111. Tatę czeka...

157 16 1
                                    

Pov Grzegorz Dąb:

Miałem nadzieję, że nic ani nikt nie pokrzyżuję mi spotkania z córką, myliłem się... Ból dopada mnie w najmniej nieoczekiwanym momencie, ból który ignorowałem od kilku dni. Jest zbyt silny, nie potrafię go zatuszować dobrą miną, upadam na ziemię. Słyszę krzyk córki ale ból odbiera mi mowę, modlę się po cichu aby szybko minął aby moja córeczka niepotrzebnie się nie denerwowała. Zachowuje zimną krew, zsuwa się z wózka po czym z kieszeni moich spodni wyciąga telefon i wzywa pomoc.
Już po kilku chwilach na miejsce dociera Kamil z bratem.
- Co się stało? Co Pana boli?- pyta starszy, Kamil w tym samym momencie podchodzi bierze Julkę na ręce i zanosi do swojego samochodu.
- B... brzuch- wydobywam z siebie. Bez dłuższego zastanowienia naciska w bolace miejsce a ja tylko syczę z bólu.
- Aaaała.
- Tutaj boli?
- Tak.
- Kiedy pojawił się ból?
- Kilka dni temu, zawsze mijał po chwili ale dziś...
- Dziś nie minął. Choruje Pan na coś lub przyjmuje jakieś leki?
- Nie- odpowiadam. Kilka minut później dociera również karetka która zabiera mnie od razu do szpitala. Po dotarciu na miejsce mam wykonywanych szereg badań.
- Tato...
- Jula?
- Jak Ty się czujesz? Wiadomo już co Ci jest?
- Lepiej, już mi lepiej. Nie martw się, zaraz stąd wyjdę.
- Nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka- mojego zięcia poczucie humoru nigdy nie opuszcza. - I co? Doigrał się Pan.
- Doigrałem się.
- Nie za ciekawie z Panem.
- Tak? Skończyłeś...
- Mam swoje znajomości, o proszę o wilku mowa- rzeknie gdy do sali wchodzi Jan.
- Powiedziałeś już wszystko?
- Ależ skąd braciszku, nie powiedziałem mu nic bo jeszcze chciał by uciec.
- Uciec? Z bolącym brzuchem?
- Ja uciekłem z gorączką a z bolącyn brzuchem nie można? Bracie toż to jeszcze życia nie znasz.
- Nie życia tylko twoich możliwości ale dziś nie rozmawiamy o Tobie. Panie Grzegorzu, ja byłem u dyrektora w Pana sprawie.
- Załatwiłeś mu podwyżkę czy urlop na marzec?
- Kamilku...
- Zrozumiałem, pójdę poszukać wszystkich możliwych wyjść ewakuacyjnych tak na zaś- rzeknie i wychodzi a ja wybucham śmiechem.
- Jula a Ty nie chcesz poszukać...
- Nie. Chcę wiedzieć co dolega tacie bo wiesz co mu jest, prawda?
- Wyrostek robaczkowy, Panie Grzegorzu.
- Tak myślałem.
- Co teraz?
- Tatę czeka operacja a potem urlop i dieta. Tak jak wcześniej powiedziałem rozmawiałem z dyrektorem, za chwilę się Panem zajmą chirurdzy.
- Operacja?
- Jula nie denerwuj się...
- Nie denerwuje się tato, przecież nie mam czym skoro siedzi przede mną taki świetny chirurg. Z moim kręgosłupem sobie poradził a z wyrostkiem nie da sobie rady? Prawda Janie?
- Twojego tatę zoperują tutejsi lekarze, będzie w bardzo dobrych rękach.
- Tego nie był tego aż tak pewien. Taki przykład z życia wzięty, pamiętasz Julki operację. A pamiętasz tego świetnego chirurga wywożonego przez pielęgniarkę na wózku? Jak nie to mogę zadzwonić do Sebastiana bo On go pamięta wyśmienicie.
- Kamilku, czy Ty nie miałeś zwiedzać szpitalnych korytarzy? Na ten moment nie pomagasz mi.
- Ty też mi nie pomagasz. To coś leżące i się śmiejące swoją drogą to trzeba płakać a nie śmiać się. Mniejsza z tym. Ten Pan tam obiecał mi cztery miesiące temu że wybawi mi dzieci, darmowa niania, rozumiesz?
- Nie namówisz mnie nawet jakbyś tu klęczał.
- Tak sobie ostatnio myślałem czy nie podjechać do kurii, porozmawiać a może by tak tego...
- Namówiłeś mnie.
- Naprawdę? Przecież mówiłeś że nie ma szans.
- Zauważyłem lukę.
- No popatrz, oszukać mnie chciałeś- starszy z braci wychodzi. Ja po kilku minutach zostaje zabrany na blok operacyjny.

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora