VIII

18.5K 1.8K 548
                                    

Tak jak jej nakazano, po obiedzie Diana ruszyła do gabinetu Slughorna, uprzednio zostawiwszy swoją torbę z książkami w dormitorium. Gdy znalazła się przed drzwiami, zapukała w nie i usłyszała ze środka pozwolenie na wejście.

Oczywiście, że on już tu jest, pomyślała, gdy zamykała za sobą drzwi i patrzyła w kierunku biurka Slughorna, przy którym stał nie kto inny jak Riddle.

- O, panna Wharflock, proszę podejść! - zawołał radośnie stojący naprzeciw niego profesor, gdy brunetka zaczęła iść w ich stronę.

- Ominęło mnie coś, profesorze? - spytała grzecznie, stając obok Riddle'a i nawet na niego nie patrząc.

- Profesor dopiero zaczął mówić - odparł jej chłopak, a Diana siłą powstrzymała się od przerwócenia oczami. Postanowiła wtedy, że po prostu nie będzie się odzywać niepytana. Nie miała zamiaru się denerwować i udawać, że była tym wszystkim niesamowicie zainteresowana. Niech Riddle gada co chce i ile chce, ona nie będzie się wysilać.

- Dobrze, dobrze, moi drodzy, nie chcę was długo przetrzymywać - zaczął Slughorn. - Swoje obowiązki znacie, prawda? Wszystko przekazano wam w pociągu, jak sądzę, ja tylko dodaję, że wasze patrole będą dwa razy w tygodniu po kolacji, we wtorki i czwartki. Rozkład korytarzy też znacie, jak rozumiem.

Oboje skinęli głowami, a Diana odliczała tylko w myślach do kolejnej sesji podlizywania się przez Riddle'a.

- Poza patrolami będziecie oczywiście na bieżąco informowani o waszych dodatkowych obowiązkach, ale wystarczy na razie, że będziecie wyłapywać urwisów i świecić przykładem. Z tym ostatnim chyba nie będzie problemu, prawda? - tu nauczyciel się zaśmiał.

- Oczywiście, profesorze - potwierdził Riddle.

O, no i się zaczęło.

Czasem Diana zastanawiała się, czy on nie miał daru przewidywania przyszłości, bo odpowiadał nauczycielowi tak szybko, jakby od dawna wiedział, co tamten miał zamiar powiedzieć.

- Mam jeszcze do was jedną sprawę. W listopadzie do Ministerstwa Magii przyjeżdża kilkanaście delegacji z różnych krajów w związku z trwającą w świecie Mugoli wojną - mówił Slughorn, a zarówno Diana, jak i Tom nieco wzrdygnęli się na wspomnienie tych wydarzeń, choć z innych powodów. - W drugi dzień wizyty ma odbyć się bankiet, tu, w Hogwarcie, na którym Ministerstwo chce jak najlepiej zaprezentować naszą szkołę. Dlatego będą w nim brali udział tylko wybrani uczniowie, którzy... - tu profesor się zaciął i cicho odchrząknął - ...którzy nadają się na takie uroczystości. Wam już teraz mogę powiedzieć, że powinniście się tam pojawić.

- To będzie zaszczyt, proszę pana. Dziękujęmy za wybranie nas - powiedział Riddle wręcz z entuzjazmem, ale Diana się nie ucieszyła.

Na tym całym bankiecie będzie banda ludzi, która decyduje o tym, jak czarodzieje powinni się zachowywać w stosunku do mugolskiej wojny, by wszyscy przetrwali - a to i tak nic nie daje. Diana wiedziała to nazbyt dobrze.

- Wspaniale! Na razie to wszystko, moi drodzy. Gdybyście mieli jakieś pytania, wiecie, gdzie mnie znaleźć.

- Do widzenia, profesorze - powiedziała od razu Diana, chcąc jak najszybciej wynieść się z pomieszczenia. Spodziewała się, że Riddle zostanie tam ze swoim idolem, ale o dziwo wyszedł z gabinetu tuż za nią.

- Nie mdli cię, Riddle? - syknęła, zakładając ręce, gdy tamten zamknął za sobą drzwi.

On odwrócił się w jej stronę i popatrzył na nią z uniesioną brwią.

- Bo jak tak słodzisz Slughornowi, to mnie zbiera się na...

Riddle krótko i kpiąco się zaśmiał, przerywając jej.

- Teraz rozumiem. Jesteś po prostu zazdrosna.

Teraz była kolej Diany na roześmianie się.

- Możesz pomarzyć.

- Kłamiesz - powiedział takim tonem, jakby tym jednym słowem chciał ją zabić.

Riddle spojrzał jej w oczy. Wtedy Diana poczuła dziwne uczucie w głowie, jakby mrowienie...On próbował spenetrować jej myśli!

- Co ty robisz?! - krzyknęła o wiele głośniej, niż planowała i zrobiła krok w tył. - Jakim cudem próbujesz się przedrzeć mi do umysłu?!

- A jakim cudem ty potrafisz mnie zablokować... - powiedział cicho Riddle, patrząc na nią jakby z niedowierzaniem.

Całkowicie tym zdziwiona, Diana zrobiła niepewne trzy kroki w tył, po czym odwróciła się i szybko ruszyła w stronę pokoju wspólnego.

Była zdezorientowana, a głowa buzowała jej od myśli.Nikt nie wiedział o jej talencie, nawet Joan, a teraz pierwszą osobą, która się dowiedziała, musiał być Riddle. Znaczy, nie wiedział, że mogłaby na zawołanie wejść do jego umysłu...Ale zablokowała go bez problemu. Może to wcale nie był taki rzadki dar?

Gdy dotarła do dormitorium, postanowiła to sprawdzić na Joan. Usiadła na łóżku obok niej i zaczęła jej opowiadać o tym, co powiedział Slughorn i spojrzała szatynce w oczy.

Diana bez problemu wdarła się do umysłu Joan, bez nawet najmniejszej próby blokowania, ba, przyjaciółka chyba nawet się nie zorientowała, że ktoś chce przeczytać jej myśli. Dlatego brunetka przestała i zdecydowała się to sprawdzić na jeszcze kilku innych osobach.

- Ta delegacja to w ogóle bzdura - burknęła Diana, opowiedziawszy Joan o bankiecie. - Chcą nas uchronić od wojny Mugoli, a i tak wpuszczają szlamy do szkoły.

Joan westchnęła. Już wtedy wiedziała, że zaczynała się bardzo napięta rozmowa, ale nie miała zamiaru odpuścić. Choć z przyjaciółką zazwyczaj doskonale się dogadywały, ten temat był jedynym, który wywoływał pomiędzy nimi burzę. W tej kwestii zresztą szatynka nie zgadzała się z większością Ślizgonów, którzy wszędzie chwalili się faktem, że byli "czystej" krwi.

- Diana, to nie jest przecież wina tych dzieci, które przychodzą do Hogwartu - powiedziała powoli i spokojnie, starając się nie rozdrażnić swojej rozmówczyni. - Poza tym nie ma czegoś takiego jak czysta czy brudna krew.

- Właśnie że jest, Joan - odparła od razu brunetka, już mocno zdenerwowana. - Mugole to bestie, mam ci jeszcze raz opowiedzieć, co zrobili mojej matce?! - krzyknęła, wstając.

Joan wzięła głęboki oddech, odrzucając swoje długie włosy na bok.

- Diana, ja rozumiem, że to nie jest powód do radości, ale...

- Nie, Joan, nie rozumiesz - przerwała Diana ze wzrokiem wbitym w podłogę. - Ty masz oboje rodziców, nikt ci nikogo nigdy nie zabrał.

- Zatem dlatego będziesz się rzucać na każdego Mugola na drodze?! - teraz Joan była już też na nogach. - Tylko dlatego, że kilku z nich...

- Oni wszyscy tacy są, Joan, nie widzisz tego?! - odwrzasnęła jej Diana. - Mój ojciec był w Londynie, miasto jest zniszczone. Mugole prowadzą tę cholerną wojnę i czują się bezkarni. Ten cały Kodeks Tajności to bzdura. Powinniśmy im pokazać, kto tu tak naprawdę ma władzę. Gdyby czarodzieje wkroczyli do wojny, nie mieliby szans. Powinniśmy to zrobić.

- I co chcesz osiągnąć, Diana? - zapytała Joan, podchodząc do przyjaciółki. - Nie zmienisz tego. Chyba, że chcesz złamać Kodeks Tajności, to droga wolna, niech cię zamkną i zobaczymy, czy dalej będziesz miała taki zapał.

Brunetka już chciała coś odkrzyknąć, ale po chwili wahania zrezygnowała i ciężko opadła na łóżko, ukrywając twarz w dłoniach i dając swoim włosom ją zasłonić.

- Chcę z powrotem swoją mamę.

Pact With The Devil • Tom RiddleOnde histórias criam vida. Descubra agora