128. Nie widziałem...

129 14 1
                                    

Pov Krzychu:

Gdy się budzę w sali, w której leżę jest dość ciemno, gdzieniegdzie świecą małe jasne lampki. Czuję delikatny uścisk na dłoni a do moich uszu docierają ciepłe szepty.
- To znowu ja. Nie daje Ci spokoju, co? Taka już jestem, jeśli mi na czymś zależy to walczę do końca, a na Tobie mi cholernie zależy. Pewnie chciałbyś wiedzieć po co tutaj przyszłam? Bo tylko Ciebie mam, tylko Ty mi zostałeś. Nikomu nie mogę ufać, nawet własnemu ojcu. Nawet on stał się moim wrogiem, wiesz? Nie mam dokąd iść, nie mam gdzie mieszkać...- szepta kobiecy głos.
- Masz mnie, masz moją rodzinę.
- Kamil?
- Jedź do mojego rodzinnego domu, oni się wami zajmią.
- Nie zostawię Cię.
- Nie możesz tutaj być, musisz normalnie funkcjonować. Spać, jeść.
- Gdy jesteś przy mnie, niczego nie potrzebuje. Wszystko mam.
- Jedź, proszę. Gdy stąd wyjdę dołączę do Was- informuję zamykając z powrotem ciężkie oczy. Nie mija długo, gdy dziewczyna wstaje i wychodzi. Sen zabiera mnie do siebie.

Ranek następnego dnia:

Gdy ponownie otwieram oczy w sali jest jaśniej, prawdopodobnie jest już ranek. Podnoszę się i siadam na szpitalnym łóżku. Spuszczam nogi w taki sposób aby stopami poczuć zimne płytki. W mojej głowie są nocne słowa Julki, o tym że nie ma gdzie mieszkać i że straciła zaufanie do ojca. To drugi raz gdy wspominała o ojcu jako o swoim wrogu, nigdy wcześniej tak nie mówiła. Co się stało? Do czego między nimi doszło?
Nagle słyszę otwierające się drzwi pierwsza myśl to pielęgniarka, druga lekarz.
- Kamilku, co Ty wyprawiasz? Połóż się- przed moimi oczami pojawia się mój kochany braciszek.
- Chciałem tylko posiedzieć.
- Ja wiem ale nie powinieneś wstawać.
- Nie chcę leżeć. Nie lubię szpitali.
- Nikt nie lubi szpitali ale czasami trzeba zacisnąć zęby i przecierpieć kilka dni.
- Sebastian ja naprawdę czuję się dobrze.
Wróciła mi pamięć, ja już wszystko pamiętam. Boli mnie tylko trochę bark- mówię.
- Powtórzę jeszcze raz. Miałeś poważny wypadek, a ból którego nie odczuwasz to zasługa mocnych środków przeciwbólowych. Położysz się?
- Nie wiesz czy Julka dotarła do naszego domu?- pytam kładąc się spowrotem do łóżka.
- Nie widziałem jej, nie słyszałem też aby wchodziła.
- Skoro nie dotarła to gdzie spędziła dzisiejszą noc?
- Nie wiem, może u siebie w domu?
- Nie- odpowiadam krótko po czym się zrywam i w pośpiechu ubieram.
- Co Ty wyprawiasz? Uspokój się- słyszę głos brata. Opuszczam salę, rozglądam się po korytarzu i ruszam za zielonymi strzałkami prowadzącymi w stronę wyjścia.
- Kamil, zaczekaj!!!
- Nie mogę czekać gdy nie wiem gdzie znajduje się moja narzeczona- rzucam w jego stronę.
- Po kim Ty jesteś taki uparty? Daj sobie chociaż pomóc.
- Chcesz mi pomóc? To chodź, przyda mi się ktoś z samochodem- informuję.  Chwilę później siedzimy już w pojeździe.
- Wrócisz do tego szpitala, słyszysz mnie?
- Wykluczone, nie po to uciekłem aby wracać. Ruszaj już bo za chwilę będziemy szukać dziewczyny nie po Krakowie tylko po całym świecie- Sebastian uruchamia silnik, odjeżdzamy spod szpitala.
- Dokąd jedziemy?
- Do szpitala.
- Wracamy?
- Nie, jedziemy do drugiego...

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuWhere stories live. Discover now