CXVI

12.7K 1.4K 513
                                    

Grudzień przywitał Dianę śniegiem, ale i spokojem, który, czego nawet nie wiedziała, zawdzięczała Tomowi. Mimo tego dziewczyna coraz częściej zaszywała się w Pokoju Życzeń, z dala od innych uczniów, a chłopak czasem do niej dołączył, o ile nie włóczył się po tylko sobie znanych miejscach.

W pobliżu Bożego Narodzenia Slughorn naturalnie zaprosił dwoje swoich ulubionych uczniów na jego świąteczne przyjęcie. Dianie jednak nie za bardzo widziało się, by tam iść po tamtej sytuacji, bojąc się, że nauczyciel będzie o tym wspominał. Jej niechęć sięgnęła takiego poziomu, że postanowiła nawet powiedzieć o tym Tomowi.

- Tom, ja nie chcę iść na to przyjęcie do Slughorna - wyznała, kiedy siedzieli razem w Pokoju Życzeń przemienionym w przytulną, prywatną bibliotekę. - Naprawdę mam dosyć po tamtej akcji. Powiesz mu, że jestem chora czy coś...

- Nie chcesz, to nie idź - odparł chłopak beznamiętnie, nie unosząc nawet wzroku znad książki, którą czytał w czerwonym fotelu naprzeciw niej. Dianie dosłownie opadła szczęka.

- Tak po prostu się zgadzasz? - zapytała w szczerym szoku.

- Nie miej tylko później pretensji, że jak powiem, że się źle czułaś, to powrócą tamte plotki - odparł ponownie bez emocji, powoli przekładając stronę w swojej lekturze. Dziewczyna westchnęła w odpowiedzi, zastanawiając się, na co liczyła.

- Ty to mnie zawsze umiesz pocieszyć - mruknęła, przytulając swoje kolana do siebie. Wtedy Tom uniósł wzrok, zniecierpliwiony.

- Możemy pójść na chwilę i wyjść - zaproponował, choć brzmiało to bardziej jak groźba niż miła sugestia.

- Już widzę, jak to robisz - odparła Diana, doskonale wiedząc, jak to się skończy, nawet jeśli czuła, że Tom jakoś dziwnie starał się być dla niej milszy niż zazwyczaj.

- Chcesz się przekonać? - zapytał prowokująco, a następnie spojrzał z powrotem na książkę, milknąc na moment. - Powiem, że się pakujesz, bo wcześniej nie miałaś czasu - dodał, niemal przyprawiając Dianę o zawał. Takich słów nie spodziewała się w swoich najśmielszych snach, a tak życzliwy gest, i to z jego strony, po tylu dniach nieprzyjemności, rozgrzewał ją od środka. Może i Riddle miał swoje niecne motywy, ale wtedy w ogóle o tym nie myślała, przeciwnie, uśmiechnęła się szeroko.

- Zrobiłbyś to dla mnie? - zapytała dla potwierdzenia, bo nadal trochę trudno było jej w to uwierzyć.

Tom nie zareagował na to w żaden sposób, udając, że jej nie słyszał.

Dotrzymał jednak obietnicy.

Pomimo strachu przed ponownym spotkaniem z ciotką, Diana jechała Ekspresem Hogwart w wyśmienitym humorze. Jenna nie czekała jednak na nią ani na stacji, ani w domu, więc dziewczyna odetchnęła z ulgą i od razu po wejściu rzuciła się na kanapę.

- Wreszcie cisza i spokój - powiedziała, przymykając oczy, jednak prędko zrozumiała, że się przeliczyła.

- Czyli dziś w nocy możesz wreszcie to zrobić - odparł Riddle, stając naprzeciw niej.

- Już? - Diana gwałtownie uniosła głowę.

- A na co czekasz? - warknął chłopak, przeszywając ją wzrokiem.

Diana zawahała się, przygryzając wargę. Choć była już przekonana do zrobienia tego horkruksa i nie mogła się wycofać, obawiała się bólu z tym związanego, tego, jak będzie się okropnie po tym wszystkim czuła. Poza tym, był jeszcze jeden problem...

- Nie mam odpowiedniego przedmiotu - przyznała Diana, doprowadzając Toma do skrajnego zirytowania. Chłopak odwrócił się, a następnie machnął ręką w kierunku jej kufra, otwierając go, a zaraz po tym przywołując z niego dziennik jej matki. Tom zdawał sobie sprawę, że to była to jedna z najcenniejszych rzeczy, jakie posiadała.

- Powinno być odpowiednie - powiedział beznamiętnie, rzucając go w jej ręce. Diana złapała dziennik i zaczęła go przeglądać, choć doskonale znała jego zawartość. Zaczęła się zastanawiać, czy jej matka na pewno by chciała, żeby zamienić jej pracę w coś takiego... Z drugiej strony, nieśmiertelność miała kolejny raz udowodnić, że czarodzieje byli więksi, ważniejsi, silniejsi od mugoli, tych, którzy ją zabili...

- No? To jaką znajdziesz jeszcze wymówkę? - burknął Tom, kiedy Diana długo się nie odzywała.

- Dobra, uspokój się - syknęła w końcu dziewczyna, wstając błyskawicznie. - Zrobię to dzisiaj, zadowolony?

- Przestań się tak stawiać - powiedział zniecierpliwiony Riddle. - Robisz to przecież dla siebie.

Diana prychnęła. Pewnie, że robiła to dla siebie, tylko z czyimś mocnym naciskiem...

- Nie wszyscy są tak zadufani w sobie jak ty - wycedziła, zakładając ręce.

Tom dosłownie czuł, jak różdżka parzyła go w kieszeni, ale nie mógł niczego jej zrobić, dlatego warknął tylko:

- To zrób to dla matki, jak tak ci zależy ją pomścić.

Po tym wyszedł do łazienki, zostawiając Dianę bez wyboru. Musiała przygotować się na to, że niedługo rozszczepi swoją duszę.

Kiedy zbliżała się północ, dziewczyna wyszła przed dom, dokoła którego wszędzie znajdował się śnieg. Było naprawdę zimno, czego dowód stanowiła chociażby zamarznięta przy brzegu woda jeziora. Pomimo niskich temperatur, Diana miała na sobie tylko białą koszulę i spódnicę przed kolana, licząc się z tym, że za kilka chwil będzie płonąć od środka.

W jednej dłoni ściskała swoją tarninową różdżkę, w drugiej skórzany grzbiet dziennika. Patrzyła przed siebie, na śnieg i góry nim pokryte, a także dziwnie jasne, zimowe niebo, zastanawiając się nad swoim dalszym losem. Od tamtego, podobnie jak od paktu, nie było odwrotu... Tylko wieczne życie z Tomem.

Zgasiwszy w domu wszystkie światła, Riddle wyszedł za nią kilka chwil później. Sam ubrany był też jedynie w koszulę i spodnie, licząc się z tym, że będzie współodczuwał część jej emocji oraz bólu.

- Jesteś w końcu gotowa? - zapytał, mówiąc prosto do jej ucha i kładąc dłoń na jej ramieniu. Przez Dianę przeszedł dreszcz, który nie miał nic wspólnego z zimnem.

- Tak, tylko...

- Co znowu? - burknął Tom, natychmiast zabierając swoją rękę i stając naprzeciw niej.

- Obawiam się, że coś pójdzie nie tak. Tak po prostu - wyznała Diana zgodnie z prawdą, kolejny raz ściskając różdżkę. To przykuło uwagę Toma, który spojrzał na jej dłoń.

- Z jakiego drewna jest twoja różdżka?

Dziewczyna uniosła brew.

- Z tarniny...? - powiedziała niepewnie, nie rozumiejąc, do czego zmierzał. Z jakiegoś powodu ta odpowiedź rozbawiła chłopaka.

- To przecież drewno stworzone do czarnej magii - odparł oczywistym tonem. - Widzisz, nawet ona wie, co powinnaś robić, od tylu lat.

Diana spojrzała mu w oczy, dobrze wiedząc, po co to mówił. Choć on patrzył na nią z trudnymi do określenia emocjami, jej uczucia były dla niej jednoznaczne. Przeklinała sama siebie za to, że jej serce biło do niego, i to z każdym dniem coraz mocniej.

Czy miłość do diabła mogła mieć szczęśliwe zakończenie?

- Dobrze - powiedziała w końcu, odrywając od niego wzrok. - Daj mi zaklęcie. Zróbmy to.

Pact With The Devil • Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz