CXVIII

14.4K 1.4K 1K
                                    

Cios prosto w serce - to poczuła Diana, kiedy rankiem obudziła się w swoim łóżku, naga i sama, a nie na ramieniu Toma, na którym zasnęła. Zerwała się do pozycji siedzącej, rozglądając się w poszukiwaniu go, ale w pokoju nie było ani jego, ani nawet jego ubrań. Drzwi były zamknięte, a dziewczyna nie słyszała nawet, by ktoś za nimi wydawał jakiekolwiek dźwięki, nie wyczuwała jego obecności w pobliżu.

I choć Diana zdecydowanie nie była osobą, u której łatwo dało się wywołać płacz, wtedy poczuła się najbardziej zraniona przez niego niż kiedykolwiek wcześniej. Była pewna, że zrozumiał, co zrobił i po prostu ją zostawił, a później zamierzał ewentualnie wrócić i udawać, że nic się nie stało. Tak po prostu ją zostawił po tym, jak oddała mu całą siebie, ostatnią swoją cząstkę niewinności, czego dowodem były chociażby szkarłatne plamy na pościeli...

Była wściekła. Nie tyle na niego, co na siebie, że tego nie przewidziała i że tak bardzo się w nim zakochała, że tamtej nocy narodził się w niej cień nadziei na jego zmianę. Nie wiedziała nawet, w którym momencie zatraciła się w tym wszystkim tak głęboko, że zupełnie przestała być czujna. Wciąż odczuwała ból w piersi, nie wiedząc, czy to jeszcze z horkruksa, czy tylko z żalu. Miała ochotę spoliczkować sama siebie, a ze złości podniosła jedną z poduszek i z całej siły cisnęła nią przed siebie.

I jak mieli teraz spędzić razem wieczność?

- Ty idiotko... - syknęła sama do siebie, przejeżdżając dłonią przez swoje gęste włosy, w których jeszcze kilka godzin wcześniej plątały się palce Toma.

Diana miała tak urażoną dumę, że pierwsza łza frustracji wyleciała jej z oka. Dziewczyna natychmiast ją otarła, i to z o wiele większą siłą, niż było to konieczne.

- O nie, żadnego płakania przez niego - burknęła sama do siebie, kręcąc głową.

Odrzuciła gwałtownie kołdrę i wstała. Różdżką chciała pozbyć się plam i innych śladów z pościeli, więc odwróciła się do szafki: tam, poza tym, czego szukała, znalazła swój horkruks oraz butelkę jakiegoś eliksiru. Ten ostatni przedmiot nie był tam wczoraj, co wyjątkowo ją zdziwiło. Wciąż naga, podeszła do niego, a następnie podniosła. Choć nie miał etykietki, konsystencja oraz zapach pozwoliły jej od razu zidentyfikować miksturę, którą niegdyś pokazała jej Jenna, a która zapobiegała ciąży.

Diana nie wierzyła własnym oczom. Musiał to planować, inaczej skąd by to miał? Wściekłość zalała ją ponownie, ale gdy zadawała sobie pytanie, czy chciałaby to powtórzyć, to odpowiedź była tylko twierdząca. I koło się zamykało.

Dziewczyna już chciała wziąć łyk eliksiru, gdy drzwi jej sypialni otworzyły się z impetem. Tom stanął jak wryty, gdy zobaczył, że nadal nie była ubrana, Dianę zmroziło natomiast, że jednak się pojawił.

- Gdzieś ty był? - syknęła od razu, zakładając ręce.

- Na Pokątnej - odparł beznamiętnie, z wyraźnym trudem odrywając od niej wzrok. Jego ciało dobrze pamiętało tamtą noc, lepiej niż on sam.

Dianie jakoś trudno było uwierzyć w to, że tak naprawdę jej nie zostawił. Ucieszyła się w duchu, tym razem jednak postanowiła się pilnować.

- Co chciałeś? - zapytała nagle, przypominając sobie, że wtargnął do jej pokoju jakby miał przyłapać ją na zdradzie.

- Sprawdzić, czy wypiłaś eliksir - odparł, wciąż na nią nie patrząc. Diana westchnęła.

- Planowałeś to?

- A ty nie? - odwarknął Tom natychmiast. - Nie dawałaś mi spokoju od roku - dodał, doskonale pamiętając noc jej urodzin, która stanowiła pierwsze domino w układance, jaka kilka godzin wcześniej się ostatecznie rozsypała.

- Czyli jednak ci się podobam, a ty się powstrzymywałeś? Od roku? - zapytała, starając się nie pokazywać nadziei w głosie. Tom miał różne odpowiedzi w głowie, ale żadna nie chciała mu przejść przez gardło. Gdy opuściła go pierwsza wściekłość, przypomniał sobie, jak miał z nią grać w tę grę. Stracił czujność na moment tylko i wyłącznie przez to, jak wtedy wyglądała. Spoważniał zupełnie, a następnie spojrzał jej prosto w oczy.

- Zrobiłeś horkruksa, więc dotrzymałem obietnicy - powiedział grobowym tonem.

- I tylko dlatego to wszystko się stało? Tylko przez to, że pakt nakazuje ci mi pomagać? - dopytywała Diana wściekle.

Tom wiedział, że nie. Wiedział, że sam tego chciał, że zmysły, natura i jego własne ego potrzebowały takiego spełnienia, jakie w nocy miało miejsce. Chciał potwierdzić, ale pakt najwyraźniej uznał to za próbę zdrady, bo niebezpiecznie ukłuł go w serce.

- Nie - powiedział wreszcie, choć niechętnie.

- Nie? - powtórzyła po nim Diana, nie wierząc, że to powiedział. - To cholera jasna... Traktowałbyś mnie przyzwoicie, to moglibyśmy to robić częściej. Bez konieczności pretekstu w postaci horkruksów - dodała bez namysłu, poprawiając ułożenie swoich rąk.

Riddle uniósł głowę gwałtownie. Diana o tym nie wiedziała, ale jemu też trudno było uwierzyć, że ktoś z własnej woli chciał mu sprawiać przyjemność. I choć dziewczyna zrobiła dla niego wiele życzliwych rzeczy już wcześniej, dopiero wtedy w nim coś drgnęło, bo spełniało to jego skryte zachcianki. Postanowił dobrze wykorzystać jej propozycję, a gdy to zrobił, był wielce zadowolony sam z siebie - nie zamierzał jednak tego pokazać.

- Wypij eliksir - burknął tylko, a następnie wyszedł pospiesznie z pokoju.

Ciężkie westchnięcie opuściło usta Diany, która jeszcze wtedy nie wiedziała, że osiągnęła, co chciała. Dziewczyna uniosła różdżkę, wyczyściła pościel, a następnie wypiła eliksir, bo nie widziało się jej, żeby niedawne plotki o ciąży stały się prawdą. Po tym ostatecznie poszła wziąć prysznic, nie mogąc przestać myśleć o poprzedniej nocy.

Dzień minął im cicho, na czytaniu głównie. Diana przyzwyczajała się do swojej nowej formy, gdzie kawałek duszy był poza nią i stwierdziła, że wcale nie była taka zła, jak się jej wydawało, że będzie. Dopiero wtedy zaczęła rozważać, czy jednak dla bezpieczeństwa nie zrobić ich więcej, albo nawet tyle, co Tom - w tym aspekcie rozumiała go o wiele lepiej niż wcześniej.

Było już ciemno, choć jeszcze dosyć wcześnie, kiedy Diana postanowiła się położyć. Oczy się jej kleiły przez niewyspanie poprzedniej nocy, więc otworzyła drzwi swojej sypialni pewnie, ze zmęczenia nie zauważając, że Riddle stał tuż za nią.

- Dokąd idziesz? - zapytał, na co dziewczyna odwróciła się, patrząc na niego ze zirytowaniem.

- A jak myślisz? - odparła sarkastycznie. On też był już gotowy do snu, więc jego pytanie tym bardziej nie miało sensu.

Tom machnął ręką, a drzwi przed jego rozmówczynią zatrzasnęły się z hukiem. Zaraz po tym otworzył te od drugiej sypialni, wszedł do środka i zostawił je za sobą otwarte, dając jej jasny sygnał, co miała zrobić.

Usta Diany rozchyliły się bezwiednie, nie chciała jednak złapać się na to tak łatwo. Stanęła w drzwiach i oparła się o framugę, widząc, że on ułożył się tylko ja jednej połowie łóżka.

- Co ty chcesz zrobić? - zapytała podejrzliwie, choć się domyślała.

- O proszę, a niby taka sprytna jesteś - wycedził prześmiewczo. - Nie będę się powtarzał.

Diana już chciała przejść przez próg, ale wycofała się, zakładając ręce.

- Albo milej, albo nic nie dostaniesz.

Riddle wlepił w nią morderczy wzrok, rozpoczynając napiętą ciszę. Triumfalny uśmiech zagościł na twarzy Diany, która doskonale wiedziała, co dalej powiedzieć.

- Skończyło się twoje wydziwianie - mówiła dumnie, patrząc na niego z wyższością. - Oddałam ci, co miałam najcenniejsze. Masz mnie szanować albo skończą się twoje przyjemności.

Riddle zacisnął szczękę. Nie mógł stracić tego, co dopiero zyskał, nie tego, co się stało.

Był tchórzem i bał się takiej straty, dlatego ponownie machnął dłonią, odkrywając kołdrę obok niego.

- Chodź.

Pact With The Devil • Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz