127. To znowu ja...

120 12 0
                                    

Pov Grzegorz Dąb:

Po smse od córki, że Kamil uciekł nie myślałem długo, wsiadłem w samochód i ruszyłem w skazane miejsce pod którym mieli się znajdować. Gdy dojechałem na miejsce i wysiadłem z samochodu zauważyłam odrazu Kamila, ruszyłem w jego stronę. Niestety nie wiem czy mnie za wczas zobaczył czy coś innego go speszyło, zaczął uciekać. Po raz trzeci na moich oczach wpada pod samochód.
Podbiegam do leżącego na asfalcie chłopaka.
- Wyskoczył mi tak nagle nie zdążyłem zahamować- zaczyna tłumaczyć się kierowca samochodu.
- Proszę się odsunąć, jestem lekarzem. Niech Pan zadzwoni po karetkę- informuje. Co zauważam na pierwszy rzut oka? Zakrwawioną twarz i uraz głowy.
- Jula, chodź pomożesz mi.
- Co mam zrobić?
- unieruchomisz mu głowę-informuje. Sam natomiast zabieram się za dalsze badanie.
- Tato, mów coś?- nie wiem, czy powinienem bo jeszcze rano twierdziła, że nie jestem jej ojcem. Ile minęło czasu 6? 8 godzin.
- Uszkodzony bark, prawdopodobnie wybity. Nie zauważam innych złamań. Brzuch miękki, rana pooperacyjna nie krwawi. Wygląda, że wszystko jest z nią porządku- Pięć minut później na miejsce dociera policja i pogotowie. Ratownicy od razu zabierają chłopaka do szpitala gdzie otrzyma fachową pomoc, ja nie mogłem zrobić już nic więcej.
- To moja wina, mogłam go siłą zaciągnąć z powrotem do szpitala...
- Nie mogłaś nic zrobić. Kamil działa impulsywnie, nie myśli zanim coś zrobi. Jak tutaj dotarliście?
- Chciał wrócić do domu, początkowo pytał o drogę. Nie chciałam puszczać go samego więc zaproponowałem że to po prostu zawioze, zgodził się. Udaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w drogę. W pewnym momencie kazał mi się zatrzymać i wysiadł, powiedział, że wróci sam. Zaparkowałam za rogiem i do niego wróciłam a potem to już sam wiesz- mówi płacząc.
- Nie płacz, pomogą mu.
- Może pojedziemy do szpitala, dowiemy się jakie odniósł obrażenia?
- To nie jest dobry pomysł, lepiej nie pokazuj się jego rodzinie na razie na oczy.
- Dlaczego?
- Jesteśmy niemile widziani- odpowiadam. Odchodząc. Udaje się do samochodu po czym ruszam do domu.

Pov Julka:

Do końca dnia szwędam się bez celu po mieście, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Gdy zapada zmrok postanawiam udac się do szpitala, po dotarciu na miejsce podchodzę do recepcji.
- Dobry wieczór, szukam Kamila Chwastka- mówię do kobiety za ladą.
- Jest Pani kimś z rodziny?
- Jestem narzeczoną- odpowiadam a kobieta wbija we mnie swój wzrok.
- Dziś już nie ma odwiedzin, niech przyjdzie jutro.
- Ja nie mogę przyjść jutro, muszę zobaczyć go dziś.
- Powiedziałam niech przyjdzie jutro- rzuca do mnie zła i upija łyk kawy. Odchodzę od recepcji gdy nagle czuję mocne pociągnięcie do tyłu. Już mam zacząć krzyczeć gdy zauważam uśmiechniętą twarz mojego przyszłego szwagra.
- Chodź. W tym szpitalu poziom wredoty jest bardzo wysoki- informuje. Ruszam za Sebastianem. Po dziesięciu minutach docieramy do jednej z sal. Otwiera drzwi po czym wpuszcza mnie przodem, gdy wchodzę widzę bladego jak szpitalna pościel chłopaka. Stoję bez ruchu.
- W jakim jest stanie?
- W ciężkim. Odniósł bardzo poważne rany głowy. Jeśli chcesz możesz przy nim posiedzieć, oczywiście nie za długo bo sama też powinnaś odpocząć- mówi po czym wychodzi zostawiając mnie samą. Podchodzę bliżej łóżka. Całuje Kamila w czoło a następnie siadam na szpitalnym krześle.
- To znowu ja. Nie daje Ci spokoju, co? Taka już jestem, jeśli mi na czymś bardzo zależy to walczę do końca, a na Tobie mi cholernie zależy. Pewnie chciałbyś wiedzieć po co tutaj przyszłam? Bo tylko Ciebie mam, tylko Ty mi zostałeś. Nikomu nie mogę ufać, nawet własnemu ojcu. Nawet on stał się moim wrogiem, wiesz? Nie mam dokąd iść, nie mam gdzie mieszkać...

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy Krzychuजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें