LXVI

15.9K 1.7K 655
                                    

Diana chciała zrobić krok w tył, zaskoczona i wręcz trochę przestraszona tym, co usłyszała. Z drugiej strony pragnęła przysunąć się jeszcze bliżej do Toma, dotknąć go niczym jakieś objawienie, z nowym respektem, który do niego poczuła. W końcu została na swoim miejscu, nie wiedząc, co robić.

Nie kwestionowała jego słów, bo wszystko układało się w sensowną całość: cechy Toma, to, że potrafił rozmawiać z wężami, jego niesamowite wyniki w nauce, to, że tyle osób go słuchało... I wreszcie to, że otworzył coś, co niemal na pewno było legendarną Komnatą Tajemnic.

Jeżeli Tom w jakikolwiek sposób podobał się jej wcześniej, było to niczym w porównaniu do tego, co właśnie odczuwała.

- Ale... Skoro ty jesteś dziedzicem Slytherina... - zaczęła dukać, czując się, jakby serce miało wyskoczyć jej z piersi. - To jakim cudem...?

- Wylądowałem w sierocińcu? - dokończył Tom, czytając jej w myślach, zanim mogłaby się do końca wysłowić. - Nie wiem, ale się dowiem i ktokolwiek mnie tam wsadził, gorzko tego pożałuje - dodał tonem, który przeraziłby wielu.

Diana nic już nie powiedziała, a Tom odwrócił się przodem do włazu, a następnie wysyczał coś, czego znowu nie zrozumiała. Wyrzeźbione na nim węże zaczęły się ruszać. Oboje Ślizgonów zrobiło gwałtowny krok w tył, gdyż właz otworzył się sam.

Tom bez żadnego ostrzeżenia przeszedł przez niego, a Diana ruszyła za nim niczym zahipnotyzowana. Za moment ich oczom ukazał się widok, którego żadne z nich nie zapomniało do końca życia, który utwierdził ich w przekonaniu, że znaleźli się w miejscu podobno nieistniejącym...

Ogromne pomieszczenie jakby samo z siebie emitujące zielonkawym blaskiem. Po obu jego stronach znajdowały się ogromne rzeźby węży, a na środku - monumentalny posąg przedstawiający najwyraźniej Salazara Slytherina. Tak właśnie wyglądała Komnata Tajemnic.

Tom szedł przed siebie bez żadnego zawahania, przyglądając się wszystkiemu z zachwytem. Odgłos jego kroków odbijał się głośnym echem od wysokich ścian, zagłuszając nieustanne kapanie wody.

Diana, choć była pod nie mniejszym wrażeniem, kroczyła nieco wolniej. Niestety nie mogła powiedzieć, że czuła się tam jak w domu, bardziej zajmowała się... Wypatrywaniem potwora, który rzekomo Komnatę zamieszkiwał. Skoro samo miejsce było prawdziwe, czemu to stworzenie nie miało...?

Dziewczyna wzięła głęboki wdech, nie chcąc wyglądać na słabą i podeszła do Toma już pewniej, choć nadal się rozglądała.

- Riddle... A co z potworem? - zapytała cicho, jakby martwiąc się, że tym pytaniem rozdrażni kreaturę. Nic takiego się nie stało, sprawiło jednak, że Tom wyrwał się ze swojego zamyślenia.

- Legenda mówi, że nie pojawi się, dopóki nie zostanie wezwany przez dziedzica - wyjaśnił Riddle, odwracając się do niej przodem i uśmiechając się perfidnie. - Lepiej zamknij oczy.

- Co? Po co? - zapytała skołowana Diana, do której wróciła już cała pewność siebie, jednak nie zmieniało to faktu, że Riddle potrafił być nieprzewidywalny.

I tym razem to pokazał. Wyjął swoją różdżkę, skierował ją na Dianę i powiedział jak gdyby nigdy nic:

- Obscuro.

Oczy dziewczyny zasłoniła czarna opaska, po czym Tom zabrał jej różdżkę, by nie mogła jej zdjąć.

- Riddle! Oddawaj mi różdżkę! - wrzasnęła Diana, a echo tylko wzmocniło jej głos. Tom pozostawał niewzruszony.

Przeszedł (dziewczyna oceniała jedynie po dźwiękach) za nią i, przyswuając się tuż do jej ucha, wyszeptał:

- Dla twojego własnego dobra, Diana.

Pact With The Devil • Tom RiddleWhere stories live. Discover now