59. Nie zgadzam się...

184 20 13
                                    

Pov Krzychu:

Docieramy na miejsce cztery godziny później, opuszczamy samochód i udajemy się w stronę drzwi. Pukam. Po chwili drzwi się otwierają a w nich staje kobieta po pięćdziesiątce.
- Słucham?- rzuca zła w naszą stronę jakby pracowała tutaj za karę. Przecież nie pracuje za darmo.
- Słucham to się mówi jak się telefon odbiera. Jest Janek?- pytam.
- Po pierwsze to kim jesteście a po drugie to rozumiem, że Panowie przybyli do księdza Jana?- czy ta kobieta chce mnie wyprowadzić z równowagi?
- Dla Pani to może być ksiądz Jan dla mnie Janek, Jaś. Mogę sobie mówić jak mi się podoba. Jest czy go nie ma?
- Nie ma-rzuca oburzona.
- Co się dzieje?- pyta Sebastian podchodząc pod drzwi.
- Nic się nie dzieje, Pani gosposia jest zmęczona pracą i jutro doniesie wypowiedzenie, prawda?
- Odchodzi Pani?
- Odchodzę!!!! Moja noga więcej tutaj nie postanie- krzyczy kobieta ściągając podomkę, rzucając ją na ziemię i opuszczając miejsce pracy.
- Nie mogłeś przyjechać wcześniej, wiesz ile krwi mam napsuła?- pyta mój brat.
- Trzeba było powiedzieć, wpadłbym wcześniej- mówię śmiejąc się.
- Zapraszam do środka- wchodzimy w głąb domu i siadamy w pomieszczeniu gościnnym.
- Jest Janek?- pytam jeszcze raz.
- Nie, nie ma. W szkole jest, powinien za chwilę wrócić.
- A Ty nie w szkole?
- Szczęśliwi Ci co mają poniedziałki wolne- Po chwili słychać otwierające się drzwi a chwilę później pojawia się postać mojego drugiego brata.
- Oooo widzę, że gości mamy.
- Szczęść Boże.
- Szczęść Boże. Cześć braciszku- wita się z nami.
- Gosposia się zwolniła, musicie sobie poszukać innej- informuje.
- W końcu, myślałem że nigdy ten dzień nie nastąpi. Co to za miłe odwiedziny?- pyta ściągając płaszcz.
- Sprawa jest, poważna.
- Ooo. Zamieniam się w takim razu w słuch.
- Znasz doktora Sikorę?
- Sikorę?
- Nic mi to nazwisko nie mówi, a powinienem znać?
- Doktor Sikora miał pod sobą praktykantów w szpitalu, w tym księdza- tłumaczy ojciec Julki.
- aaaa to już wiem o kogo chodzi. Co z tym Sikorą.
- Sikora powiedział że jesteś jedyną deską ratunku Julii- oznajmiam.
- Ja?
- Jan Chwastek to chyba Ty? Ukończyłeś studia, ukończyłeś. Gościu widział w nas podobizne więc to nie może być zbieg okoliczności, braciszku.
- Okej. Ale co ja mam wspólnego z Julką?- pyta.
- Julia ma bardzo duże szanse znów chodzić, ale potrzebna jest operacja. Dr. Sikora twierdzi, że tylko ksiądz może ją przeprowadzić.
- Nie.
- Janek?
- Nie.
- Jasiu, zrób to dla najmłodszego brata.
- Nie!
- Powiedziałem nie.
- Co Ci zależy? Czy twoje motto to jest nieść pomoc innym?
- Jestem księdzem nie lekarzem- idzie w zaparte.
- Jasiu kogo Ty chcesz oszukać? Jesteś świetnym księdzem i bratem, ja wierzę Sikorce, że i świetnym chirurgiem.
- Kamil!
- Nie jest Ci żal dziewczyny?
- Jest mi żal...
- No to świetnie. To kiedy możesz przyjechać do Krakowa?- pytam a mój brat chowa twarz w dłoniach a tata Julki zaczyna się śmiać.
- Boże, daj mi cierpliwości bo jak mi dasz choć trochę siły, zrobię mu krzywdę- szapta pod nosem.
- Swoją drogą Janek co Ci zależy. Studia skończyłeś, papiery masz. Skoro jesteś jedyny który może tak naszej brązowej pomoc, to chyba nie masz wyjścia- wtrąca się Sebastian.
- Jak wy sobie to wszystko wyobrażacie? Ostatni raz za stołem stałem pięć lat temu..
- Tego się nie zapomina. Albo się ma dryg w rekach albo nie. To jak pomoże ksiądz mojej córce?- pyta Pan Grzegorz.
- A mam inne wyjście?
- Nie masz- oznajmiam.
- Właśnie widzę.
- To kiedy przyjedziesz?
- W piątek. Badania i prześwietlenie świeże mnie interesuje.
- Oczywiście.
- O której godzinie możemy się spodziewać...
- 7:30- 8:00... A teraz przepraszam ale muszę księdza proboszcza odebrać- informuje i wychodzi.
Godzinę później wyruszamy w drogę powrotną do Krakowa. Jestem szczęśliwy.

Co sądzicie o rozdziale?

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuWhere stories live. Discover now