CXXXV

10.8K 1.3K 572
                                    

Choć Diana obudziła się sama, od razu po wyjściu z sypialni czuła, że Tom był z nią w domu. Znalazła go na tarasie, z uporem maniaka czyszczącego medalion Salazara Slytherina. Był tym tak zaabsorbowany, że nawet nie zauważył, jak dziewczyna się tam pojawiła.

Pierwszym instynktem Diany było podziękować za kwiaty, ale postanowiła się powstrzymać. Tom i tak by tego nie docenił, a zacząłby tylko jakiś dziwny monolog, że "zasłużyła, to dostała, ale kwiaty są słabe" i tak dalej. Miała do niego inną sprawę, którą od razu postanowiła załatwić, a było to związane z tym, że od tamtego spotkania w lesie zachłysnęła się władzą... I chciała jej trochę więcej.

- Już lśni, nie musisz tego tak pucować - powiedziała, stając za nim, by dobrze widzieć medalion.

- To ja o tym zdecyduję - odburknął, nawet na nią nie patrząc. Diana tylko przewróciła oczami: jeśli chodziło o te świecidełka, Tom był czasem gorszy niż w uczuciach.

Przez chwilę dziewczyna przyglądała się, z jak ogromną dokładnością wycierał wszystkie zielone kamienie, które układały się w literę S. Diana zastanawiała się, czy nie były to prawdziwe, mikroskopijne szmaragdy. W pewnym momencie Tom zaprzestał wycierania, a następnie uniósł medalion i przytrzymał go przed sobą, przyglądając mu się uważnie.

- Dziś zrobię z obu horkruksy - oznajmił Tom, mając na myśli też leżący na stole puchar Helgi Hufflepuff.

- Ale nie zabiłeś do tego dwóch osób...

- Czyżby? - Tom odwrócił się, patrząc na Dianę z wyczekiwaniem. - Zająłem się tym, gdy ty marnowałaś czas.

- Masz na myśli, spałam? - zapytała z niedowierzaniem. - Trzeba było mnie obudzić, jak za mną tęskniłeś - dodała w momencie nagłego napływu weny.

Riddle nic nie powiedział, tylko westchnął ciężko, wracając do patrzenia na medalion. Nastała cisza, którą po namyśle postanowiła przerwać Diana. Położyła dłonie na jego ramionach, delikatnie je uciskając, by jakkolwiek go rozluźnić.

- Tak sobie pomyślałam... Moglibyśmy mieć jednego horkruksa - powiedziała nagle, czym zaskoczyła go na tyle, że na nią spojrzał.

- Co masz na myśli?

- Ukryć fragmenty naszych dusz w jednym przedmiocie... - namawiała Diana, wciąż uciskając jego ramiona. - Będzie wtedy trudniejszy do zniszczenia, prawda? - dodała, licząc, że to go przekona.

Riddle znowu przez moment nic nie mówił, patrząc gdzieś przed siebie, a Diana w ogóle nie potrafiła wtedy ocenić, co o tym myślał. Wciąż zastanawiała się, co powiedzieć, by po prostu nie mógł jej odmówić.

- Możemy je zrobić dziś i jutro w nocy, kolejno...

- Nie - przerwał jej stanowczo, gasząc w niej zapał jak świeczkę. Nie na taką odpowiedź liczyła.

- Nie? - zapytała, nie bedąc w stanie ukryć rozczarowania.

- Zrobimy je w jedną noc. Najpierw ja, potem ty - powiedział, zaskakując ją, a po tym wywołując szeroki uśmoech na jej twarzy. - No chyba, że nie dasz rady, że to tak wiele wysiłku, a ty jesteś słaba...

- Jeszcze się zdziwisz - przerwała mu dziewczyna, nachylając się do jego ucha. - Dzisiaj to dzisiaj - dodała, wybitnie zadowolona z tego, że jednak się zgodził.

- Żebyś się tylko nie wycofała - ostrzegł, na co Diana prychnęła.

- Popatrz, ile pakt nam zrobił dobrego... - mruknęła, przytulając się do niego od tyłu. - Tak to pewnie byś mnie już zabił albo ja ciebie, a teraz co? Tyle korzyści masz.

- Po wszystkim ukryjemy ten horkruks - powiedział Riddle, ignorując jej słowa i wstając nagle, co zmusiło ją do wycofania się. - Tego medalionu nie mogę stracić.

- Masz jakiś pomysł na to, gdzie?

- Tak. I ty pomożesz mi to miejsce zabezpieczyć - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, choć Diana wcale nie zamierzała się sprzeciwiać.

- Pójdę zrobić śniadanie - zaproponowała, odchodząc powoli. - Wychodzi na to, że dziś będziemy potrzebować sporo sił...

Kiedy Diana opuszczała taras, wzrok Toma na moment zawiesił się na jej sylwetce. Gdy chłopak się na tym złapał, natychmiast spojrzał z powrotem na medalion, ale własnych myśli nie mógł już oszukać. Trochę jak zaczarowany, ruszył ostatecznie za nią do kuchni, zabierając medalion i puchar ze sobą.

- Masz jeszcze ten eliksir osłabiający? - zapytał, stając przy wyspie kuchennej. - Ten, który sprzedawałaś Borginowi?

Diana odwróciła nieznacznie głowę od deski do krojenia, nad którą wymachiwała różdżką.

- Powinna być jeszcze jedna cała butelka, zapasowa - odparła po chwili namysłu.

- Będę go potrzebował - oznajmił, na go Diana pokiwała głową.

- Coś jeszcze?

- Się okaże - mruknął Riddle, znowu wpatrując się w medalion.

Gdy tylko zaszło słońce, Tom od razu wyszedł do ogrodu, gotowy zamienić dwa z jednych z najcenniejszych artefaktów Hogwartu w przechowalnie dla kawałków jego duszy.

Diana tym razem przygotowała się doskonale - nie dała oślepić się światłu, które towarzyszyło całemu procesowi, ponownie też ustawiła wszystko w sypialni na parterze. Obawiała się, że skoro był to już czwarty i piąty horkruks, Tom będzie się czuł jeszcze gorzej niż poprzednio, przygotowywała się więc na to, że będzie musiała pomóc sobie zaklęciami, by zaprowadzić go do sypialni.

Dziewczyna nie pomyliła się. Dusza chłopaka beznadziejnie znosiła kolejne rozdarcie, na tyle, że po raz pierwszy stracił przytomność. Dianę też znacznie to osłabiło i nawet z pomocą zaklęć udało jej się go doprowadzić tylko do salonu, gdzie ułożyła go na kanapie. Sama padła na kolana przy nim, próbując uspokoić oddech, a następnie zaczęła rozpinać mu koszulę.

Przez moment się zmartwiła, że nie odzyska przytomności, że może jego dusza i ciało naprawdę odmówiły już posłuszeństwa. Świat na moment się jej zawalił - zapomniała, że dzięki horkruksom nie mógł umrzeć, zaczynała się zastanawiać, co zrobi, jeśli naprawdę poważnie się zranił...

Nie było czasu na wahanie się. Diana podniosła się nieco, by lepiej widzieć jego bladą twarz, wyglądającą tak błogo, delikatnie, niewinnie, gdy nie było na niej żadnych śladów złości. Dziewczyna ujęła jego twarz w dłonie, a następnie, ciężko oddychając, zniżyła się powoli, stykając się z nim najpierw nosami, a później wreszcie ustami.

Wydawało się jej, że minęła wieczność, zanim się od niego oderwała, a zrobiła to dopiero wtedy, gdy poczuła już jego rękę w swoich włosach.

- Na Merlina, wszystko dobrze... - szepnęła z ulgą bardziej do siebie niż do niego, gdy zobaczyła, że wróciły mu pierwsze siły.

- Jeszcze nie - wychrypiał Tom, a ich usta ponownie się złączyły. Mimo że dla Diany zdecydownie nie był to pierwszy raz, gdy go całowała, za każdym razem miała wrażenie, że działało to na nią coraz mocniej, że przechodził przez nią jakiś prąd, że czuła każdą kroplę krwi w swoich żyłach...

Dopiero po kilku minutach podniosła się z podłogi i wspięła się na kanapę, ostatecznie usadawiając się na jego udach. Nieświadomie podsunęła się nieco wyżej, a wtedy krew Toma zabuzowała i odsunął jej twarz od siebie.

- Teraz twoja kolej - wydusił, czując, że był już na tyle silny, że będzie mógł się nią zająć.

Diana powoli zeszła więc na podłogę, trochę żałując, że musieli to przerwać. Mimo wszystko ruszyła z powrotem na zewnątrz, a Tom, już o własnych siłach, za nią.

I tak tamtej nocy w medalionie Slytherina zostały ukryte dwa kawałki dusz...

Pact With The Devil • Tom RiddleWhere stories live. Discover now