XLVII

15.8K 1.8K 523
                                    

Odkąd Diana zdała sobie sprawę z tego, że Tom już nie tylko ją denerwował, nie potrafiła się z tym pogodzić. Uznała to za wielką przegraną samej ze sobą i poprzysięgła sobie, że nikt nigdy się nie dowie o tym, że nie wszystkie uczucia przez nią okazywane są udawane. Stwierdziła zresztą, że to nie było nic głębszego i za jakiś czas się z tego wyleczy. Musiała; przecież Toma nie mogła okłamać...

Zaczął się luty, a Diana nie dość, że miała na głowie sprawę zerwania zaręczyn z Abraxasem, to nadal dostawała te cholerne czerwone róże, tym razem bez żadnych podpisów. Na szczęście postęp w tej pierwszej sprawie nastąpił już drugiego dnia nowego miesiąca.

Diana jak zwykle jadła swoje śniadanie obok Joan w Wielkiej Sali, gdy do pomieszczenia wleciały setki sów z różnymi pakunkami i kopertami. Brunetka miała nadzieję otrzymać wreszcie odpowiedź od swojego ojca albo babki i tak też się stało. Porzuciła na wpół zjedzonego tosta i od razu rozerwała kopertę, w której odnalazła list od pana Wharflock.

- Patrz, Diana, no wreszcie przyszły zdjęcia z bankietu - mówiła podekscytowana Joan, rozrywając kopertę, którą ona otrzymała. - Merlinie, zajęło im wie... Och, to jest śliczne... - szatynka urwała nagle, wyciągnąwszy fotografię przedstawiającą ją i Ariana w szatach wyjściowych, szeroko się uśmiechających.

- Ojciec nie anulował zaręczyn - syknęła wściekła Diana w odpowiedzi, nie odrywając wzroku od trzymanej przez siebie kartki.

- O cholera... - powiedziała Joan, widząc, że Diana może zaraz wybuchnąć.

- Babka podobno wszystko ustaliła już dawno i jeszcze trochę to zajmie, a on podobno o niczym nie wiedział! - krzyknęła zdenerwowana, odrzucając list od siebie. Po tym prędko zarzuciła swoją torbę na ramię i ruszyła do wyjścia.

- Hej, gdzie ty idziesz? - zapytała skołowana Joan.

- Na lekcję - odburknęła Diana i bez dalszych wyjaśnień wyszła z Wielkiej Sali, pomimo że nie skończyła śniadania, a do lekcji zostało jeszcze jakieś dwadzieścia minut.

Całą tamtą sytuację obserwował Tom, który jak zwykle jadł raczej w samotności. Rozbawiony wybuchem dziewczyny, sam skończył wszystko szybciej i postanowił ruszyć za nią, choćby po to, żeby jeszcze bardziej ją zdenerwować.

Gdy Diana dotarła pod klasę Slughorna, oparła się o ścianę i zaczęła ciężko oddychać. Sprawa zaręczyn nie dawała jej spokoju i zastanawiała się, czy nie było lepiej, gdy po prostu o tym nie wiedziała. Jej matka nigdy nie pozwoliłaby na coś takiego...

Diana uspokoiła się dosyć szybko, jednak nie na długo, bo zalała ją fala ciepła i dziewczyna już wiedziała, co się działo.

- Piękny pokaz, nie powiem - zadrwił Tom, podchodząc do niej.

Diana patrzyła na niego tylko przez króciutką chwilę, po czym prędko odwróciła wzrok, sądząc, że nieoglądanie go jakoś pomoże jej zwalczyć to - jak uważała - "pseudozauroczenie".

- Jeszcze ciebie tu brakowało - burknęła, zakładając ręce, w czasie gdy on się doskonale bawił. Już miał zamiar jej dogryźć, gdy oboje usłyszeli na korytarzu znajomy głos.

- O, moi drodzy, już jesteście tu tak wcześnie? - powiedział nie kto inny jak profesor Slughron, który przyszedł tam z zamiarem otworzenia klasy i przygotowania kilku rzeczy na lekcję.

- Dzień dobry, profesorze - powiedział Tom, od razu przyjmując swój nienaganny uśmiech i obejmując Dianę ramieniem. Ona przeklnęła wtedy swój los, czując to samo, co jakiś tydzień wcześniej, gdy ją przytulił.

Pact With The Devil • Tom RiddleWhere stories live. Discover now