CXX

12.6K 1.4K 534
                                    

Rozdział dedykuję tym cudownym dziewczynom z mojego kierunku, które miałam okazję dziś poznać 💞

~

Dwa dni przed sylwestrem, a zatem też przed urodzinami Toma, Diana dostała list, który nie zwiastował niczego dobrego. Jej ojciec poinformował ją, że wracał za miesiąc do domu, a to oznaczało, że Riddle musiał stamtąd zniknąć. Dziewczyna nie wiedziała, co byłoby trudniejsze - namówić Riddle'a na mieszkanie z jej ojcem, czy namówić ojca na mieszkanie z chłopakiem... Zdawała sobie sprawę, że Roger miałby zapewne obawy natury damsko-męskiej w takiej sytuacji, a najgorsze było to, że te obawy już się spełniły.

Diana postanowiła nie mówić o tym Tomowi, dopóki nie znajdzie jakiegoś rozwiązania. Mimo wszystko, mimo nie za miłych dyskusji, humorów, uszczypliwości nie wyobrażała sobie już nie mieszkać z chłopakiem, w którym bez pamięci się zakochała... Olśniło ją w nocy przed jego urodzinami.

Była trzecia nad ranem, ale Diana wiedziała, że ponownie nie zaśnie, dopóki czegoś nie sprawdzi. Chciała niemal bezszelestnie ześlizgnąć się ze swojego łóżka, nie chcąc obudzić Toma, który spał spokojnie tuż obok, oddychając równomiernie. Mimo to, chłopak ją usłyszał, czy też raczej poczuł.

- Dokąd idziesz - zapytał, choć brzmiało to bardziej jak stwierdzenie. Jego głos, zaspany i cichy gdzieś w ciemnościach wywołał u Diany gęsią skórkę.

- Śpij, muszę tylko coś sprawdzić - odparła, wciąż siedząc bokiem na łóżku. Chciała wstać, ale Tom nagle zaczął szukać czegoś po omacku na jej lędźwiach, aż złapał kawałek jej koszuli nocnej. Przyjemny dreszcz przeszedł Dianę, a ona sama przełknęła ślinę.

- Dokąd idziesz - powtórzył Tom z tą samą intonacją.

Diana nie miała pojęcia, że ledwo kojarzył, a jakiś koszmar senny, spowodowany samotnością, która go zawsze nękała, wmawiał mu, że gdy ona pójdzie, znowu zostanie na zawsze sam. I wbrew temu, co Tom mówił głośno, jego wnętrze wiedziało, że tak naprawdę nie chciał już zostawać bez nikogo.

- Idę coś sprawdzić w pokoju ojca, zaraz wrócę - odparła zgodnie z prawdą, ale Tom był jak w transie i wcale nie pamiętał wtedy o tym, że nie mogła go okłamać.

- Na pewno? - wychrypiał, irytując ją niemiłosiernie, a jednocześnie trochę dziwiąc.

- No nie mów, że będziesz tęsknił - szepnęła, przewracając oczami sama do siebie w ciemnościach.

- Wróć - odparł tylko, ostatecznie ją puszczając, a Diana zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem jej się to nie śniło.

Wstała wreszcie i ruszyła do pokoju ojca tuż obok z zamiarem znalezienia pewnych dokumentów. Przypomniało jej się, że rodzice jej matki, gdy oboje umierali na smoczą ospę, zapisali córce całą swoją posiadłość. Carol nie zdążyła jednak dopełnić formalności, a Diana była przekonana, że w testamencie musiał być jakiś zapis, który pozwoliłby jej otrzymać nieruchomość. Nawet, jeśli przepisany był na jej ojca, on na pewno by jej to wszystko oddał... Wcześniej w ogóle o tym nie myślała, bo nie było jej to do niczego potrzebne, ale teraz...

Zaczęła przeszukiwać dokumenty w biurku ojca, co szło jej raczej opornie, bo światło różdzki drażniło ją w oczy. Dopiero po chwili dotarło do niej, że mogła zrobić to o wiele szybciej.

- Accio testament dziadków - wyszeptała, wyciągnąwszy różdżkę przed siebie.

Z szuflady za niej wystrzeliła nagle teczka, która wylądowała w jej rękach. Diana otworzyła ją i zaczęła mrużyć oczy, by móc cokolwiek z tego rozczytać. Podskoczyła jednak nagle, kiedy przeczytała ten fragment, o który najbardziej jej chodziło.

