XLV

15.9K 1.8K 1K
                                    

Wieczorem, przed kolacją jeszcze tego samego dnia, zachłyśnięta słowami Toma Diana udała się do biblioteki. Podejrzewała, że on już przejrzał wszystkie księgi na ten temat, ale nie mogłaby wytrzymać, gdyby sama tego nie sprawdziła. W ciszy przyglądała się grzbietom różnych tomów, poszukując takiego, który mógłby zawierać coś o najczarniejszych aspektach magii.

Była tym wszystkim tak pochłonięta, że całkowicie zapomniała już o tym, że Joan miała podszkolić ją z pojedynkowania się, a ona to opuściła. Gdy Diana wróciła wcześniej do pokoju wspólnego, jej przyjaciółka drzemała na ramieniu Avery'ego i z tego co on mówił, dobrze spożytkowali ten czas, gdy miały się spotkać.

W pewnym momencie brunetka wyjęła z wysokiej półki grubą, oprawioną w czarną skórę księgę z brązowym, nieco wyblakłym napisem. Dziewczyna zaczęła prędko wertować jej strony, gdy nagle poczuła gorąc przechodzący przez swoje ciało. Już przyzwyczajona do tego uczucia od razu zrozumiała, co się działo.

- No proszę - usłyszała za sobą ten głos, który doprowadzał ją do szału, a jednocześnie ostatnio stawał się jej najbliższy.

- Czemu ty mnie zawsze śledzisz? - zapytała Diana z pretensją, odwracając się, by zobaczyć przed sobą górującego nad nią Toma, który sam nie miał ze sobą żadnej książki czy czekogolwiek, co wskazywałoby na to, że przyszedł tam po coś innego niż śledzenie jej.

- Co tutaj robisz? - zapytał, jak na niego, miłym tonem, dlatego Diana się nieco zdziwiła i nie zdenerwowała, jak się zazwyczaj działo, gdy z nią rozmawiał. Spojrzała mu w oczy, skarciła się za to, że pomyślała o tym, że się jej podobały, po czym powiedziała:

- Do biblioteki chyba mam prawo przychodzić, co?

Tom pokręcił głową i bez żadnego ostrzeżenia zamknął książkę, którą trzymała.

- Czarna Magia Starożytności? - powiedział, przeczytawszy tytuł i zaśmiał się kpiąco. - Zdajesz sobie sprawę, że nic tu nie znajdziesz?

- Skąd wiesz, czego szukam? - syknęła Diana, zabierając książkę z jego pola widzenia, nie chcąc się przyznać do błędu. Wiedziała jednak, że on się nie dał na to nabrać.

- Tłumaczyłem ci, że o horkruksach może coś nam powiedzieć tylko Slughorn. Po to jest ten cały teatrzyk. Myślisz, że nie sprawdziłem wszystkich książek tutaj?

Diana spojrzała na trzymaną lekturę, pokonana. Nie chciała tego przyznawać, ale on miał rację, więc bardzo niechętnie odłożyła książkę z powrotem na półkę. Nie pragnęła wtedy się z nim kłócić, ale miła też nie zamierzała być.

- Skąd ty mnie tak dobrze znasz? Od kiedy? - zapytała jakby z pretensją, opierając się o regał z założonymi rękami i lustrując go wzrokiem. Tom położył rękę na regale, jakby odcinając jej drogę ucieczki po jej lewej.

- Od kiedy mam taką potrzebę - odparł oczywistym tonem, najwyraźniej bez zamiaru dania jej dokładniejszych wyjaśnień. Dlatego też Diana zmieniła temat.

- A co ty tu w ogóle robisz? - zapytała podejrzliwie.

- Też czegoś szukam - odparł prosto i zaczął od niej odchodzić, nie dając jej dopytywać. Diana sama nie wiedziała, co ją do tego tak ciągnęło, ale wręcz nieświadomie ruszyła za nim.

Tom minął stolik obok okna, akurat przy którym Diana zostawiła swoją torbę. Tam dziewczyna zauważyła kolejną bordową różę, tym razem bez karnecika, której na pewno wcześniej tam nie było. Wtedy dziewczyna straciła zainteresowanie brunetem i spojrzała na nią podejrzliwie.

O, tego to dawno nie było.

Tom chyba oczekiwał, że Diana nadal będzie za nim podążała, bo gdy zauważył, że się zatrzymała, odwrócił się i podszedł do niej, zdenerwowany. Dopiero wtedy zauważył, co miała w rękach.

- Co to za róża? - zapytał wściekle, na co Diana prychnęła krótko.

- Sama chciałabym wiedzieć - odparła. - Wcześniej myślałam, że to od Malfoya, ale on podobno nic nie wie - dodała takim tonem, jakby w ogóle w to nie wierzyła.

- Właśnie, co z tymi zaręczynami? - zapytał nadal zdenerwowany Tom, zmuszając ją do popatrzenia na niego przez obrócenie jej twarzy w swoim kierunku.

- Nie wiem, ani babka, ani ojciec mi nie odpisali - odparła Diana, wkurzając się na samą myśl o tym, że formalnie wciąż była narzeczoną Abraxasa. - Ale na pewno nie będę się podporządkowywać babce.

- No lepiej, żeby nie - syknął Tom, co bardzo ją rozbawiło.

- Zaręczyny czy nie, i tak nie mogę cię zdradzić, więc nie bulwersuj się tak - powiedziała przesłodzonym głosem, klepiąc go po ramieniu jak babcia, na co on wykonał gwałtowny krok w tył.

Tom już przygotowywał się do odgryzienia się, nie miejąc żadnego pojęcia, zresztą tak jak Diana, że prawie całą ich rozmowę ktoś podsłuchiwał. Za wysokim regałem z książkami o obronie przed czarną magią schowane były Dove i Serena, które słuchały pary z wielkim zaskoczeniem.

- Ty to słyszałaś, Dove? - wyszeptała zdumiona Serena, patrząc na twarz Toma ulokowaną gdzieś pomiędzy Trikami do Pojedynków, a Spisem Zaklęć Obronnych. - Czyli oni są zaręczeni?

- Nie mogą być, nie mogą - odparła Dove, oddychając ciężko, jakby dostawała ataku paniki. - Serena, przecież jeżeli oni są zaręczeni, to my ich nie rozdzielimy, to...

- Rozdzielimy, zaręczyny można zerwać - przerwała jej zdeterminowana przyjaciółka, lekko uderzając swoją rozmówczynię w ramię. - Słyszałaś tę zołzę. Mówi, że nie może go zdradzić, to pokażemy Tomowi, że może.

- Niby z kim? - dopytywała Dove.

Serena spojrzała jeszcze raz na rozmawiającą parę (o dziwo na siebie nie krzyczeli), po czym pociągnęła swoją przyjaciółkę za rękę i dla bezpieczeństwa odciągnęła ją nieco dalej, by na pewno nikt ich nie usłyszał.

- Jak to z kim? Z Averym - wyszeptała konspiracyjnie, na co Dove uniosła brwi.

- Avery chodzi z Irving - odparła oczywistym tonem, na co Serena przewróciła oczami.

- I co z tego? Wharflock kiedyś tak strasznie się z nim kolegowała, na bank się jej podobał. A co, Avery nie zdradziłby Irvingowej? Bez przesady, aż taka piękna to ona nie jest. No i Avery byłby w stanie wysyłać kwiaty.

- Może lepiej podpuścmy Lestrange'a czy kogoś? - zaproponowała Dove. - On przecież coś do niej podbijał przed świętami... W ogóle, ten sposób ze zdradą zadziała?

- No jasne! - przekonywała Serena. - Ona go zdradza, my go pocieszamy i bum! Tom jest nasz. To działa, moja mama tak zdobyła mojego tatę. I co? I jeszcze urodziłam się ja.

Dove uniosła wzrok na sufit i westchnęła teatralnie, uśmiechając się.

- Wyobrażasz sobie mieć dzieci z Tomem? - zapytała marzycielskim tonem. - Byłyby takie śliczne... A on z tym swoim charakterem byłby idealnym ojcem...

- Nawet mi nie mów... - powiedziała równie rozmarzona Serena, po czym pokręciła głową, jakby na otrząśnięcie. - Dlatego musimy działać, Dove. Chodź, zobaczymy, czy już poszli - dodała i ruszyła z powrotem za regał, zza którego obserwowała znienawidzoną parę. Tam usłyszała tylko, jak Tom mówi:

- Widzimy się wiesz gdzie.

- Dobra - odparła mu Diana z założonymi rękoma i ruszyła do wyjścia z biblioteki.

Pact With The Devil • Tom RiddleHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin