100. Odwiedziny...

156 20 0
                                    

Pov Krzychu:

Od dwóch godzin jestem w sądzie, właśnie rozporządzono 15 minutową przerwę. Wychodzę na chwilę na zewnątrz aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
- Jeżeli będziemy wnioskować o wyższy wymiar kary, sprawa może ciągnąć się jeszcze miesiącami- słyszę za sobą męski głos.
- Na ile Pan wyliczył moje życie, na 6 miesięcy w zawieszeniu?- pytam zły.
- Nie to miałem na myśli. Zależy Panu na czasie, przyjmijmy pierwszy wyrok sądu bez odwoływania.
- Zależy mi na sprawiedliwym wyroku, jak dla mnie ta dziewczyna może spędzić resztę życia za kratkami. Dopóki chodzi po wolności nie mogę czuć się bezpiecznie ani ja ani bliskie mi osoby.
- Rozumiem. Będziemy walczyć dalej- odpowiada i odchodzi zostawiając mnie samego. Chwilę później wracam z powrotem do budynku na drugą część rozprawy.
-... po zapoznaniu się z sprawą, przesłuchaniu wszystkich świadków i obejrzeniu materiałów dołączonych do akt, ogłaszam:
a) oskarżoną Panią Pauline Wiśniewską winną i wskazuje ją na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata.
b) zapłaty odszkodowania dla poszkodowanego w wysokości 100 000 zł.
c) pokrycie kosztu rozpraw.
- Rozprawę uważam za zakończoną.
Paulina najwyraźniej nie spodziewała się że nie wróci dziś do domu, zostaje wyprowadzona z sali rozpraw w kajdankach. Chwilę później ja również opuszczam.
- Zadowolony?- pyta Pan Grzegorz który był jednym z świadków.
- Mogło być lepiej ale mogło być też gorzej, jest okej.
- Dwa lata powinny dac do myślenia, to czas na zastanowienie się nad sobą i nad popełnionych błędami.
- Zobaczymy za dwa lata... Chciałbym zabrać Julkę na wieś do moich rodziców od dzisiaj do soboty.
- Nie widzę problemu. Rozumiem że rozmawialiście?
- Tak, rozmawialiśmy- opuszczamy sąd po czym rozchodzimy się do swoich samochodów. Ruszam w stronę domu Julki, po dotarciu na miejsce zabieram dziewczynę i ruszamy w drogę.
- Byłaś kiedyś na wsi?- pytam.
- Nie.
- Nigdy?- dopytuje. Dziwne że 26 letnia dziewczyna nigdy nie była na wsi.
- Wychowałam się w mieście, tutaj mieszkamy więc po co miałam być na wsi?
- Kosmitka z Ciebie, wiesz?
- No chyba z Ciebie. Moi dziadkowie mieszkają na wsi więc pola czy kury nie są dla mnie nowością. Twoja mina była bezcenna, szkoda że się nie widziałeś.
- Myślałem że naprawdę to twój pierwszy raz. Jeździłaś kiedyś konno?
- Na tych ogromnych bestiach? Chyba sobie żartujesz? Omijam je szerokim łukiem, konie są ładne ale na obrazku.
- Mam konie.
- Nie. Wkręcasz mnie?
- Naprawdę mam dwa konie. Mój dziadek ma konie, mój tata ma konie, moi bracia mają konie i moje siostry też mają konie.
- A twoja mama?
- Moja mama nie ma.
- Czemu?
- To nie jej świat, boi się.
- Już lubię twoją mamę, jedyna normalna w tej rodzinie- wybucham śmiechem. Pół godziny później docieramy pod dom moich rodziców. - Naprawdę macie konie- stwierdza, gdy widzi je na własne oczy.
- Przecież mówiłem- pomagam Julce opuścić samochód.
- Ale one tutaj nie przyjdą, prawda?
- Nie. Nie musisz się bać- odpowiadam i zabieram Julkę do domu.
- Ooo mamy gości- mówi mój tata otwierając nam drzwi.
- Dzień dobry.
- Cześć tato.
- Dzień dobry. Zapraszam- wchodzimy do środka gdzie mama od razu częstuje nas gorącą herbatą i ciastem.
- No to tak. Tatę już znasz ale dla przypomnienia. Tata Mariusz, mama Małgorzata, dziadek Stanisław, siostry Iga i Inga. Iga ma krótkie włosy.
- Miło mi.
- A to jest moja uparta oślica Julia- przedstawiam.
- Bo Ci ta oślica zrobi zaraz krzywdę i kto Cię uratuje?
- Krzywdy mi nie zrobisz za bardzo mnie kochasz.
- Nie bądź taki pewny.
- Wiedziałem od początku że Paulina jest lepszą partią na żonę, to wróciła księżniczka bo w Anglii bandziorów nie ma.
- Droga wolna, nie trzymam Cię.
- Trzymasz właśnie o to chodzi że trzymasz. Twoja starość mnie trzyma.
- Z kim ja się zwiazałam? Ani to ładne ani mądre.
- Trzeba było słuchać mamusi od początku naszej znajomości mówiła że nie jestem odpowiednim chłopakiem dla Ciebie.
- Zmieniła zdanie.
- Zmieniła zdanie bo zagroziłaś że wyprowadzisz się z domu jak nie pozwoli się mam spotykać.
- Grunt że poskutkowało, za to tata jest w stu procentach za Tobą.
- Gdzie On drugiego takiego trudnego pacjenta by znalazł? Idziesz na godzinę do szpitala a wychodzisz nie wcześniej niż po dwóch tygodniach. Jedyne co mu zazdroszczę to...
- Córki.
- Cierpliwości. Córkę będę miał ładniejszą.
- Kto powiedział że będziesz miał...
- Twoja starość- odpowiadam na co wszyscy wybuchają śmiechem. Dopijamy herbatę a następnie zabieram Julkę do mojego dawnego pokoju.

100 rozdziałów!!!!
Napisałam dla Was już STO rozdziałów. Dziękuję za waszą obecność, wasze miłe słowo. Jesteście wielcy, kocham Was.

Ps. Biegnę pisać dalej

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuWhere stories live. Discover now