104. Wściekłość i stach

134 16 0
                                    

Pov Julia:

Wróciłam z mamą do domu chwilę po całym zdarzeniu. Nie chciałam dużej zostać u rodziców Kamila, nie po tym, co się stało. Cały czas mam w głowie ten huk i leżącego Kamila na ziemi.
Siedzę w swoim pokoju po ciemku, mam dziwne wrażenie, że ktoś nas obserwuje, zaobserwowałam to już w drodze powrotnej. Słyszę otwieranie się drzwi, kroki a po chwili pukanie do mojego pokoju, moje serce bije jak szalone.
- Proszę- wydobywam z siebie ciche.
- Mogę?- słyszę głos taty, oddycham z ulgą.
- Pewnie.
- Dlaczego siedzisz pociemku?- pyta, wchodząc do środka i zapalając światło. - Jesteś sama?
- Tak, mama z dziewczynami jest na zakupach. Tato, co z Kamilem?
- Okazało się że został mocno draśnięty, opatrzyłem mu ranę i wrócił do domu.
- Tak bardzo się o niego bałam, mam go ciągle przed oczami tam leżącego. Kto strzelał skoro Paulina jest w więzieniu?
- Policja się tym zajmie, wszystko wyjaśni. Musimy uzbroić się w cierpliwość i dać im teraz pracować- wypowiedź taty przerywa dzwonek mojego telefonu, na wyświetlaczu widnieje napis "Mikołaj".
- O wilku mowa, może już udało im się coś ustalić- rzeknę odbierając i od razu włączając głośno mówiące.
~ Co tam Miki?
~ Młoda słuchaj, dzwonię bo pomyślałem że powinnaś wiedzieć.
~ O czym? No, mów.
~ Twój chłopak został napadnięty i pobity.
~ Coo?- dopytuje bo chyba śpię.
~ Jest duże prawdopodobieństwo że przez tą samą osobę co do was strzelała dziś. Dzięki czujności sąsiadów udało się złapać sprawcę.
~ Co z Kamilem?
~ Jest w rękach ratowników medycznych. Ma rozkwaszoną twarz ale do wesela się zagoi. Muszę kończyć, trzymaj się.
~ Cześć.
- Słabo mi...
- Julia? Julia!!!- dociera do mnie krzyk taty który z każdą chwilą zanika.

Pov Krzychu:

Gdyby nie sąsiad nie wiem czy jeszcze oddychałbym na tym świecie. Jego szybka reakcja uratowała mi tyłek. Jestem właśnie opatrywany przez ratowników medycznych, na szczęście nic poważnego mi się nie stało. Dwadzieścia minut później mogę wrócić do domu, gdzie czekała już na mnie wściekła rodzina.
- Co Ty masz w głowie? Co strzeliło Ci do głowy aby wychodzić z domu? Mało masz atrakcji?- pyta ojciec.
- Źle się czułem, chciałem zaczerpnąć świeżego powietrza. Skąd miałem wiedzieć że ktoś się na mnie czai?
- Trzeba było się domyśleć, skoro nie dokończył pracy za pierwszą razą to wróci.
- Nie pomyślałem, przepraszam. Nic mi się nie stało to jest chyba najważniejsze, prawda?
- Prawda- odpowiada siadając w salonie. - Idź się połóż, odpocznij. Wszyscy wracajcie do łóżek.
- A Ty?- pytam.
- Muszę ochłonąć- odpowiada. Obracam się i idę do swojego pokoju. Po chwili rozlega się pukanie.
- Proszę- rzeknę po czym naciskam klamkę i otwieram.
- Mogę?
- Wejdź Jasiu- zapraszam brata do środka po czym zamykam za nim drzwi. - Co Cię sprowadza? Jeśli chcesz mi powiedzieć że źle zrobiłem opuszczając w prawie 28 latach dom, to odpuść sobie.
- Dlaczego do mnie nie przyszedłeś, dobrze wiesz że nie zostawiłbym Cię bez pomocy. Cholera Kamil nie chce, nie chcemy Ci zrobić na złość, tylko Ci pomóc.
- Już mi wystarczająco dzisiaj pomogłeś- odpowiadam, w tym samym momencie odzywa się mój telefon. Wyciągam go z kieszeni spodni i sprawdzam to sms od jakiegoś numeru. Odczytuje.
674 *** ***
Julia trafiła do szpitala.
- Co jest?
- Nic.
- Przecież widzę, co się stało.
- Julka jest w szpitalu.
- Co się stało?
- Nic nie wiem. Zawieziesz mnie, muszę ją zobaczyć?
- Jasne, tylko się przebiorę.
- Dzięki- gdy Jasiek wychodzi na również się przebierać w czyste ubrania, jest to dość trudne gdy ma się tylko jedną rękę bo druga cholernie boli. Chwilę później opuszczam swój pokój.
- A Ty dokąd?- słyszę wołanie ojca. Jest na mnie mega wściekły, słyszę to w jego głosie.
- Ze mną tato jest, nic się nie martw. Idź się połóż- odpowiada za mnie brat. Opuszczamy dom po czym wsiadamy do samochodu i ruszamy w stronę Krakowskiego szpitala.

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuKde žijí příběhy. Začni objevovat