W przypadku śmierci bądź innej okoliczności, która uniemożliwi odebranie przez panią Carol Wharflock ustanowionych tym testamentem dóbr, dobra te przechodzą na:
a) w przypadku wcześniejszego przepisania dóbr przez panią Wharflock na wybraną osobę na tę osobę;
b) w przypadku nieprzepisania dóbr na nikogo - na najstarszego potomka pani Carol Wharflock z dniem ukończenia przez niego/nią siedemnastu lat;
c) w przypadku braku potomka i wyznaczonej osoby - na małżonka pani Carol Wharflock;
d) w przypadku braku potomka, wyznaczonej osoby i niemożności bądź śmierci małżonka, dobra zostną przeznaczone na licytację.

- Mamy to... - szepnęła Diana sama do siebie, uśmiechając się złowieszczo. Obiecała sobie, że jeszcze tego samego dnia pójdzie do Ministerstwa i dopełni wszystkich formalności, a to wszystko będzie też idealnym prezentem dla Toma.

Wzięła teczkę ze sobą do pokoju, by następnego dnia jej nie zapomnieć i po odłożeniu dokumentów na biurko, weszła z powrotem do łóżka.

- Wróciłaś - mruknął wciąż niezbyt świadomy Tom, kiedy przykrywała się kołdrą. Dziewczyna westchnęła cicho.

- A gdzie niby miałam uciec, Tom?

Jednak Riddle jej już nie odpowiedział. Odwrócił się tyłem do niej, jakby zaznaczając koniec rozmowy i zasnął natychmiast. Diana westchnęła ponownie, kładąc się wygodniej i na moment wpatrzyła się w jego plecy, które ledwo widziała w ciemnościach.

- Ty nawet nie rozumiesz, że ja cię kocham... - szepnęła bardziej do siebie niż do niego, a następnie przymknęła oczy. Nie sądziła nawet, że to usłyszy, a pod osłoną nocy była gotowa na takie wyznanie.

Ale powiedzieć mu to w twarz przy świetle dnia?

To było awykonalne.

Diana z ekscytacji i tak nie spała zbyt dobrze, więc już o piątej nad ranem poddała się i ruszyła do kuchni - tym razem Tom się nie obudził. Były jego urodziny, więc postanowiła przygotować mu śniadanie, zostawić je, a potem od razu pójść do Ministerstwa.

Pomimo że była dorosła, nadal wyglądała bardzo młodo i urzędnicy nie traktowali jej zbyt poważnie - to tylko dodawało oliwy do ognia, zwiększało jej nienawiść do systemu kraju, który wspierał mugoli, pozostawiał ich bezkarnych... Diana nie należała jednak do osób, którym po prostu się odmawiało. Powołała się na swoją babkę, a także na Scamanderów i dostała wszystko, czego chciała.

Gdy wróciła do domu, Tom jadł już to, co mu zostawiła. Wchodząc do kuchni, uśmiechała się triumfalnie, trzymając otrzymane w Ministerstwie za plecami. Jej dobry humor naturalnie nie spodobał się chłopakowi, który nie pamiętał zupełnie nic z poprzedniej nocy. Nie spytał nawet, co ją cieszyło, tylko spojrzał na nią z uniesioną brwią, pytając w ten sposób, o co chodziło.

- Wszystkiego najlepszego - powiedziała, podchodząc do niego wciąż z dokumentami za sobą. Tom nie podziękował, nadal nieprzyzwyczajony do tego, że ktokolwiek o niego się martwił w czasie urodzin.

- Co ty robisz?

- Mam dla ciebie prezent, ot co - odparła oczywistym tonem i już chciała mu pokazać dokumenty, ale powstrzymała się. Wpadła na lepszy pomysł na to, jak mogłaby zrobić na nim nawet większe wrażenie.

- Nie - powiedziała sama do siebie, różdżką ukrywając dokumenty.  - Zabiorę cię tam, wtedy zobaczysz, co to takiego.

Tom nie odpowiedział na to nic niemiłego, bo szczerze go zaintrygowała. Nawet on lubił prezenty, zwłaszcza, że nigdy ich nie dostawał, a ona dała mu doznać to zupełnie nieznane mu uczucie... Zresztą nie tylko to uczucie.

Diana przeszła wokół stołu, by stanąć za nim, a następnie położyła dłonie na jego ramionach i schyliła się, by mówić mu prosto do ucha:

- Wieczorem też mogę mieć dla ciebie niespodziankę na urodziny i ten nowy rok. Tylko najpierw musisz gdzieś ze mną iść.

Tom nie odpowiedział, ale Diana dobrze czuła, co o tym myślał.

Pact With The Devil • Tom RiddleTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang