XCIII

13.7K 1.5K 829
                                    

Pomimo uniewinnienia przez Dippeta, Krukonki obserwowały Dianę uważnie jeszcze przez jakiś czas. Dziewczyna zupełnie się tym nie przejmowała, bo wraz z Tomem z radością obserwowała chaos rozgrzewający się w szkole.

Do połowy kwietnia doszły cztery spetryfikowane osoby, a szkolna rzeczywistość zaczęła się zmieniać. Nauczyciele byli bezradni i nie znali przyczyn ataków na uczniów, a bali się niemal wszyscy. Joan była jedną z nielicznych osób, która zauważyła, że wszystkie ofiary pochodziły z mugolskich rodzin i dlatego wciąż miała to dziwne przeczucie, że Diana się do tego przyczyniła.

Wśród innych uczniów Hogwartu głównych podejrzanych stanowili po prostu Ślizgoni. Żadna z ofiar nie pochodziła ze Slytherinu, więc wiele osób zasumowało, że to oni za tym stali - i w zasadzie wiele się nie pomylili.

Wprowadzono wcześniejszą godzinę policyjną, a nauczyciele odprowadzali grupy uczniów z jednej lekcji na drugą. Dianie czasem z trudem było ukryć uśmiech, kiedy widziała przerażenie rozprzestrzeniające się po szkole. Wtedy wierzyła najbardziej od dawna, że to wszystko, co z Tomem miała zamiar stworzyć, wkrótce się ziści.

Przerwę wielkanocną Diana i Tom mieli zamiar spędzić w szkole. Choć więcej uczniów niż zazwyczaj postanowiło wrócić do domów, sporo mugolaków wciąż pozostawało w szkole, bo mugolska wojna wydawała się im bardziej niebezpieczna. Na to para Ślizgonów patrzyła z satysfakcją. Oboje starali się jednak być ostrożni i któregoś dnia sprawdzić, ile tak naprawdę wiedzieli nauczyciele - bo według ich szacunków, naprawdę mało.

Diana przyjęła postawę zmartwionej dziewczyny i złapała Toma za rękę, a następnie oparła się nieco o niego i tak podeszli do Dumbledore'a oraz Slughorna rozmawiających przed Wielką Salą.

- Profesorze Slughorn, wiadomo już, co się dzieje z tymi uczniami? - zapytał Tom po chwili niewinnej rozmowy, również udając zatroskanego.

- Och, niestety nie, nie... To taka tragedia... Rodzice są przerażeni... - odparł Slughorn, który wyglądał tak, jakby nie spał od kilku dni. Dumbledore był jego zupełnym przeciwieństwem. Zmierzył ich nieco podejrzliwym wzrokiem, jednak odparł spokojnie:

- Bez obaw, zadbamy o wasze bezpieczeństwo, Tom. Lepiej wracajcie do siebie, późno już.

- Oczywiście - odparł Tom od razu, choć nie podobało mu się tak szybkie ucięcie tematu.

- Dobrej nocy, profesorze - dodała Diana, po czym oboje zaczęli zmierzać w kierunku pokoju wspólnego Slytherinu, który pierwszej nocy przerwy był cały tylko dla nich.

- Nic nie wiedzą - powiedział Tom kpiąco, wchodząc do pokoju jak do siebie.

- I bardzo dobrze - dodała Diana, pojawiając się tuż za nim. - Choć mam wrażenie, że Dumbledore się na nas krzywo patrzy.

- Nic na nas nie mają - powiedział od razu. - Poza tym, sprawdziłem tego dzieciaka Hagrida. Chowa jakąś bestię po kątach, więc gdyby coś podejrzewali, to będzie na niego. Tego masz się trzymać.

- Z przyjemnością.

Wtedy Tom odwrócił się i spojrzał na nią dziwnie. Zdawało się, że był zadowolony, choć trzeba było go doskonale znać, by to zauważyć. Na szczęście Diana znała go już najlepiej.

- Czyli dziś nie będziesz mnie stąd wyrzucał, hm? - zapytała, wskazując na pusty pokój wspólny.

- A wyrzucałem? - odparł pytaniem na pytanie.

Zaskoczona tą odpowiedzią Diana uśmiechnęła się i trochę jak na skrzydłach ruszyła do swojego dormitorium, skąd miała zamiar wziąć dla siebie książkę na całonocne czytanie z Tomem.

Kilka minut później oboje siedzieli już przy rozpalonym kominku, bo pomimo kwietnia nadal nie było zbyt ciepło. Diana wyczarowała sobie lewitujące światełko nad książką, Tom jednak czytał niemal w zupełnych ciemnościach. Siedzieli w zupełnej ciszy, on na kanapie, ona na fotelu po jego lewej, nie przeszkadzając sobie.

Minęła niecała godzina takiego spokoju, gdy Diana zamknęła książkę. Chciała sprawdzić, na ile mogła wykorzystać chwilową dobroć Toma, zwłaszcza tamtej nocy, gdy byli zupełnie sami.

- Tom - powiedziała nagle, a on leniwie uniósł wzrok znad ksiązki, by na nią popatrzeć.

- Mogę cię przytulić? - zapytała, wiedząc, że go tym zaskoczy, bo zazwyczaj robiła to bez ostrzeżenia.

- Co takiego? - wydusił Tom, patrząc na nią tak, jakby wyrosła jej druga głowa.

- Nie wiem, mam potrzebę bliskości jak każdy człowiek czasem, a wiem, że ty nie wyjdziesz z inicjatywą - wyjaśniła tak, jakby to było coś błahego i nie wzruszyła jej jego reakcja.

- Przytul się do książki - burknął Tom, kierując wzrok z powrotem na lekturę.

- A ty nie masz potrzeby?

Tom chwilę milczał, zaskakując tym Dianę. Zazwyczaj odgryzał się jej natychmiastowo, wtedy jednak wyglądało, jakby walczył sam ze sobą.

- Nigdy nie miałem - odparł wreszcie z grobową miną, nie patrząc na nią.

Diana przyjrzała mu się badawczo, nagle tracąc swój uśmiech. Po raz kolejny uświadomiła sobie, że Tom był zupełnie sam, że nigdy nie zaznał opieki, prezentów, czułości, które jej były dane. Choć wcześniej wykrzyczała mu, że żałuje, że było jej go szkoda, w tamtym momencie wcale tak nie uważała.

- Ciebie nikt nigdy nie przytulał, co? - zapytała, patrząc na Riddle'a nie jak na kogoś, kto doprowadzał ją do szału, kto był przerażający, kto bawił się czarną magią i kto był dziedzicem Slytherina... A jak na chłopaka, który został pozbawiony wszelkich przyjemności dzieciństwa i jakiejkolwiek czułości. To wyjaśniałoby częściowo jego nieprzyjemną ludziom naturę...

Diana postanowiła to zrobić po części dla siebie, a po części dla niego. Usiadła obok Toma na kanapie i przytuliła go od boku tak, że nadal mógł czytać.

- Co ty robisz? - zapytał, odsuwając się od niej nieco, ale wciąż trzymając książkę.

- Przestań już, Tom - powiedziała zirytowana Diana. - Przede mną nie musisz udawać. Dobrze ci to zrobi.

- Nie rób tego przy ludziach - syknął po chwili namysłu, patrząc na nią z pogardą, co jej zupełnie nie zniechęciło.

- Tylko przy Slughornie - odparła Diana ze śmiechem, układając się tak, żeby móc czytać razem z nim.

Dziewczyna nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła, czytając bez światła. Obudziła się na kanapie gdzieś o piątej nad ranem, zupełnie sama, przed wygaszonym kominkiem. Toma nie było nigdzie widać, ani nawet jego książki - zostawił ją tam bez niczego.

- Witamy w rzeczywistości... - mruknęła sama do siebie, przecierając oczy. Przez chwilę zastanawiała się, czy wczorajsza noc się jej po prostu nie śniła.

Podniosła się powoli do pozycji siedzącej, zastanawiając się, czy opłacało się jej wracać spać, czy nie lepiej było pójść do łazienki prefektów i wziąć gorącą kąpiel dla ożywienia się.

Fakt, że była wciąż w ubraniach z poprzedniego dnia zadecydował o tym, że ruszyła jednak do łazienki.

Toma nigdzie nie było i nigdzie go też nie wyczuwała. Wchodząc do łazienki, upewniła się, że nie dotykała swojego znaku, by móc w spokoju się umyć - po ludzku, bez ubrań.

Kiedy dziewczyna doszła już do wniosku, że poprzedni dzień jej się nie śnił, stwierdziła, że może Tom nie był taki zły, na jakiego się kreował - przynajmniej dla niej.

Pact With The Devil • Tom RiddleWhere stories live. Discover now