XVII

17.1K 1.8K 563
                                    

Diana nie odpowiedziała na żądanie chłopaka, pokiwała tylko głową. Była jego słowami zaintrygowana, bo w końcu wspomniał coś o jej matce - a ona chciała wiedzieć wszystko na ten temat. Wolała nie zaczynać wojny, żeby sam jej wszystko wyśpiewał.

Ich praca przebiegała dyplomatycznie. Odzywali się do siebie tylko wtedy, gdy musieli. Tom był wściekły, a znał siebie i wiedział, że mógł wybuchnąć, dlatego nawet nie komentował jej poczynań, bo nie chciał oczywiście podpaść Slughornowi w żaden sposób. Diana też nie miała już ochoty się denerwować. Dzięki postawom obojga szło im bardzo sprawnie i bez żadnych komplikacji - nie sądzili jednak, że oboje tego pożałują.

- Tom, Diana, pierwszorzędnie! - zawołał radośnie Slughorn, sprawdziwszy ich kocioł pod koniec lekcji. - Naprawdę wybornie! I widziałem też, jak wspaniale współpracujecie. Powiem to wszystkim nauczycielom, od dziś myślę, że będziecie częściej razem pracować.

Pod Dianą ugięły się nogi na te słowa.

Nie, on chyba sobie żartuje.

- Niech wszyscy się tu zbiorą i zobaczą, jak wygląda idealnie zrobiony Eliksir Słodkiego Snu - zawołał profesor. - Dwadzieścia punktów dla Slytherinu uczciwie zarobione przez Toma i Dianę.

Część klasy zaczęła bić brawo, i to z Dove, Sereną (a nawet kilkoma Gryfonkami) i Edwardem na czele. Diana bawiła się kawałkiem swojego rękawa, nie patrząc na zebramych wokół ludzi. Była zła, zresztą tak jak Riddle, on jednak uśmiechał się nieznacznie i dziękował profesorowi za jego hojność. Gdy tylko zaczęła się przerwa, Diana wyszła z klasy z prędkością światła, a Joan tuż za nią.

- I co? Znowu genialnie współpracowaliście - mówiła szatynka, doganiając przyjaciółkę, która szybkim krokiem zmierzała w stronę klasy od historii magii.

- Joan, doskonale wiesz, że to wszystko była jego pokazówka. Gdyby Slughorna tam nie było, to pewnie...

- Diana, ale pomyśl! - przerwała jej szatynka. - Pomyśl, jak super byłoby, gdybyś była dziewczyną Riddle'a. Nikt by ci nie podskoczył.

- Ja nie potrzebuję Riddle'a do ochrony - syknęła Diana, poprawiając ułożenie paska od torby na swoim ramieniu.

- Hm, tak? - powiedziała sarkastycznie Joan, gdy weszły na schody. - A Edward? Całe eliksiry mnie o ciebie wypytywał, myślałam, że oszaleję.

Brunetka westchnęła i przystanęła na chwilę.

- No dobra, na Edwarda jeszcze nie mam sposobu, ale co? Mam się chować za Riddlem? Po moim trupie - odpowiedziała i ruszyła dalej.

- Jeju, ty nic nie rozumiesz! - zawołała sfrustrowana Joan i podążyła za przyjaciółką.

Choćby przez tę rozmowę Diana nie chciała powiedzieć szatynce o nocnym spotkaniu z Riddlem. Jakkolwiek zła by nie była, dziewczynie na niczym tak nie zależało, jak na informacjach o swojej matce, dlatego nie mogła się już tego wszystkiego doczekać.

W nocy w dormitorium długo czekała, żeby wszystkie jej współlokatorki zasnęły. Chciała wyjść bezszelestnie i niezauważona i udało jej się to o bardzo późnej porze. Gdy weszła jednak do ciemnego pokoju wspólnego, gdzie jeszcze ledwo tliło się w  kominku, nikogo nie zauważyła. Rozejrzała się ostrożnie i nagle westchnęła z zaskoczenia.

Znikąd przed nią pojawił się Riddle. Gwałtownym ruchem popchał dziewczynę na ścianę i wyciągnął różdżkę, którą przystawił jej do gardła.

- A tobie co odwaliło?! - zawołała bardziej zaskoczona niż przerażona Diana, a Riddle wlepił w nią mordercze spojrzenie.

- Gadaj, co twoja matka ci o mnie powiedziała.

- Oszalałeś, Riddle? Nic mi nie powiedziała!

- Kłamiesz - syknął.

- Skąd niby miałaby cokolwiek wiedzieć o tobie?! Gdybym wiedziała to...

- Musiała ci coś powiedzieć, skąd wiedziałabyś...

- Moja matka nie żyje, Riddle! - krzyknęła w końcu wściekła Diana. - Mugole ją zabili, rozumiesz?! Nawet gdyby mi powiedziała, nie pamiętałabym już tego, bo dwa lata temu nie przejmowałam się tobą, tylko tym, że nie żyje przez te bestie!

Wyraz twarzy Riddle'a przeszedł z wściekłości w lekkie zaskoczenie. Czyli ona naprawdę miała powody, żeby ich nienawidzić...Czyli chyba rzeczywiście nie blefowała ani nie próbowała go do siebie zwabić...

Chłopak nieświadomie wycofał różdżkę, a Diana odkaszlnęła lekko.

- Pięknie, Riddle, a teraz się uspokój, bo ci żyłka pęknie - powiedziała, poprawiając swoją białą bluzkę od piżamy.

- To wszystko zmienia, Wharflock... - powiedział bardziej do siebie niż do niej, nie patrząc na nią. - Nie zmienia faktu, że ci nie wierzę.

- To czego chcesz? Wieczystej Przysięgi? - zapytała z sarkazmem.

Na te słowa chłopak uśmiechnął się tak, że Diana się trochę się przeraziła. To nie był normalny uśmiech, w nim było coś wręcz nieludzkiego, psychopatycznego.

- A nie znasz lepszej formy zawarcia umowy? - zapytał cicho, a Diana nie potrzebowała wyjaśniania.

- Jeśli mówisz o pakcie krwi...

- Oczywiście, że tak - przerwał jej. - Nie będzie żadnych świadków.

Diana po raz pierwszy trochę się go wystraszyła. Gdy mówiła, że on na pewno będzie chciał podpisać ten cały pakt, nie sądziła, że z nią...

- To nielegalne, Riddle... - wydusiła z siebie, przełknąwszy ślinę. Nie chciała dać mu satysfakcji, nie chciała mu pokazać, że trochę się bała, ale to było silniejsze od niej.

- Tak? Czyżby? Słyszałaś Merrythought, w Hogwarcie nie da się tego wykryć.

- A znasz zaklęcie? - zapytała, licząc na to, że jego odpowiedź będzie przecząca.

- Jeszcze nie, ale ty pomożesz mi je znaleźć.

Diana wiedziała, że nie żartował. On nigdy nie żartował. Zawarcie paktu krwi z nim, z kimkolwiek...wydawało się jej szaleństwem. Czy jednak nie...?

- Riddle, zdajesz sobie sprawę, że to związuje do końca życia? - zapytała go, choć doskonale znała odpowiedź.

- Z taką umową musisz się liczyć, jeśli chcesz wiedzieć, co robię, Wharflock - odparł jej od razu, nie chowając swojej różdżki.

O cholera. Czy on chce mnie wtajemniczyć?

Diana przygryzła wargę i zaczęła rozważać swoje opcje. To na tym jej najbardziej zależało, więc strasznie ją kusiło, żeby się zgodzić. Poza tym dwie osoby składają sobie równą liczbę obietnic...A to oznaczało, że on też będzie musiał jej coś obiecać.

- Dobra - powiedziała po chwili namysłu. - W końcu ty też będziesz zmuszony mi coś obiecać.

Po twarzy Ślizgona było widać, że mu to nie leżało, ale nie skomentował tego.

- Na twoim miejscu już zaczynałbym szukać zaklęcia - rzucił tylko złowrogim tonem i zaczął odchodzić w stronę swojego dormitorium.

- Przecież to tobie na tym zależy, nie mi - powiedziała Diana, idąc za nim.

Riddle odwrócił się do niej tuż przed drzwiami i zaśmiał się kpiąco.

- Tak? A kto chciał się dowiedzieć, co robię?

Riddle miał już pewność, że Diana ma ten sam cel co on i że on jej nie interesował. Dlatego był skłonny zrobić z niej swojego nowego sojusznika, zwłaszcza, że wiedział, że była mądrzejsza niż wszyscy jego obecni podwładni razem wzięci.

Dziewczyna zacisnęła pięści, a Tom widział, że uzyskał swój cel.

- Widzę, że zrozumiałaś - powiedział tylko, po czym zniknął za drzwiami od dormitorium.

Diana wypuściła z siebie powietrze i zawróciła, by dotrzeć do swojej sypialni. Jego perfidność i zdolności manipulacyjne były niesamowite. On był wkurzający, bo chciał być wkurzający. Choć pakt nadal wydawał się jej czymś szalonym...Ona mu tylko tych cech zazdrościła.

Pact With The Devil • Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz