XC

14K 1.5K 754
                                    

Następnym dniem był piątek, a zatem dniem szkolnym. Tom musiał wyjaśnić magiczną nieobecność Diany na lekcjach, więc z samego rana udał się do Slughorna, by poinformować, co się z nią działo. Był przecież przykładnym uczniem i chłopakiem, a przynajmniej w to miał wierzyć Slughorn.

Wytłumaczył mu prędko, że dziewczyna czuła się zbyt źle, by nawet zaprowadzić ją do skrzydła, więc polecił jej zostać w dormitorium i obiecał, że jak tylko się lepiej poczuje, to osobiście przekaże ją pod opiekę pielęgniarce.

Tymczasem Tom wcale nie zostawił Diany w dormitorium, a ona nie miała pojęcia, gdzie była tak naprawdę.

Obudziła się na sporym, wygodnym łóżku, pełnym ciepłych kocy, kołder i poduszek, a mimo tego czuła się fatalnie. Głowa jej pękała, nos był zupełnie zatkany, a ona czuła się szczególnie ohydnie, bo od gorączki była cała spocona. Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i z trudem, gdyż jej głowa wręcz pływała, przyjrzała się pomieszczeniu, w którym się znajdowała.

Było ni wielkie, ni małe, jasne, a łóżko znajdowało jego centralną część. Poza nim i małą szafką nic innego się w nim nie znajdowało... Nie było nawet drzwi.

Diana nie pamiętała za wiele z poprzedniej nocy. Miała przed oczami tylko gorączkę i kojarzyła, że przyszedł do niej Tom... Ale nie wiedziała, co dalej. Nie miała pojęcia, dokąd ją zaprowadził, nie poznawała miejsca, w którym była - liczyła tylko, że nawet Riddle nie był na tyle sprytny, że wyprowadził ją z Hogwartu...?

Ku swojej radości, Diana odnalazła na szafce swoją różdżkę. Od razu użyła jej do odetkania sobie nosa, ale to tylko naprawiło jeden z jej problemów.

- Merlinie, dajcie mi prysznic... - mruknęła, czując odrazę do samej siebie.

Wtedy w rogu pokoju pojawiła się w pełni wyposażona kabina prysznicowa - zupełnie znikąd.

Diana zamarła na moment. Zaczęła się rozglądać z przerażeniem, myśląc, że Tom gdzieś się schował i cały czas ją obserwował, co wcale by jej nie zdziwiło.

- Homenum Revelio - powiedziała, wystawiając różdżkę przed siebie.

Była sama. Nie odczuwała też jego obecności... Zatem skąd pojawiła się tam ta kabina? Dziewczyna powoli zeszła z łóżka, nie puszczając różdżki i podeszła do niej powoli. Wciąż nie ufała temu wszystkiemu.

- Specialis Revelio.

Znowu nie stało się nic. Diana jednak pozostawała podejrzliwa i postanowiła sprawdzić coś jeszcze.

- Chciałabym mieć świeżą pościel - powiedziała ostrożnie.

Cała pościel na łóżku od razu się zmieniła i ułożyła wręcz perfekcyjnie. Diana przygryzła wargę.

- No dobra... Czyli nie oszalałam...

Ostatecznie Diana skorzystała z prysznica, zażyczyła sobie też nową piżamę, a wszystko do niej przyszło. To samo było z zegarem, który pokazywał, że już dawno było po śniadaniu i po początku lekcji... Problem pojawił się jednak, gdy poprosiła o jedzenie - nic się nie stało. Domyśliła się, że było związane to z tym, że nie dało się wyczarować nic jadalnego.

Nie znalazłszy drzwi, wykończona chorobą Diana położyła się z powrotem, marząc jednak o jakimś dobrym śniadaniu, bo poprzedniego dnia opuściła kolację.

Tom był na zielarstwie, kiedy poczuł, że Diana się obudziła. Po części odczuwał jej zmęczenie, a zaraz po tym zaskoczenie spowodowane pojawieniem się prysznica. Po tamtej lekcji był lunch, więc miał on szansę na pójście do niej.

Znudzona Diana zażyczyła sobie książki do poczytania i próbowała się  nią zająć, gdy nagle tuż naprzeciwko łóżka pojawiły się masywne, drewniane drzwi, które już skądś znała, a w nich pojawił się Tom.

- To ty czy mi się jeszcze wydaje? - zapytała w szoku, odkładając książkę. Tom uśmiechnął się z satysfakcją: liczył na to, że trochę namiesza jej w głowie tym, gdzie ją zostawił. Ją jednak trochę ucieszył fakt, że się pojawił i że był w szacie - czyli byli jeszcze w szkole.

- Nie zadawaj głupich pytań - syknął, odsyłając różdżką naczynia z jedzeniem i piciem na jej szafkę.

- Aż zapomniałam przez tę noc, jaki ty czasem potrafisz być czarujący - wymamrotała Diana, trąc oczy.

- Powinnaś mi dziękować, że jesteś tu, a nie w dormitorium - burknął Tom, opierając się rękami o drewniany koniec łóżka.

- Dzięki ci, o boski - odparła Diana, unosząc ręce i kłaniając się ostentacyjnie. Choć mówiła z sarkazmem, w duchu rzeczywiście była mu za to trocht wdzięczna.

- Powiedz mi, gdzie jestem - zażądała.

- To jeszcze nie wiesz? - zakpił Tom ze śmiechem. Diana założyła ręce, czując narastający ból głowy. Tak bardzo nie miała siły się z nim kłócić, a jednocześnie nie potrafiła odpuścić.

- Gdybym wiedziała, tobym się nie pytała.

- Nie narzekaj - warknął Tom. - Slughorn myśli, że leżysz w dormitorium, więc nie wychodzisz stąd.

- Co...? Ale... Co? - Diana czuła się na tyle źle, że nie do końca dochodziły do niej jego słowa. Tom był wyraźnie zirytowany jej brakiem komunikatywności.

- Po prostu siedź tu i przypomnij sobie te drzwi, to może ci coś zaświta. - Spojrzał za siebie.

- Ej, a co z... Joan? I Dove? Sereną? Przecież widziały, że...

- Są wybitnie głupie - przerwał jej Tom. - Zmodyfikowałem im pamięć. Jeszcze coś czy dasz mi spokój?

Riddle wypowiedział to wszystko wrednie, ale Diana nie dała się nabrać. Wciąż tam stał, przyniósł jej śniadanie, poza tym w ogóle zaciągnął ją do tamtego miejsca, które dla chorego było zbawieniem, nawet większym niż skrzydło szpitalne, nawet zadbał o jej alibi...

- Ty się o mnie martwisz, Tom - stwierdziła ze śmiechem. On wykonał krok w tył i wyglądał tak, jakby powiedziała coś obraźliwego.

- Chciałabyś. - Prychnął.

- Ja to wiem - powiedziała Diana, wyraźnie czerpiąc radość z denerwowania go. - I w zasadzie mam jeszcze jedno pytanie.

Tom się nie odezwał; patrzył na nią tak, jakby tylko czekał na to, by ją wyśmiać.

- Jestem jeszcze twoją udawaną dziewczyną, czy już prawdziwą? - zapytała, wiedząc, że to doprowadzi go do szału.

I miała rację - Tom odwrócił się gwałtownie i wyszedł, trzaskając drzwiami. Diana klasnęła w dłonie, zadowolona z siebie i z takiego obrotu spraw, a następnie sięgnęła po swoje śniadanie. Wtedy ostatecznie się przekonała, że Riddle Riddlem, ale umiała w nim wywołać jakieś ludzkie odruchy.

Jedząc upragniony posiłek, dziewczyna przypomniała sobie, skąd znała tamte drzwi - to były te same, którymi wchodziło się do tajemniczego pomieszczenia, w jakim Tom prowadził swoje zebrania. Widać było ono spowite silną magią i bardzo dobrze ukryte, a dodatkowo spełniało życzenia... Diana zastanawiała się, czy niematerialne prośby też zostaną spełnione.

- Chciałabym, żeby Tom zawsze traktował mnie jak swoją dziewczynę - powiedziała ze śmiechem, trochę na przekór losowi, zastanawiając się, czy magia będzie w stanie zapanować nad uczuciami i charakterem Toma.

Nie stało się nic. Trzeba było zaczekać.

Pact With The Devil • Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz