XLIV

15.5K 1.9K 367
                                    

Diana "obiecała" Tomowi się nie odzywać, bo z początku w ogóle nawet nie chciało jej się rozmawiać ze Slughornem. Całe to spotkanie popsuło jej plany i dziewczyna nie mogła już znieść tego, jak jej udawany chłopak przymilał się do nauczyciela. Niby rozumiała, po co to wszystko było, ale wydawało jej się, że Riddle czasem przesadzał. Dlatego w momencie ciszy, w której zarówno Tom, jak i Slughorn brali łyki ze swoich kufli, Diana się odezwała:

- Profesorze, mogłabym o coś pana spytać?

Tom o mało nie zakrztusił się swoim piwem kremowym, gdy to usłyszał. Przełknął je prędko i spojrzał na dziewczynę po swojej prawej ze zdumieniem, już przejmując się tym, co mogłaby wymyślić dziewczyna i na zapas myśląc o tym, czy to popsuje jego dotychczasowe starania - chłopak wciąż nie nauczył się doceniać Diany. Lekko uderzył ją nogą pod stołem, jakby ostrzegawczo, na co ona w ogóle nie zareagowała.

- Naturalnie - odpowiedział nie wiadomo czym rozbawiony Slughorn, odkładając swój kufel.

- Kojarzy pan Rubeusa Hagrida, tego ucznia z Gryffindoru? - zagaiła Diana, a Tom już całkowicie został zbity przez nią z tropu. Gdyby tylko się do tego komukolwiek przyznał, dziewczyna byłaby z siebie dumna, bo nie każdy potrafił to zrobić.

- Och tak, jest raczej zauważalny - przyznał Slughorn. - Chłopak ma... - nauczyciel kontynuował, jednak Diana już go nie usłyszała, bo Tom, wkurzony faktem, że go ignorowała, zrobił coś, czego wiedział, że nie będzie mogła zlekceważyć. Nonszalancko położył dłoń na jej udzie, na co dziewczyna prawie się zapowietrzyła i odwróciła głowę w jego stronę, by zacząć rozmowę w myślach. Riddle miał ochotę zaśmiać się z niej drwiąco, bo zrozumiał, że mógł na nią wpłynąć zaledwie jednym dotknięciem i że to wszystko było jeszcze prostsze, niż mu się wcześniej wydawało.

Co ty robisz?

Tom prychnął, rozbawiony jej reakcją, choć na jego twarzy było widać wściekłość.

A co ty robisz?

Zajmuję się wreszcie sprawą Hagrida, ot co. Przecież o to ci chodziło, nie?

- A o co chodzi? Coś się stało? - pytania Slughorna wyrwały dwoje Ślizgonów z "rozmowy", przez co oboje spojrzeli na niego z powrotem. Diana odchrząknęła, ogarnęła się i przybrała ogromny uśmiech.

- Wie pan... Z Tomem widzieliśmy go wiele razy na patrolach o późnych porach i musieliśmy go odsyłać do dormitorium... Zastanawialiśmy się, czy... Pan go o coś nie podejrzewa - dziewczyna wreszcie wyłożyła kawę na ławę, a dopiero wtedy Tom pomyślał o tym, że jej pomysł wcale nie był taki głupi: oczywiście nigdy by jej o tym nie powiedział.

- Podejrzewać? Och, nie sądzę. Rubeus to duży chłopiec, ale zupełnie nieszkodliwy! - powiedział Slughorn, śmiejąc się. - Bardzo interesuje się zwierzętami i jest łagodny.

Słowo zwierzęta było dla Diany i Toma kluczowe, bo oboje zrozumieli, że to właśnie to mógł ukrywać Hagrid. A jeśli to ukrywał, to nie mogło to być nic legalnego, a to... Tworzyło dla nich kogoś, na kogo można zrzucić winę.

- Naprawdę? Zwierzętami? - powiedziała zaintrygowana brunetka, wiedząc, że musi prędko zmienić temat, by nauczyciel niczego nie podejrzewał. - To ciekawe... Wie pan, moja ciotka jest magizoologiem.

Tom był naprawdę pod wrażeniem przeprowadzonej przez nią rozmowy, choć nie chciał tego przyznać nawet sam przed sobą. Jedyne, co do siebie dopuścił to myśl o tym, że jednak dobrze się stało, że pakt zawarł z nią: już niejednokrotnie mu udowodniła, że nie była tak słaba, jak inne dziewczyny, z którymi miał styczność.

Gdy Slughorn wreszcie ich zostawił, twierdząc, że musi się jeszcze z kimś spotkać, było już dawno po godzinie, o której Diana miała spotkać się z Joan. Była wkurzona, ale mogła się tego spodziewać. Wracała z Tomem do zamku chwilę przed obiadem w zupełnej ciszy, którą - o dziwo - przerwał właśnie on.

- Dziś udowodniłaś, że jednak jesteś warta powietrza, którym oddychasz, brawo - powiedział bez żadnych emocji, a jego słowa bardzo ją zaskoczyły.

- Jednak? Hm, z twoich ust to jak komplement - powiedziała z jadem, nawet jeśli mówiła prawdę.

- Nie przyzwyczajaj się - syknął Tom, już żałując tego, co powiedział. Sam nie rozumiał, co go do tego skłoniło.

- Och, nie śmiałabym - powiedziała Diana ze śmiechem. - Ty za to się nie postarałeś. Znowu cię o to zapytam: nie przesadzasz z tym podlizywaniem?

- Nie interesuje mnie two... - chciał jej odburknąć, jakby rehabilitując się za "zbyt miłe" wcześniejsze słowa, ale nagle urwał. Zrozumiał, że to mogło być... W pewnym sensie kłamstwem, a nie miał zamiaru złamać paktu przez coś tak błahego i wolał być ostrożny.

- Nie rozumiesz, że Slughorn jest jedynym nauczycielem w tej szkole, który może cokolwiek powiedzieć mi o horkruksach?

- Czemu tak ci na tym zależy? - zapytała Diana, która nie mogła już wytrzymać z ciekawości. - Co dają horkruksy?

Tom zatrzymał się nagle i przeszedł kawałek, by znaleźć się naprzeciw dziewczyny. Ona stanęła jak wryta: nigdy nie wiedziała, czego mogła się po nim spodziewać.

- Nieśmiertelność, Wharflock - powiedział jej półszeptem najwyraźniej, jak się dało. - O horkruksach mało jest w książkach, bo to jedna z dziedzin najczarniejszej magii, ale każdy w szkole wie, że Slughorn miewał takie zainteresowania. To, że można go zmanipulować jak dziecko, jest po prostu bonusem.

Diana słuchała go z zaskoczeniem, bo pierwszy raz usłyszała, o co mu tak naprawdę chodziło, oczywiście poza tym, że tak jak ona gardził mugolakami i mugolami. Nieśmiertelność... I dla niej brzmiała kusząco. Ostatecznie pokazałoby to wyższosć czarodziejów nad mugolami, mogłaby bez obaw atakować każdego... Dziewczyna niemal natychmiast zachłysnęła się tą myślą.

- Od Slughorna muszę dowiedzieć się, jak to działa - kontynuował Tom. - A gdy się wreszcie dowiem, jak takie horkruksy zrobić, to może się tym z tobą podzielę.

Dziewczynie odebrało mowę. Cała ta koncepcja nieśmiertelności w kilka sekund zawróciła jej w głowie, na tyle, że zapomniała o całym swoim zdenerwowaniu sprzed kilku chwil.

- Trzeba było tak od razu - powiedziała Tomowi po momencie milczenia, patrząc na niego wielkimi oczami. Usłyszała za sobą kroki i spojrzała nieco za siebie, by zobaczyć, że Slughorn się do nich zbliżał. Wtedy prędko odwróciła się znowu do Toma.

- Weź mnie za rękę, Slughorn idzie - powiedziała pospiesznie, na co Ślizgon uśmiechnął się triumfalnie.

- O proszę, ktoś tu wreszcie zrozumiał - odparł i zrobił tak, jak powiedziała, po czym oboje zaczęli iść dalej w stronę zamku.

Jeszcze wtedy Diana nie rozumiała, że Tom sprowadzał ją na coraz gorszą drogę, która niegdyś zaowocuje czymś większym... A ona nie miała nic przeciwko.

Pact With The Devil • Tom RiddleOnde histórias criam vida. Descubra agora