LXXIX

13.8K 1.5K 284
                                    

Diana stała na środku łazienki, zastanawiając się, czy powinna mu wierzyć, czy nie. Coś jednak podpowiadało jej, by mu zaufać, coś pchało go do niej... Dziewczyna już dawno nie czuła tak silnej magii wirującej w powietrzu.

- To też przestroga dla ciebie, byś tu sama nie przychodziła - powiedział nagle Riddle, uzupełniając swoje wcześniejsze słowa.

- Nie mam zamiaru - syknęła Diana, a Tom uśmiechnął się triumfalnie.

- Bardzo dobrze. Chodź już.

Diana miała wrażenie, że jakieś niewidzialne ręce wręcz popchnęły ją w stronę Toma. Sama nadal miała wątpliwości i miałaby je bez względu na to, jak wiele razy by ją zapewniał o bezpieczeństwie. Nauczyła się już, że Tomowi nigdy nie można było w pełni ufać.

Choć był to już drugi raz, zejście do Komnaty Tajemnic wcale nie było mniej emocjonujące niż za pierwszym. Diana powoli kroczyła za Tomem, starając się nie wychylać i nie patrzeć na kości, po których trzeba było stąpać, by dotrzeć do włazu.

Riddle syknął coś w języku węży, a właz otworzył się.

- Patrz w dół - nakazał, a Diana nie miała zamiaru go nie słuchać. Szli powoli przez rozległą komnatę, w której każdy krok odbijał się echem. Bestii jeszcze nie było, bo czekała na wezwanie, ale dziewczyna wolała dmuchać na zimne.

Tom odłożył wór, który lewitował przy sobie cały ten czas tuż przed ogromnym posągiem Salazara Slytherina, a następnie wykonał kilka kroków w tył. Kolejny raz wybrzmiał przenikliwy głos Toma, syczący coś, co rozumiał tylko on i bazyliszek. Gdy bestia pojawiła się (Diana tylko to usłyszała, bo stanęła tyłem do posągu, zza którego wypełzła kreatura), chłopak znowu jej coś powiedział, a następnie zwrócił się do Ślizgonki:

- Już. Zajął się jedzeniem.

Diana odwróciła się powoli i rzeczywiście, bazyliszek nie był skierowany już w ich stronę, a z boku brutalnie rozdzierał kłami worek i pożerał to, co w nim było. Na to dziewczyna również wolała nie patrzeć, bo zbierało się jej na wymioty. Skupiła za to swoją pełną uwagę na Tomie, którego twarz stanowiła miłą odskocznię od tych obrzydliwych scen, nawet pomimo jego ponurej miny.

- Kiedy go wypuścisz? - zapytała, na co stojący dwa metry od niej Tom prychnął.

- Kiedy będziemy mieli alibi - odparł oczywistym tonem, ale Dianę najbardziej zdziwiło to, że powiedział "my". - Ktoś chyba zauważy, jeśli zacznie ginąć część uczniów... - zaczął z sarkazmem, automatycznie zamieniając strach swojej rozmówczyni na wściekłość.

- Nie rób ze mnie idiotki - burknęła Diana, ale Tom pozostawał niewzruszony.

- To nie zadawaj głupich pytań.

Ślizgonka policzyła do dziesięciu, by nie wybuchnąć i powoli podeszła do chłopaka, utrzymując jednak dystans.

- Mimo wszystko... Merlinie, ciężko mi uwierzyć w to, że to wszystko wreszcie się ziści. Wreszcie pozbędziemy się szlam, przynajmniej ze szkoły, a później...

- Oczywiście, że się ziści. Jak podpisywałaś pakt, to czego się spodziewałaś? - przerwał jej Tom, patrząc na nią z uniesioną brwią. Diana westchnęła głęboko.

- Wtedy jeszcze... Po prostu nie chciałam pęknąć. Teraz... Wierzę w ciebie i w to wszystko. - Tu podeszła do niego jeszcze bliżej i spojrzała mu prosto w oczy. - I nie mogę się doczekać.

Zapadła cisza, przerywana jedynie odrażającymi dźwiękami wydawanymi przez zajadającego się bazyliszka. To wszystko działo się jednak jakby za szybą, w tle, daleko, gdzieś poza zasięgiem Toma i Diany, bo oboje, patrząc sobie w oczy, skupili się na czymś innym...

Wokół nich wirowała magia, silna magia, taka, której oboje jeszcze nigdy nie doświadczyli. Mieli pewność, że nie było to wywołane przez samą komnatę, bo niczego podobnego nie spotkali tam wcześniej.

Jakieś zaklęcie zostało przerwane. Tom to poczuł, był pewien, że właśnie przerwała się jakaś magiczna nitka, jakby ktoś zdjął z niego klątwę... A pod żadną przecież nie był. Zalał go gorąc, okrutny, taki, który nie miał prawa wystąpić w chłodnej komnacie znajdującej się głęboko pod ziemią. Nie wiedział, co to było, nie rozumiał tego wszystkiego poza tym, że miało to związek z magią.

Diana tego nie czuła - poza stale wirującą magią. Patrzyła na Toma zdeterminowana i miała wrażenie, że chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie nic z siebie nie wydobył. Wskazał tylko gestem na wyjście, do którego ostatecznie ruszyli.

Przez kolejne kilka tygodni nie działo się nic wyjątkowego poza tym, że wszyscy szóstoklasiści rozpoczęli naukę deportacji. Diana miała jednak nieodparte wrażenie, że Riddle stał się dla niej minimalnie milszy. To, że z nim jadła, stało się już codziennością i jedynymi osobami wciąż nieakceptującymi ich "związku" były nadal liczne wielbicielki Toma, szczególnie te młodsze.

W międzyczasie dziewczyna wymyśliła też prezent dla niego, którym miało być nowe zaklęcie, spektakularne i przede wszystkim takie, które znaliby tylko oni dwoje. Choć miała już w tym trochę doświadczenia, nadal kończyło się to wieloma oparzeniami na rękach, które starała się skrupulatnie ukrywać, by nie popsuć niespodzianki.

Szczególnie pilnowała się na patrolach, które od grudnia znowu zaczęły się dla niej i Toma. Mimo że on mógłby bez problemu ją uzdrowić, wtedy nie o to chodziło.

Przyszedł śnieg, a z nim prędko przerwa świąteczna. Tom i Diana o niej nie rozmawiali - on był przekonany, że ona jak zawsze wracała do domu. Nie miał jednak pojęcia, że ze względu właśnie na niego i na nieobecność jej ojca, Diana listownie poinformowała Jennę, że nie wraca wraz ze swoimi kuzynami na święta do domu. Dostała także list od ojca, któremu dobrze wiodło się w USA, a który w ramach prezentu świątecznego wysłał jej nową, piękną szatę wyjściową.

Zanim jednak przerwa się rozpoczęła, dzień przed miało odbyć się coroczne przyjęcie u Slughorna, na które zaprosił wybranych uczniów. Tom i Diana naturalnie znajdowali się na liście gości, a chłopak uważał całe wydarzenie za doskonałą okazję na zrealizowanie jednego ze swoich celów.

- Posłuchaj mnie uważnie - powiedział do Diany na patrolu przy opustoszałej bibliotece dzień przed przyjęciem. - Zostaniemy do końca, do samego końca - syknął grożącym tonem. - Ty wyjdziesz pierwsza i na mnie zaczekasz, a wtedy będę mógł porozmawiać ze Slughornem.

- O czym? - Diana uniosła brew.

Tom rozejrzał się, choć był prawie pewny, że nikt ich nie słyszał.

- Slughorn wie coś o horkruksach i tylko w ten sposób mi powie. - Tom mówił cicho, ostrożnie, prawie prosto do ucha dziewczyny. - Przejrzeliśmy już każdą książkę w tym zamku. Widziałaś, że nie ma nic o tym.

- Dobra, wszystko wiem - odparła Diana. - Mam nawet nową sukienkę, Slughorn jeszcze pomyśli, że się staramy.

Tom spojrzał na nią z uśmiechem niby zadowolonym, a niby szyderczym.

- No, ty dopiero zaczynasz się starać.

Diana zmierzyła go wzrokiem, prychając. Nie miał pojęcia, na co się wtedy pisał.

- To zobaczysz jutro, jak się bardzo postaram.

Pact With The Devil • Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz