XCIV

12.6K 1.5K 518
                                    

Pomimo chaosu w szkole, na początku maja Tom, Diana i większość uczniów z ich roku zdali test na teleportację. Wszystkich w zamku najbardziej przejmowały jednak kolejne ataki, przez które odwołano nocne lekcje astronomii.

Nauczyciele wciąż nie potrafili znaleźć przyczyny tych wydarzeń, co Tomowi i Dianie dawało poczucie spokoju. Odkąd jednak pojawiły się plotki o tym, że szkoła może zostać zamknięta, Riddle zaczął chodzić zestresowany. Diana naturalnie to odczuwała i zastanawiała się, co było tego przyczyną - nie mógł obawiać się wykrycia, mieli doskonale przećwiczony plan na moment, gdy ktoś w końcu zginie, mieli alibi, mieli nawet Slughorna...

Choć Diana pytała go o powody tego zestresowania, tym razem nic nie udało się jej z niego wyciągnąć. Zrobił się dla niej skrajnie oschły jak kiedyś i odrzucał jakąkolwiek czułość.

Diana otrzymała też kilka przerażonych listów od Jenny, która wiedziała, co działo się w zamku od swoich synów. Dziewczyna zapewniła jednak ciotkę, że pilnowała kuzynów i "włos im z głowy nie spadnie". Tego Diana mogła być zresztą pewna, bo przecież młodsi kuzyni byli jak najbardziej czystej krwi.

Wszystkie sprawy związane z Komnatą Tajemnic dla niej odeszły jednak na bok trzynastego czerwca. Dziewczyna prawie podskoczyła, gdy znalazła w jednej z książek znajome imię i to, co przeczytała na jego temat. Był to wieczór spędzany przez nią w dormitorium, jednak Diana nie miała zamiaru czekać - prawie wybiegła z pomieszczenia z ciężką księgą w dłoni i z nadzieją, że znajdzie Toma w pokoju wspólnym. Nie było go tam jednak, zapewne dlatego, że w środku znajdowało się zbyt wiele osób.

Podeszła więc do drzwi męskiego dormitorium chłopców z jej roku i zaczęła pukać jak szalona.

- Avery, otwieraj mi! - wrzasnęła, a dopiero wtedy drzwi się otworzyły.

- Co jest? - zapytał nieco przerażony blondyn, starając się zachować dystans pomiędzy sobą a dziewczyną.

- Jest tu Tom? - zapytała z pretensją, a on od razu pokręcił głową.

- Wyszedł kilka minut temu.

- Cholera! - jęknęła Diana i odeszła pospiesznie w kierunku wyjścia z pokoju wspólnego, licząc, że dzięki łączącym ich więzach go znajdzie. - Gdzie ty jesteś, Riddle, jak jesteś potrzebny? - mruknęła sama do siebie, po czym nagle stanęła jak wryta tuż przed wyjściem. Znak na jej przedramieniu zaczął ją parzyć i pulsować, a kiedy na niego spojrzała, zauważyła, że zrobił się ciemniejszy niż był zazwyczaj.

Teraz to Tom ją wzywał...

Diana nieco się przeraziła. Pierwszy raz użył znaku, by ją przywołać. W świetle tego, że ostatnimi dniami był wybitnie rozdrażniony i jeszcze bardziej niemiły niż zazwyczaj, to bała się tego spotkania.

Różdżką odesłała książkę do swojego dormitorium, a następnie wyszła z pokoju wspólnego. Sama nie wiedziała, gdzie idzie - to znak jakby ją prowadził, podczas gdy ją samą zaczęły ogarniać niesamowicie silne uczucia: radość, rozdarcie, wściekłość, a najbardziej jakiś ogromny obłęd i szok, z których nie mogła się otrząsnąć. To nie były jednak jej emocje...

Kiedy Diana zauważyła, że znak prowadzi ją w kierunku łazienki dziewczyn, była już prawie pewna tego, co się stało. Jakby już wtedy odczuwała mało emocji, doszła jeszcze ekscytacja i zniecierpliwienie.

Wreszcie kilka metrów przed łazienką zobaczyła Toma zmierzającego w jej kierunku. Już po chwili niewerbalnie przekazał jej krótką wiadomość.

Stało się.

Obłęd, tym razem jej własny, opanował i Dianę. Dziewczyna stała bez ruchu i wpatrywała się w niego przez moment w szoku oraz podziwie jednocześnie. To on kazał zabić. Ale ona czuła się, jakby też to zrobiła.

- Chodźmy stąd - powiedział nagle i wskazał na schody, którymi mieli jak najszybciej się stamtąd usunąć. Ciekawość Diany nie pozwalała jej jednak na nic czekać.

- Ale kto to? Co to za szlama? - zapytała z ekscytacją. Serce biło jej młotem, a ona sama drżała, już sama nie wiedząc, z czego.

- Cicho bądź - burknął Tom, rozglądając się, by upewnić się, że nikt ich nie słyszał. Nie przeszli jednak więcej niż kilkunastu metrów, gdy usłyszeli przeraźliwy, damski krzyk. Oboje zatrzymali się nagle i spojrzeli po sobie.

- Ktoś ją znalazł - powiedział Tom bardziej do siebie niż do Diany, podczas gdy jakiś dziewczęcy głos gdzieś za nimi wołał na cały zamek: Morderstwo! Morderstwo!.

Oboje na chwilę zmroziło. Z jednej strony chcieli tam stać i patrzeć, jak sytuacja się rozwinie, a z drugiej zdrowy rozsądek nakazywał wynieść się stamtąd jak najszybciej.

Wkrótce usłyszeli kroki. Nauczyciele patrolujący korytarze zbliżali się do nich i nie było już drogi ucieczki. Diana widziała, że Tom po części chce złapać za różdżkę, więc ona złapała go za rękę.

- Zostaw to mnie - wyszeptała, a zaraz po tym stanęło przed nimi dwoje nauczycieli.

- Panno Wharflock, panie Riddle, co tutaj robicie?! - zawołała roztrzęsiona profesor Merrythought, która stanęła przed nimi razem z profesorem Conollym. - Co tu się stało?!

Diana przyjęła rozpłakany głos w mniej niż pięć sekund.

- Pani profesor, tam ktoś nie żyje! - zawołała, udając przerażenie. - Tom widział, jak ktoś się tu kręci. Mówiłam mu, żebyśmy wracali, ale on się uparł, by odesłać ich do łóżek dla bezpieczeństwa, a teraz to... Przyszłam tu i ktoś... Tom znalazł ciało... Merlinie, Tom, tak się bałam o ciebie... - wypowiadając ostatnie słowa, rzuciła mu się na szyję i zaczęła "płakać" mu w ramię, tak, jak to kiedyś ustalili. Chłopak był trochę zaskoczony, ale szybko podłapał cały jej teatrzyk.

- Spokojnie, kochanie, spokojnie. Już dobrze... - mówił, starając się wypaść jak najbardziej wiarygodnie i niewinnie. Diana cieszyła się, że nauczyciele nie widzieli jej oczu, gdy usłyszała słowo kochanie.

- Kto nie żyje? - zapytał przerażony Conolly.

- Jakaś dziewczyna, profesorze - odparł Tom spokojnie, gładząc Dianę po plecach. - To damska łazienka, nie wchodziłem tam, ale słyszałem krzyk... Chciałem ich tylko zagonić do dormitoriów... Jestem roztrzęsiony...

- Wracajcie do siebie natychmiast - nakazała Merrythought stanowczo. - I wyjmijcie różdżki przed siebie.

Tom skinął głową. Wycofał się nieco i wyjął różdżkę, a Diana po chwili zrobiła to samo, udając, że ociera łzy i pociąga nosem.

- Chodź, Diana... Już wszystko dobrze... - powiedział Tom, ostentacyjnie ją obejmując, by poprowadzić ją tak do lochów. Conolly i Merrythought wyminęli ich, a następnie pobiegli w kierunku innych nauczycieli, którzy gromadzili się już przed łazienką.

- Zasłużyłam chyba na nagrodę za tamtą scenę - powiedziała Diana dumnie, chowając wraz z Tomem różdżki, gdy znaleźli się już w lochach.

On jednak się nie odezwał. Wszedł do pokoju wspólnego, a następnie do swojego dormitorium i zostawił ją bez słowa. Choć Diana była wściekła, bo właśnie go wyratowała, wolała z nim wtedy nie zadzierać - przed chwilą zabił i nie było wiadome, do czego jeszcze był zdolny. Tylko dlaczego wciąż był taki oschły jak wcześniej? Wreszcie się udało, wreszcie zginęła jakaś szlama...

Diana miała się niedługo dowiedzieć.

Pact With The Devil • Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz