122. Dla mnie nie istniejesz...

128 16 5
                                    

Pov Julia:

Czy ja się przesłyszałam czy ja śpię? Kamil walczy o życie bo mój ojciec się pomylił... To wszystko by tłumaczyło dlaczego ojciec chwycił się za alkohol choć jest jego przeciwnikiem. Myślałam że jestem w stanie przemilczeć słowa ojca, myślałam że zaraz usłyszę to tylko żart, Kamil jest w domu cały i zdrowy. Ale nie, patrzy na mnie gdybym to ja coś złego zrobiła...
-Nie chciałem mu zrobić krzywdy? Czy Ty słyszysz co mówisz? Przez Ciebie Kamil jest teraz w ciężkim stanie, przez ciebie mi go teraz odbiorą. Nienawidzę Cię!!!- krzyczę. Wybiegam z salonu po czym biegnę do swojego pokoju. Wrzucam do torebki portfel i telefon. Zabieram również klucze od mojego samochodu i kurtkę po czym kieruję się w stronę drzwi.
- Julia, zaczekaj. Dokąd idziesz?- pyta zestawiając mi drzwi abym nie mogła wyjść.
- Jak najdalej od Ciebie. Nie mam już ojca, dla mnie nie istniejesz- rzeknę po czym wychodzę z domu przez drzwi tarasowe. Wsiadam do samochodu, odkładam torebkę na miejsce pasażera, uruchamiam silnik i odjeżdżam spod domu. Nie mam pojęcia co powinnam teraz zrobić, jak mam pomóc mojemu narzeczonemu. Nie chcę go stracić, nie chcę aby go zabrali. Jedyne co teraz przychodzi mi do głowy to obrać kierunek szpital, tak też robię. Jadę najszybciej jak jest to tylko możliwe, gdy docieram na miejsce opuszczam samochód. Udaję się do środka. Już po przekroczeniu progu widzę rodziców i siostry Kamila, widzę ich wzrok. Ich strach, ich wściekłość, ich rozpacz. Oblatuje mnie strach, rozum każe mi wyjść i zejść im z oczu, serce natomiast każe zostać.
- Jest i córeczka wspaniałego ordynatora, tatuś uciekł to przysłał córeczkę aby po nim posprzątała- syczy przez zęby kobieta.
- Nikt mnie nie przysłał, jestem tutaj z własnej woli. Tak to prawda mój ojciec zawalił po całej linii, nie bronię go i nie mam zamiaru. Uważam jednak że to nie jest czas ani miejsce aby się obwiniać, teraz najważniejszy jest Kamil- mówię.
- Jeśli nasz syn jest dla Ciebie ważny, odejdź z jego życia i już nigdy nie wracaj. Ty i twoja jesteście wcielonym złem. Jeśli masz choć trochę honoru, mówię Ci odejdź.
- Może mnie Pani nienawidzić, może Pani nienawidzić mojej rodziny ale Kamila nie zostawię. Nie odejdę bo jest moim narzeczonym, nie odejdę bo jest ojcem mojego dziecka. Będę przy nim tak jak On był przy mnie gdy straciliśmy nasze dziecko- rzeknę a kobieta wbija we mnie swój wzrok z niedowierzaniem.
- Straciliście dziecko?- pyta.
- Tak proszę Pani.
- Jak to jest możliwe? Kamil nic nie mówił- odzywa się mężczyzna.
- Poprosiłam Kamila aby nikomu nic nie mówił, chciałam zaczekać z tą informacją gdy będę mieć pewność że z dzieckiem jest wszystko w porządku. W piątym tygodniu poroniłam- odpowiadam ledwo powstrzymując łzy. Wychodzę na zewnątrz aby zaczerpnąć powietrza i trochę się uspokoić.
Siadam na ławce przed szpitalem chce mi się płakać gdy pomyślę sobie że mogłam być w dziewiątym miesiącu ciąży, że już za chwilę mogliśmy trzymać w objęciach nasze wymarzone dziecko.
Rozlega się dzwonek mojego telefonu, otwieram torebkę po czym wyciągam urządzenie na wyświetlaczu widnieje napis " Tata".
- Czego nie zrozumiałeś w słowach dla mnie nie istniejesz?- mówię sama do siebie i przeciagam czerwoną słuchawkę...

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora