LIV

15.1K 1.8K 328
                                    

Minęło kilka dni, w czasie których nie wydarzyło się nic szczególnego. Diana, naturalnie, nie przyznała się Tomowi, że nie miała pojęcia, w jaki sposób uciszyła Rosiera. Tom natomiast nie miał zamiaru wyjawić jej, że tak naprawdę wiedział, co się stało. Tym sposobem oboje zaczęli trochę unikać siebie nawzajem.

Dianie to nie przeszkadzało - specjalnie skupiła się przez ten wolny od Toma czas na tworzeniu zaklęcia. Nadal jej nie wychodziło tak, jakby chciała, a do jej poprzedniego oparzenia doszło kilka nowych. Ślizgońska determinacja nie pozwalała się jej poddać, a i dziennik matki zdawał się być dla niej nawet większą motywacją niż to, że w przypadku porażki zostałaby wyśmiana przez Riddle'a. Każda wolna chwila schodziła jej na eksperymntach z jej różdżką.

Nie inaczej było któregoś sobotniego popołudnia, gdy Diana siedziała na podłodze przed rozpalonym kominkiem i machała różdżką w tę i we w tę, zaglądając co chwilę do dziennika matki. Wcześniej zaklęła go specjalnie tak, by nikt poza nią nie mógł zobaczyć jego prawdziwej zawartości, a jeśli chciał coś przeczytać, widział jedynie notatki z zielarstwa. Joan leżała na dywanie obok niej i rozwiązywała wielki arkusz zadań z zaklęć, który jej przyjaciółka już dawno skończyła. Siedziały w ciszy, podczas gdy mnóstwo Ślizgonów wracało do pokoju wspólnego na wieczór i szukało dla siebie miejsca.

- Ugh, jak mam myśleć o zaklęciach po tej rozmowie z Arianem? - jęknęła nagle Joan, uderzając czołem o kartkę na podłodze, przez co długie włosy zupełnie zakryły jej twarz.

- A o czym rozmawialiście? - zapytała Diana niezbyt zainteresowanym tonem, ani na moment nie odrywając wzroku od swojej różdżki, z której wylatywał wtedy delikatny, błękitny dym.

- O planach na przyszłość - odparła od razu Joan, uniosłszy głowę. - Gdzie zamieszkamy, ile dzieci będziemy mieć... On też chciałby córeczkę i imię Callie bardzo mu się podoba, więc wszys...

- Joan, masz szesnaście lat, więc co ty w ogóle planujesz? - przerwała jej Diana, nadal skupiona na różdżce, którą trzymała tuż przed swoją twarzą.

- Wszystko, jestem prawie doro... - zaczęła Joan i przerwała, bo jej wzrok padł z powrotem na arkusz. - Jakie zaklęcie unieszkodliwia pająki? - zapytała nagle.

Diana odłożyła na moment różdżkę, by nie rzucić przypadkiem niechcianego zaklęcia i odparła bez zawahania:

- Arania Exumai.

- O, dzięki - odparła Joan prędko i wpisała zaklęcie w odpowiednie miejsce na arkuszu. - Zawsze mnie zastanawia, skąd ty tyle wiesz.

- Czytam - mruknęła Diana i ponownie uniosła różdżkę przed twarz. Joan przyglądała się jej przez chwilę, mrużąc swoje niebieskie oczy, jakby próbując zrozumieć, co robiła jej przyjaciółka i czemu tak bardzo się na tym skupiała.

- Co ty w ogóle robisz z tą różdżką? Już pół dnia się nią bawisz - powiedziała szatynka, odrzucając swoje włosy na tył.

- Nieważne - odparła Diana sucho, wypuszczając z różdżki kilka fioletowych iskier.

Joan pokiwała głową i wróciła do swojego zadania, przez co znowu zapadła chwila ciszy pomiędzy nią, a jej przyjaciółką. Szatynka nie potrafiła się skoncentrować tak dobrze jak Diana i już po kilku kolejnych przykładach zaczęła się rozglądać po pokoju. Zobaczyła nagle jakąś wysoką dziewczynę, najwyraźniej siódmioklasistkę. Joan widziała już ją wiele razy, ale dopiero teraz przyjrzała się jej dokładniej - była bardzo urodziwa i zmierzała w kierunku kogoś siedzącego w rogu. Irving uniosła głowę jeszcze wyżej i zdziwiła się: w owym kącie znajdował się Riddle (którego wcześniej w ogóle tam nie zauważyła). Po chwili dziewczyna znikąd zaczęła coś do niego mówić, a wtedy Joan postanowiła zaalarmować przyjaciółkę.

- Hej, Dia, popatrz - powiedziała, szturchając Dianę swoją ręką, a następnie wskazując głową w kierunku Toma i tajemniczej dziewczyny.

Diana z wyraźną niechęcią ponownie oderwała wzrok od swojej różdżki i spojrzała tam, gdzie wskazywała Joan. Brunetka zmrużyła oczy, przyswoiła to, co zobaczyła i poczuła w piersi lekkie ukłucie zazdrości. Nigdy by tego nie przyznała, ale trochę, gdzieś głęboko w sobie, tęskniła za Tomem i temu wcale nie pomagało to, że Dove i Serena krążyły wokół niego cały czas przez te ostatnie dni, a teraz jeszcze jakaś nowa dziewczyna...

- Nic nie zrobisz? - zapytała Joan, wyrywając Dianę z transu, w czasie którego patrzyła na Toma zmrużonymi oczami.

- Nie - odparła grobowym tonem po chwili, a następnie wstała i włożyła swoją różdżkę do kieszeni szaty. - Idę się przejść - zdecydowała prędko, wytrącona już z równowagi i nie chcąca dłużej na to wszystko patrzeć.

Diana wyszła z pokoju wspólnego i zaczęła iść w jakimś nieokreślonym kierunku. Poczuła nagle, jak pod rękawem swojej szaty nieco zapiekło ją jedno z jej oparzeń, więc postanowiła pójść do łazienki, by je schłodzić. Tak też zrobiła i już miała zamiar opuścić opustoszałą łazienkę, gdy coś przykuło jej uwagę.

Był to malutki, wyrzeźbiony wąż pod jedną z umywalek, którego już wcześniej widziała, jednak niezbyt się nim przejęła. Tym razem postanowiła mu się bliżej przyjrzeć. W tym celu przykucnęła, ale nie zauważyła niczego nadzwyczajnego - uznała, że był po prostu dekoracją. Sprawdziwszy jednak inne umywalki (i stwierdziwszy, że żadna nie miała już takich ozdób), zaczęła się zastanawiać, czy owy wąż na pewno znalazł się tam przypadkiem.

I po chwili ją olśniło.

Nie była pewna swoich podejrzeń, jednak zachłysnęła się nimi na tyle, że zapomniała już o wcześniejszej sytuacji i niemal pobiegła z powrotem do lochów. Chciała jak najszybciej opowiedzieć Tomowi o tym, co odkryła, bez względu na to, co by sobie o tym pomyślał. Wypowiedziała hasło o wiele głośniej, niż było to konieczne (Felix Felicis!), a gdy kamienna ściana przesunęła się, brunetka wpadła do pokoju wspólnego jak burza. Ku jej uciesze, Tom spokojnie czytał i już z nikim nie rozmawiał (choć i tak miała zamiar później wspomnieć o tamtym incydencie), więc usadowiła się obok niego i wydusiła:

- Tom.

Sama się zdziwiła, że to powiedziała, on najwyraźniej też, ale nie to było wtedy istotne. Chłopak spojrzał na nią znad grubej lektury, którą był wcześniej pochłonięty i delikatnie uniósł brwi w zdziwieniu. Zanim zdążył coś powiedzieć, Diana dała mu tylko ich stały znak i niewerbalnie przekazała wiadomość.

Czy wiadomo cokolwiek o tym, jak wygląda wejście do Komnaty Tajemnic?

To pytanie zdawało się wielce zdziwić Toma, który z grobową miną pokręcił głową.

Wydaje mi się, że coś znalazłam.

- Co takiego? - zapytał Tom na głos, nagle bardzo zainteresowany, od razu zamykając swoją książkę.

- Musisz to zobaczyć - odpowiedziała i wstała, a on powoli odłożył książkę i postąpił podobnie.

Diana spojrzała na niego, a on na nią w tym samym czasie i dziewczyna pierwszy raz poczuła, jakby patrzył na nią z czymś innym niż nienawiść czy udawana adoracja przy Slughornie. Tym razem w jego oczach było coś innego, coś głębszego, coś, co sprawiło, że musiała przełknąć ślinę, uspokoić samą siebie i dziwną sensację dziejącą się w jej brzuchu. Jeśli miało to oznaczać, że będzie patrzył tak na nią częściej, była gotowa przeszukać wszystkie umywalki w zamku.

Zaraz po tym skarciła się za fantazjowanie... Ale wtedy naprawdę nie mogła oderwać się od tego wzroku i uczuć, które w niej wywoływał.

- Idziemy, Diana.

Pact With The Devil • Tom RiddleOù les histoires vivent. Découvrez maintenant