LXIV

15.5K 1.8K 623
                                    

Po wejściu do Wielkiej Sali wszystko wróciło do normy. Choć Diana spędziła z Tomem resztę jazdy na nauce podstaw języka węży, zupełnie tak, jakby przyjaźnili się od zawsze, gdy tylko pojawili się na uczcie, stali się dla siebie jakby nieznajomymi. On jak zwykle usiadł gdzieś na skraju stołu Slytherinu, zupełnie sam, ona tam, gdzie większość szóstoklasistów.

Po chwili do Diany dosiadła się Joan, która miała założone ręce i naburmuszoną minę, zupełnie niepasującą do jej pięknej twarzy. Brunetka nie potrafiła powstrzymać śmiechu na ten widok: wiedziała, że Irving była wściekła na swojego chłopaka, i że łatwo mu nie odpuści, bo potrafiła być naprawdę uparta.

- A gdzie Avery? - zapytała Diana mimo wszystko, nie potrafiąc się powstrzymać.

- Nie odzywam się do niego - syknęła Joan w odpowiedzi, wymownie odrzucając włosy na bok. - Jak się opamięta, to może z nim porozmawiam.

Diana znowu się zaśmiała pod nosem. Widziała, jak Avery siada nieco dalej od nich niż zazwyczaj i zdecydowanie mu nie zazdrościła. Cieszyła się w duchu, że ona nauczyła się już ujarzmiać Toma w pewnych sytuacjach.

- Hej, to nie są twoi kuzyni? - powiedziała nagle Joan, wskazując głową na grupę pierwszoroczniaków prowadzonych przez środek Wielkiej Sali do stołka, na którym spoczywała Tiara Przydziału.

- Tak... O nie... - mruknęła Diana, przypominając sobie o nich. Zaczęła w duchu modlitwę, by Perseusz, który nawet nie był jej prawdziwym kuzynem, a który denerwował ją najbardziej, nie trafił do Slytherinu. Niestety, znając jego charakter wiedziała, że było to bardzo prawdopodobne.

Diana ostatni raz była tak zainteresowana przydziałem, gdy sama siadała na tamtym sławnym stołku. Przygryzła wargę i z niecierpliwością oczekiwała na to, aż przyjdzie kolej na jej kuzynów.

- Scamander, Evan! - zawołał odpowiedzialny za przydział profesor Conolly, na co pierwszy z bliźniaków niepewnie opuścił grupę, by podejść do stołka.

Profesor Conolly założył Tiarę na głowę chłopca, a ta zaczęła mówić:

- Hm... Tak, tak... Najlepszy będzie... - tu zawiesiła się na moment, aż wreszcie wykrzyknęła:
- Hufflepuff!

- No to było do przewidzenia - mruknęła Diana sama do siebie, podczas gdy Puchoni zaczęli radośnie krzyczeć i klaskać, by przywitać nowego kolegę.

- Scamander, Nicholas! - zawołał profesor Conolly.

- Zgaduję, że to samo - powiedziała Diana do Joan, która patrzyła na przydział już z uśmiechem.

- Twoi kuzyni są przesłodcy - przyznała szatynka, podpierając się na obu rękach i przyglądając się im jak zaczarowana. - Takie przytulanki.

Diana nie odezwała się, bo patrzyła na Tiarę. Ta ledwie dotknęła włosów chłopca i od razu wykrzyknęła:

- Hufflepuff!

- No, to się chociaż sobą zajmą - powiedziała Diana bardziej do siebie nie do Joan, podczas gdy Puchoni ponownie świętowali przybycie nowego ucznia z jeszcze większym entuzjazmem.

- Scamander, Perseusz!

- A on jest przystojny - zauważyła Joan od razu, a Diana przewróciła oczami. Gdyby miała użerać się z jego przemądrzałością... Perseusz irytował ją czasem bardziej niż Riddle.

- I wkurzający - mruknęła pod nosem.

- O tak, widzę ogromne pokłady ambicji... - powiedziała wyraźnie zamyślona Tiara. - I sprytny też jesteś... Pełno wiedzy...

- Tylko nie Slytherin, tylko nie Slytherin... - szeptała Diana niczym jakieś zaklęcie, nieświadomie zaciskając pięści. Nadal nie nauczyła się walczyć ze swoją złością.

- Zdecydowanie pasowałbyś do Slytherinu... - Tiara kontynuowała swoje rozważania na temat Perseusza, a Diana niecierpliwie uderzała nogą o posadzkę.

- Nie no, nie...

- Ale jednak... Ravenclaw! - wykrzyknęła wreszcie Tiara, a Diana klasnęła w ręce w geście ulgi na tyle głośno, że większość Ślizgonów spojrzała na nią ze zdziwieniem. Dziewczyna jednak w ogóle się tym nie przejęła - najważniejsze było dla niej, że irytujący jedenastolatek wylądował w innym domu, a ona nie będzie musiała się nim martwić.

Ucztę Diana przegadała z Joan, która po raz pierwszy od dawna nie była rozpraszana przez Ariana. Nie rozmawiały o chłopcach, a o wynikach SUMów, przedmiotach, które kontynuowały i innych sprawach związanych ze szkołą. Mimo tego Diana co jakiś czas wyczuwała na sobie wzrok Toma - a może to był tylko skutek uboczny paktu? Bez względu na powody, dziewczynie się to podobało.

Zaprowadzenie nowych Ślizgonów do pokoju wspólnego po uczcie było zadaniem, które zazwyczaj należało do najnowszych prefektów, tych z piątego roku. Tom i Diana jednak zgodnie stwierdzili - przekazując to sobie myślami jeszcze w przedziale prefektów - że nowa para nie wyglądała na rozgarniętą. Postanowili zabrać im ich zadanie, zanim tamci w ogóle mogli się za nie zabrać.

- Ślizgoni za mną! - krzyknął Riddle do pierwszaków, wywołując tym samym zaskoczenie na twarzy nowej pary.

- I za mną! - dodała Diana z pełnym satysfakcji uśmieszkiem, docierając do Toma stojącego już przy wyjściu z Wielkiej Sali. Oboje wymienili znaczące spojrzenia i zaczęli prowadzić pierwszaków bez żadnych przeszkód - nowi prefekci nawet nie próbowali się z nimi kłócić.

- Pomyśleć, że rok temu o to waliczyliśmy, Riddle - powiedziała Diana, przypominając sobie, jak w poprzednim roku szkolnym darła z nim koty od pierwszego dnia.

- Nie ciesz się zbytnio - odparł jej chłopak obojętnie.

Diana mimo wszystko uśmiechnęła się, poprawiając zieloną przypinkę prefekta na swojej szacie.

- Ja się bardzo cieszę, Riddle - przyznała i na tym zakończyły się ich rozmowy aż do pokoju. Po wejściu do środka (hasło brzmiało: Expelliarmus) Tom zajął się tłumaczeniem pierwszakom podstawowych zasad, dając Dianie czas na rozejrzenie się po pozostałych Ślizgonach.

Zobaczyła Dove i Serenę, które zmierzały prosto do dormitorium z niezbyt zadowolonymi minami. Gdzieś dalej byli Lestrange, Rosier, Dołohow i wreszcie Avery, który, wyraźnie smutny, włóczył się za nimi wszystkimi (Joan przemknęła do dormitorium szybciej, niż on mógł do niej dotrzeć).

Wreszcie Diana zauważyła coś, co zdziwiło ją najbardziej: był to Edward, który wyglądał o wiele lepiej niż w zeszłym roku. Co jeszcze dziwniejsze, siedział na kanapie z Octavią Conolly, młodszą siostrą profesora, która zdawała się wsłuchiwać w jego słowa z zafascynowaniem. Diana uniosła brwi, a później odetchnęła z ulgą, wiedząc, że raczej pozbyła się go na wieczność.

Pierwszoklasiści i większość pozostałych uczniów udała się prosto do swoich dormitoriów. Jeden z wyjątków stanowiła oczywiście Diana, która przed odejściem zamierzała porozmawiać jeszcze z Tomem, zatem zbliżyła się do niego. Jak się za moment okazało - nie tylko ona miała do niego sprawę.

- Hej, to my mieliśmy się zająć pierwszakami! - zawołał z pretensją nowy prefekt z piątego roku, podchodząc do Toma. Zanim ten zdążył coś powiedzieć, Diana parsknęła śmiechem.

- Bardzo nas to obchodzi.

- Chodź stąd, Philip - szepnęła do niego ostrzegawczo dziewczyna, która była drugim prefektem i złapała go za ramię, by go odciągnąć. - Przecież to Riddle i ta dziewczyna, zwariowałeś? Nie kłóć się z nimi! - dodała jeszcze ciszej, gdy odeszli, jednak starsi prefekci wszystko usłyszeli. Już chwilę później zostali w pokoju wspólnym zupełnie sami.

- Zaczyna mi się to podobać, że mnie też się boją - stwierdziła Diana z zadowoleniem, zakładając ręce.

- Nie przypisuj sobie zasług - odparł Tom, na co ona kolejny raz się zaśmiała.

- Och, tak, tak, to wszystko twoje... - powiedziała przesłodzonym głosem, specjalnie gładząc go po policzku. - Miłej nocy, Tom - dodała i odeszła powoli w kierunku swojego dormitorium.

A Tom Riddle, choć robił to rzadko i wbrew sobie, i nie do końca szczerze, ale jednak - uśmiechnął się.

Pact With The Devil • Tom RiddleWhere stories live. Discover now