71. Jestem szczęściarzem

174 18 8
                                    

Pov Krzychu:

Bożeee!!! Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Teraz już mogę to powiedzieć... jestem narzeczonym. Ostatnio nasze narzeczeństwo trwało dwa dni, teraz nikt nas nie rozdzieli. Nasza miłość jest silna, przezwycięży każdą napotkana przeszkodę na naszej wspólnej drodze.

Właśnie wybiła druga w nocy a ja jeszcze nie śpię, leżę obok miłości mojego życia i przyglądam się jak spokojnie śpi. Nagle słyszę krótkie wibracje w moim telefonie, to sms. Biorę smartfona do ręki i odczytuje.

Od Jaś:
Jak sytuacja braciszku? Nic się nie odzywasz.
Do Jaś:
Sytuacja opanowana. Przeszliśmy długa rozmowę wszystko sobie wyjaśniając i co najważniejsze znów mam NARZECZONĄ. O 7:30 mamy samolot do Polski, wracamy do was.
Od Jaś;
Moje gratulacje, braciszku. Mówiłem Ci że trzeba rozmawiać...
Do Jaś:
Wiem, wiem Ty zawsze masz rację. Miałem do ciebie dzwonić rano w sprawie Julki i jej operacji.
Od Jaś:
Nie chce?
Do Jaś:
Chce i to najlepiej jak najszybciej.
Od Jaś:
No to nie ma nas czym myśleć. Gdyby udało wam się jutro a właściwie to dziś po powrocie wykonać badania to mógłbym w piątek przyjechać do Krakowa.
Do Jaś:
Nie powinno być z tym problemu.
Od Jaś:
Jesteśmy w kontakcie. Idę się położyć, bo mam na 8 do szkoły.

Odkładam telefon i wtulam się w śpiącą narzeczoną, nawet nie wiem, kiedy zasypiam.

Kilka godzin później:

Wstajemy o szóstej. Zabieramy wszystkie swoje rzeczy, zamykamy mieszkanie i udajemy się do czekającej już na nas taksówki. Ruszamy w stronę lotniska. Po dotarciu na miejsce odbieramy zamówione wcześniej bilety po czym czekamy na odprawę. Czterdzieści minut później jesteśmy już w samolocie, chwilę później wzbijamy się w powietrze.
- Kocham Cię, wiesz?- mówi moja piękna opierając głowę o moje ramię.
- Ja też Cię kocham- odpowiadam całując ją w głowę. - Twój tata dziś pracuje?
- Nie. Dziś ma jeszcze wolne, czemu pytasz?
- Jasiek powiedział że jeśli wykonaliby Ci dziś potrzebne badania to jutro mógłby przyjechać je obejrzeć, a potem pewnie ustaliłby datę operacji.
- Boję się, wiesz?- mówi smutno.
- Czego się boisz?
- Z jednej strony chciałabym chodzić, wrócić do pracy ale z drugiej strony jak sobie pomyślę co mnie czeka...
- Z tego co wiem rehabilitacja będzie trwać kilka miesięcy. Nie martw się nim się obejrzysz znów będziesz chodzić.
- Łatwo powiedzieć.
- Gdy po upadku ze schodów straciłem wzrok też zawalił mi się świat, czarna plama przed oczami. Ale go odzyskałem z upływem czasu i znów mogę Cię zobaczyć.
- Głupi jesteś- szepta.
- Takie geny, Ty to powinnaś wiedzieć jako córka lekarza.
- Uważasz że twoi rodzice są głupi ?
- Moim zdaniem nie. Wychowali mnie, moje rodzeństwo. Kocham ich.
- Nie masz z nimi kontaktu? Nigdy o nich nie wspominasz.
- Mam, oczywiście że mam. Mam taki sam kontakt jak z Tobą czy z rodzeństwem. Nie jeżdżę za często do domu bo moi rodzice pracują w tygodniu, tata to nawet w weekendy.
- Rozumiem.
- Zabiorę Cię kiedyś do domu, poznasz moich rodziców i dziadka-oznajmiam opierając moją głowę o głowę Julki.

Lot mija spokojnie i bez żadnych opóźnień. Po trzech godzinach jesteśmy już na lotnisku w Krakowie. Zabieram Julki walizki i udajemy się do mojego samochodu, tak zostawiłem bo wczoraj na parkingu. Wsiadamy i ruszamy w stronę domu Julki. Półtorej godziny później jesteśmy na miejscu.
- Julia, dziecko!!!- krzyczy Pani Iwona wybiegajac z domu i rzucając się na szyję córki.
- Mamo, udusisz mnie.
- Tak się cieszę, że wróciłaś.
- Jest tata?
- Jest.
- Coś się stało?
- Nic się nie stało tylko sprawę mam dość pilną- odzywam się zabierając walizki i niosąc w stronę domu. Po chwili pojawia się i On, gospodarz.
- Dzień dobry.
- Dobry, dobry.
- Córkę Panu przywiozłem.
- Właśnie widzę. Dogadaliście się?
- Pewnie. Musieliśmy stworzyć trochę dramatu żeby nudy nie było.
- Oj Kamil, Kamil. Gdybym Cię nie lubił...
- Niech Pan nie kończy, nie ma na to czasu. Julia zgodziła się na operację, rozmawiałem z bratem powiedział że jeśli były by dziś zrobione badania to jutro przyjechałby do Krakowa. Wie Pan, Janek pracuje w szkole więc przysługują mu ferie zimowe. Wie Pan co mam na myśli?
- Operacje...
- Operacje.
- Będą badania. Zaraz się ubieram, zabieram Julię i jedziemy do szpitala.
- To super, zadzwonię później do niego- rzekne wnosząc walizki do domu. Żegnam się i biegnę do samochodu, ruszam do ekipy.


-------------------------------------

Co Powiecie o rozdziale

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuWhere stories live. Discover now