Nie myśląc długo upijam dos dużą jej zawartość duszkiem.
- 25 lat, 25 lat swojego życia oddałem temu zawodu. Tysiące pacjentów przeszło przez moje ręce, a dziś nie potrafiłem pomóc- mówię sam do siebie, opróżniam butelkę do dnia. Nie myśląc długo sięgam po kolejną i kolejną...

Następnego dnia:

Pov Julka:

Budzę się kilka minut przed dziewiątą, wstaje po czym udaje się do łazienki aby wykonać poranną toaletę. Ubieram dress po czym schodzę na dół. W jadalni przy stole siedzą moje siostrzyczki.
- Hej- witam się z nimi.
- Hej. Jak tam Julka juniorka?- pyta Ola.
- Dziękuję dobrze. Mam nadzieję że w piątek będę miała czarno na białym że to mała panienka.
- Na pewno, dziewczyny rządzą.
- Tata jeszcze nie wstał, chciałam zapytać co z Kamilem?
- Nie, jeszcze nie. Choć dziwne to nie w jego stylu. Odkąd mama wyprowadziła się z domu, to on starał się robić śniadanie gdy był w domu.
- Może wrócił późno i odsypia- rzeknę nasypując sobie płatków do miseczki. Po zjedzonym śniadaniu sprzatamy a następnie przenosimy się do salonu.
- Co oglądamy?- pyta Natka.
- Dr. House- odpowiadam. Kocham ten serial, Dr. House jest tak samo dobry w tym co robi jak nasz tata.
- To prawda ale tata jest przystojniejszy- oglądanie wciąga nas na maxa, szczególnie mnie. Dopiero dzwonek do drzwi, odrywa mnie od telewizora. Wstaje i idę otworzyć.
- Dzień dobry. Jest tata?- pyta mężczyzna.
- Dzień dobry. Tak, jest- zapraszam mężczyznę do środka. - Może się czegoś Pan napije?
- Dziękuję, ja tylko na chwilkę.
- To ja pójdę po tatę- rzeknie Ola wychodząc. Po dość długiej chwili wraca.
- Pana wizyta nie jest przypadkowa, prawda?- pyta a ja wbijam w siostrę wzrok.
- Słucham?
- Tata...- zaczyna lecz szybko urywa swoją wypowiedź wtedy do salonu wchodzi tata a ja rozumiem co siostra chciała powiedzieć.
- Co Cię Piotruś sprowadza?- pyta siadając obok mężczyzny.
- Ty. Stary powiedział że odszedłeś z pracy.
- To dobrze Ci powiedział.
- Dlaczego? Chyba nie chcesz mi powiedzieć że to przez tego chłopaka. Sam wpakował się pod samochód.
- Nie pomogłem mu. Popełniłem błąd który mógł kosztować go zdrowie a nawet życie. Co z nim? Operowałeś go więc powinieneś wiedzieć co z chłopakiem? Żyje?
- Żyje. Stan ciężki ale stabilny. Rodzina zadecydowała o przeniesieniu go do prywatnej kliniki w Niemczech.
- W Niemczech są świetni lekarze...
- Lekarze są ale są też ceny wysokie. Rodzice muszą być nadziani skoro decydują się na taki krok. Dziś o piętnastej zabierają go. Potrzebny jest raport.
- Zrób go.
- Dobrze wiesz że nie mogę. Ja go tylko operowałem, całą resztę robiłeś Ty. Przykro mi Grzesiek ale musisz się ogarnąć do 13 i przyjechać do szpitala. Bez tego raportu...
- Ogarnę się i przyjadę.
- Dzięki. Będę się już zbierał, widzimy się w szpitalu- mężczyzna wychodzi.
- Tato...
- Jula, przykro mi. Ja naprawdę nie chciałem zrobić mu krzywdy...

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuWhere stories live. Discover now