X

17.9K 1.9K 457
                                    

- Joan, weź mi coś powiedz, bo ja chyba zwariowałam - wydyszała Diana, zajmując miejsce obok swojej przyjaciółki podczas śniadania.

- Gdzieś ty była? - spytała szatynka, ze zdumieniem przyglądając się zmęczonej dziewczynie.

- Nieważne - Diana pokręciła głową, poprawiając swój krawat, po czym odwróciła się w stronę Joan. - Posłuchaj, bycie wężoustym, rozmawianie z wężami...To bardzo rzadki dar, tak?

- No...Tak? - odparła jej nadal skołowana długowłosa.

- Salazar Slytherin to jest jedyna zdolna do tego osoba, która mi w ogóle przychodzi do głowy - powiedziała Diana bardziej do siebie niż do Joan.

- Do czego zmierzasz?

Brunetka odrzuciła włosy, gapiąc się tępo w swój talerz, jakby próbując to wszystko przetworzyć.

- Chcę tylko wiedzieć, czy mam już omamy, czy nie - powiedziała po chwili ciszy, po czym jak gdyby nigdy nic zaczęła nakładać sobie omleta na talerz.

- Słyszałaś, żeby ktoś tak mówił?

Dosłownie w tym momencie Riddle wszedł do Wielkiej Sali, a Diana od razu uniosła wzrok. Miał jak zwykle swoją zobojętniałą minę i wcale nie wyglądał na kogoś, kto przed chwilą zrobił coś złego. Usiadł samotnie, z dala nawet od swojej paczki i spokojnie rozpoczął jedzenie.

- Nie jestem pewna... - odparła brunetka, z niedowierzaniem patrząc na to, jak niewinnie wyglądał chłopak.

Przez kilka kolejnych dni Diana uważnie obserwowała Riddle'a, ale nie zauważyła, żeby ponownie używał mowy węży czy w ogóle znowu coś knuł - no poza tym, że miał kolejne spotkanie ze swoją świtą. Brunetka znowu przedarła się do myśli Avery'ego i znowu zobaczyła to samo: brunet opowiadał o mugolach i o tym, że nie powinni uczyć się w Hogwarcie.

Zupełnie tak, jak uważała Diana. Dlatego chciała wiedzieć o tym więcej - a kto inny będzie siè najlepiej na tym znał, jeśli nie sam Riddle?

Postanowiła zacząć go wypytywać podczas ich pierwszego wspólnego patrolu w drugim tygodniu szkoły. Po kolacji poszła się nieco odświeżyć do dormitorium, pożegnała się z Joan i ruszyła na korytarz na czwartym piętrze, gdzie miała się stawić. Idąc jednak po schodach prowadzących z trzeciego poziomu natrafiła na osobę, którą najmniej w świecie chciałaby wtedy zobaczyć.

- Diana! - zawołał Edward, na którego widok brunetka przymknęła oczy i westchnęła głęboko. - Tu jesteś, tyle mnie unikasz ostatnio. Nawet nie mieliśmy okazji porozmawiać.

- Hm, ciekawe dlaczego - zawołała dziewczyna, starając się go jak najszybciej wyminąć.

- Ty mi powiedz - zaśmiał się chłopak, a Diana przygryzła wargę.

- Edward, idź stąd zanim zacznę odbierać punkty naszemu własnemu domowi. Zejdź. Mi. Z oczu - powiedziała stanowczo, patrząc na niego spojrzeniem mordercy. Szatyn zdawał się być tym niewzruszony i zaczął się do niej zbliżać.

- Diana...

- No proszę, proszę - Edwardowi przerwał trzeci głos, a gdy Diana odwróciła głowę w jego stronę, naturalnie ujrzała Riddle'a.

Zbliżał się do nich powoli i wtedy dziewczyna zdała sobie sprawę, jaka przepaść - zarówno intelektualna, jak i wyglądowa - istniała pomiędzy dwoma chłopcami. Brunet był jak rzeźba, dzieło skrupulatnego artysty, który chciał odtworzyć samo piękno i idealne proporcje. Natomiast szatyn przypominał bardziej gobliny pracujące w Banku Gringotta niż nastoletniego czarodzieja. Jednak w tamtym momencie Dianie nie leżał widok żadnego z nich - Edward był nachalny, a Riddle (czego była pewna) miał właśnie zamiar powiedzieć coś wrednego wobec niej.

Pact With The Devil • Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz