LXII

14.9K 1.7K 560
                                    

Pierwszego września pogoda była wyjątkowo dobra: świeciło słońce i nie zanosiło się na deszcz. Diana jadła śniadanie samotnie, oczywiście nie wliczając Edara, któremu pozwoliła spać na stole. Dopiero wpół do jedenastej w jej domu pojawiła się Jenna, która miała zabrać ją na peron. Dianę trochę to irytowało - brakowało jej tylko nieco ponad dwóch tygodni do ukończenia siedemnastu lat, do tego, by mogła wszędzie używać magii sama. Na razie musiała jednak nadal opierać się na swojej ciotce.

W przeciwieństwie do poprzedniego roku, tym razem Diana była podekscytowana powrotem do szkoły. Po tym wszystkim, co przeszła z Tomem wiedziała, że na pewno nie będzie jej nudno. Nie mogła doczekać się wielu rzeczy, a wszystkie jakimś dziwnym trafem związane były z nim - nawet czekający ją test na teleportację zapowiadał się na rywalizację, kto zda go lepiej. Nie potrafiła uwierzyć, że równy rok temu był on jej - w porównaniu do teraz - zupełnie obojętny.

- Gotowa, Dia? Spakowana? Pomóc ci coś? - zapytała stojąca przed domem Jenna, tak naprawdę niezbyt pomagając bratanicy, gdyż bawiła się z jej kotem, zamiast wsadzić go do transportera.

Diana klęczała na ziemi przed swoim kufrem i ostatni raz upewniała się, że spakowała wszystko. Najważniejszy był dla niej dziennik jej matki, a także ten jej własny z notatkami. Oba, na szczęście, bezpiecznie spoczywały pomiędzy ubraniami.

- Jenna, za mniej niż miesiąc będę dorosła, naprawdę poradzę sobie sama - powiedziała Diana z lekką irytacją, ciągnąc za wieko kufra, by go zamknąć.

- To, że będziesz dorosła, to tylko pogarsza sprawę - powiedziała Jenna, nie przestając drapać Edara, którego trzymała na rękach. - Nie chcesz wiedzieć, co ja robiłam, gdy skończyłam siedemnaście lat.

- Czyli? - zapytała Diana, zapinając zatrzaski kufra.

- Nie pytaj - powiedziała Jenna, jakby trzęsąc się na samą myśl. - Teraz nie jestem z tego dumna, ale i tak bym to powtórzyła. A ty się młoda zabezpieczaj, w każdym tego słowa znaczeniu... - tu kobieta przeniosła swoją uwagę na zwierzaka. - Kto jest ślicznym kotkiem? No ty jesteś!

- Nie mam zamiaru mieć dzieci, jeśli o to ci chodzi - odparła jej Diana, podnosząc się z ziemi. Dziewczyna zdecydowanie nie wyobrażała sobie siebie w roli matki.

- Mhm, ja też tak mówiłam. Jak widać. Jedno dziecko na drugim końcu świata, dwoje tu, i to już idą do Hogwartu... - na ostatnie słowa Jenna w pewnym sensie się wzruszyła, nie dowierzając w to, że już nie będzie miała dzieci w domu. - Tylko nie mów tego babce, bo na zawał zejdzie. Albo może mów.

Diana zaśmiała się krótko, stawiając pionowo swój kufer.

- Możemy już iść? - zapytała, na co Jenna pokiwała głową.

- Tak, jasne - odparła, zabierająv się w końcu za włożenie Edara do transportera. - Moi trzej chłopcy już pewnie nie mogą się doczekać.

- Trzej? - powiedziała zdezorientowana Diana, marszcząc czoło. - Przecież Niles...

- Newt to wciąż mały chłopiec, Dia - przerwała jej Jenna, zamykając transporter kota. - I chyba za to go kocham - dodała rozmarzona.

Diana pokręciła głową sama do siebie. Zastanawiała się czasem, czy to ona nie była starsza od ciotki - ona wiedziała, że na pewno nie szukałaby chłopaka, który zachowuje się jak mały chłopiec. Tom idealnie wpisywał się w ten wymóg.

- Dia, nie chcę ci psuć tego roku ani brzmieć jak zrzędliwa babka - powiedziała nagle Jenna, podchodząc blisko do siostrzenicy. - Ale rzuć tam czasem okiem na tych moich małych. Cholera, boję się o nich trochę.

- W Hogwarcie nie ma nic bardziej niebezpiecznego niż w waszym domu - powiedziała Diana, wiedząc, że dom Jenny i Newta bardziej przypominało zoo niż miejsce zamieszkania. - Może poza Riddlem - dodała cicho, tak, by ciotka jej już nie usłyszała.

- No nie powiedziałabym - odparła Jenna, po czym wyciągnęła rękę w kierunku siostrzenicy. - Dobra, lecimy.

Gdy Diana znalazła się już na peronie dziewięć i trzy czwarte, błyskawicznie pożegnała się z wujostwem, a następnie weszła do pociągu. Znalazła przedział, w którym siedziała tylko Joan, więc postanowiła do niego wejść. Jej długowłosa przyjaciółka wyglądała na wyjątkowo zirytowaną, co najwyraźniej próbowała zajeść lukrecją.

- No nare... Och, to ty - powiedziała Joan na widok Diany, po czym westchnęła. Brunetka zdziwiła się, że tamta nie rzuciła się na nią z przytulaniem.

- No, no - odpowiedziała brunetka, wciągając swój kufer do przedziału. - A Avery'ego gdzie zgubiłaś?

- Poszedł do Riddle'a - odparła jej wyraźnie zirytowana Joan, odrzucając paczkę z lukrecją i zakładając ręce. - W ogóle on za dużo o nim gada. Mam czasami wrażenie, że Riddle obchodzi go bardziej niż ja.

Diana uśmiechnęła się, jednak zaraz się zdenerwowała. Tom zapewne zwoływał jakieś zebranie i tym razem ona musiała tam być.

- W którą stronę poszedł? - zapytała od razu Diana.

- W lewo - odparła Joan takim tonem, jakby te słowa mogły zabić ją samą. Wtedy Diana bez zastanowienia wyszła na korytarz i ruszyła we wskazanym kierunku.

- Tak, jasne, ty też mnie zostaw dla wielkiego pana Riddle'a! - zawołała Joan sarkastycznie, po czym wściekle znowu sięgnęła po lukrecję.

Diana zaczęła przeciskać się przez wąski korytarz w pociągu z zamiarem odnalezienia miejsca schadzki Riddle'a. Po drodze wpadła jednak na Dołohowa, a później także Lestrange'a, więc zrozumiała, że wszyscy musieli się już rozejść. Minęła przedział swoich kuzynów (Evan, Nicholas oraz Perseusz siedzieli razem z jakimś nieznanym jej chłopcem i żywo o czymś rozmawiali), minęła nawet ten Dove i Sereny, aż wreszcie trafiła na tę osobę, którą najbardziej chciała zobaczyć.

Tom był ubrany już w swoją szatę, chociaż pociąg nawet jeszcze nie ruszył. Jego podobna do rzeźby twarz, wydawało jej się, wyglądała lepiej niż wcześniej. Nie miała jednak zamiaru wtedy się tym zajmować.

- Wharflock - powiedział Tom najwyraźniej w ramach przywitania. Diana od razu zauważyła, że znowu zaczął mówić do niej po nazwisku. Zastanawiała się, czy to była swego rodzaju karą za to, że tak śmiało go całowała. Postanowiła jednak nie pozostać mu dłużna.

- Riddle - odparła równie dumnie. - Znowu coś ukrywasz przede mną.

- Nic istotnego - powiedział obojętnym tonem, po czym zrobił coś, czego Diana zupełnie się nie spodziewała. Położył dłonie na jej ramionach i powoli odwrócił ją tyłem do siebie. Dziewczyna była tym tak zaskoczona, że nawet nie próbowała się wyrywać.

- Nie interesuj się tym teraz. Idziemy do przedziału prefektów - powiedział stanowczo, a Diana spojrzała na niego przez ramię z niedowierzaniem.

- Jak na ciebie, to coś strasznie miły się zrobiłeś - powiedziała z satysfakcją, ruszając pewnie przed siebie.

- Nie pozwalaj sobie, Wharflock - odburknął Tom standardowo, co wywołało mały uśmiech na twarzy dziewczyny.

- Och, to będzie wspaniały rok.

Pact With The Devil • Tom RiddleWhere stories live. Discover now