51. Zemsta

235 19 3
                                    

Pov Paulina:

Po 72 godzinach spędzonych w areszcie, wychodzę na wolność. To były moje najdłuższe godziny, z komisariatu odbiera mnie brat.
- W końcu świeże powietrze. Myślałam że, zostanę tam do końca swoich dni- mówię podchodząc pod chłopaka samochód.
- Nie ciesz się wolnością, twój los nie jest jeszcze znany.
- Słucham?- pytam zdziwiona bo nie wiem czy się przesłyszałam.
- Za to co zrobiłaś powinnaś siedzieć- rzuca ostro w moją stronę.
- To był nieszczęśliwy wypadek.
- Twój nieszczęśliwy wypadek ciągnie się od momentu, gdy dowiedziałeś się że Kamil ma dziewczynę.
- Kamil nie ma dziewczyny. Nie kocha jej i jest brzydka.
- Ma. Zrozum to w końcu, jest szczęśliwy.
- Szczęśliwy?- pytam.
- Tak- po słowach brata ogarnia mnie złość, chce mi się płakać. Ja naprawdę go kocham. - Wsiadaj zawiozę Cię do rodziców.
- Wiesz co? Przejdę się, spacer dobrze mi zrobi- odpowiadam po czym ruszam w swoim kierunku. Uwalniam łzy, moje serce znów krwawi. Wtedy w dniu wypadku chciałam jechać do domu ekipy, zobaczyć go, porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Chciałam abyśmy dali sobie szanse, abyśmy zbudowali trwały związek. A on? On nadal biega za tą Julią.
Od kilku godzin chodzę po mieście bez celu, nie wiem co mam ze sobą zrobić. Zamawiam taksówkę i jadę do szpitala gdy jestem na miejscu, podchodzę do recepcji.
- Dzień dobry. Szukam Kamila Chwastka.
- Jest Pani kimś z rodziny?
- Jestem dziewczyną-odpowiadam.
- Prosto do końca korytarza, w lewo i znów w lewo. Drugie drzwi na prawo.
- Dziękuję- rzekne wysyłając do kobiety lekki uśmiech. Odchodzę od recepcji i podążam szpitalnym korytarzem, już po chwili jestem na miejscu...
Uchylam lekko drzwi, sprawdzam czy ktoś jest w środku. Pusto. Mam dużo szczęścia. Wchodzę. Kieruję się prosto pod łóżko na którym leży chłopak, najwyraźniej śpi. Odpinam od niego wszystkie kable.
- To już Ci nie będzie potrzebne- szeptam śmiejąc się. - Kochasz ją? No popatrz, a ja kocham Ciebie. Wyznałeś mi miłość, rozkochałeś i... Teraz to już nie jest ważne, nikt mi Ciebie nie odbierze. Słyszysz? Nikt.
Zabieram poduszkę z wolnego łóżka, składam pocałunek na ustach Krzycha po czym dokładam poduszke do twarzy chłopaka. Trzymam ją  kilka minut...
-Skoro nie możesz być mój, nie będziesz niczyj- mówię.
- Co Ty tutaj robisz, tu nie można wchodzić- cholera przyłapała mnie pielegniarka. Opuszczam sale i szpital w pośpiechu zanim kobieta zauważy co zrobiłam.
- Ze mną się nie zadziera- rzucam wsiadajac do taksówki zaparkowanej przed szpitalem i odjeżdżam.

Co sądzicie?

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuWhere stories live. Discover now