CII

13.3K 1.5K 1.2K
                                    

Bicie jej własnego serca i ciężki, nierówny oddech. Tylko to słyszała Diana, leżąca na trawie przed swoim domem i próbująca odzyskać wzrok po tym, jak oślepiło ją niewyobrażalnie jasne światło.

Był środek nocy, ale do niej to nie docierało. Wszelkie zmysły poza słuchem ją zawiodły, a racjonalne myślenie przysłaniał rozdzierający ból w klatce piersiowej, który malał powoli. Coś naciskało też na jej głowę, zasłaniając gęstą mgłą to, co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilkunastu minut.

Dziewczyna z trudem podniosła się do pozycji siedzącej, wciąż nic nie widząc, a czując jedynie skroploną rosą trawę pod palcami. Usłyszała nagle coś jak warknięcie kilka metrów przed sobą, co dało jej pewność, że Tom wciąż tam był. Zmartwiła się wcześniej, że mógł zemdleć, bo on cierpiał o wiele bardziej niż ona.

Dopiero po kilku kolejnych minutach Diana zaczęła w pełni odzyskiwać wzrok, tracić ból w piersi na dobre i przypominać sobie, co się przed chwilą stało. Po znalezieniu zaklęcia tworzącego horkruksy Tom nie chciał na nic czekać - miał już wszystko to, czego potrzebował. W nocy wyszedł na zewnątrz i zrobił to: rzucił zaklęcie. Rozszczepił swoją duszę od razu dwukrotnie, używając morderstwa dziewczyny w Hogwarcie i swojego ojca. Diana naturalnie chciała to widzieć, więc wyszła razem z nim, ale teraz tego żałowała. W momencie, gdy Tom skończył wypowiadać przeklętą i skomplikowaną inkantację, otoczenie zalało takie światło, jakiego oboje nigdy jeszcze nie widzieli. Wydawało im się, że ziemia zadrżała. Siła zaklęcia przewróciła Dianę na ziemię, a Tom wydał z siebie nieludzki krzyk, bo czuł, jak jego dusza zostaje rozdarta - i dziewczyna w pewnej części też to poczuła.

Kiedy wzrok Diany wreszcie do niej wrócił, zobaczyła przed sobą Toma obróconego do niej tyłem, klęczącego na trawie przed swoim dziennikiem i pierścieniem, które uczynił swoimi pierwszymi horkruksami, a obok których trawa się wypaliła. Oddychał nierówno, z trudnością i wyglądało, jakby próbował się podnieść, ale nie mógł. Diana przeraziła się i wtedy dostała jakby nagłego zastrzyku adrenaliny.

- Tom... Tom! - zawołała przestraszona, a następnie zerwała się na równe nogi i podbiegła do niego, nie wierząc, że tak bardzo się o niego martwiła. - Jak się czujesz? - zapytała bez namysłu, ściskając swoją różdżkę. Była gotowa w każdej chwili oddać swoją krew, by poczuł się lepiej, ale chłopak nie zdawał się mieć żadnych zewnętrznych obrażeń.

- Teraz jestem słaby - wysyczał, z trudem unosząc głowę. - Ale to nie ma znaczenia. Zaklęcie zadziałało, nareszcie - dodał z obłędem w głosie. Horkruksy wtedy jednak wyparowały z jej głowy, najbardziej martwiła się jego stanem.

- Chodź. - Diana objęła go i pomogła mu wstać, choć nadal się trząsł. - Musisz się położyć.

Tom nie protestował, ale to zapewne dlatego, że od całego rytuału nie myślał racjonalnie. Jej dotyk automatycznie mu pomagał, bo pakt działał nawet w tak drastycznej sytuacji, jak wtedy, gdy chcieli rzucić zaklęcia przeciwko sobie. Oboje zdawali sobie sprawę, że w tym przypadku potrzebne byłoby więcej bliskości, by poczuł się w pełni dobrze.

Diana zaklęciem przywołała horkruksy do domu na szafkę obok łóżka, na którym położyła Toma. Chłopak spojrzał na nie i przerażający, nieludzki wręcz uśmiech pojawił się na jego twarzy.

- Będzie więcej - powiedział, nie zważając na to, jak jego klatka piersiowa ciężko podnosi się i opada. - Siedem części, tak jak planowałem... - Po tych słowach złapał się gwałtownie za głowę, którą również opanował ból.

Diana usiadła przy nim, zastanawiając się, jak mu pomóc. Skoro zamierzał to jeszcze powtarzać kilkukrotnie... Należało się do tego przyzwyczaić.

- A co z tobą? Nie chcesz być nieśmiertelna? - zapytał nagle, spoglądając na nią. - Nie chcesz pokazać mugolom, że nie mogą równać się z magią?

- Ja... - Dianę zatkało, bo zapytał o to tak niespodziewanie. Oczywiście, że chciała upokorzyć mugoli, ale po tym, co zobaczyła, horkruksy nieco ją przerażały.

- Musisz to zrobić - kontynuował Tom w swoim zapale, wciąż oddychając z trudem. - Będziemy żyć wiecznie - dodał tonem szaleńca, chwytając tym Dianę za serce. To poniekąd ją przekonało.

- Zrobię to - szepnęła. - Ale teraz... Czujesz się lepiej? - Dziewczyna położyła dłoń na jego czole, które było rozpalone tak, jakby miał gorączkę. Całe jego ciało emitowało mocne ciepło, jego skóra wręcz delikatnie parzyła jej dłoń.

- Nie - wychrypiał Tom, nagle łapiąc się ręką za serce. - Jeszcze nie.

Diany nie interesowało, co on na to powie, ale zaczęła rozpinać jego koszulę, bo zalewał go pot, a ubranie zdawało się sprawiać mu jeszcze więcej bólu.

- Co ty robisz? - wydusił, lecz nie próbował jej powstrzymać. Prawdopodobnie nie miał siły.

- Próbuję ci pomóc - odparła Diana, rozpiąwszy koszulę do końca. Jej samej zrobiło się goręcej, gdy pierwszy raz zobaczyła go choć trochę roznegliżowanego. W duchu liczyła, de oklumencja jej wtedy nie zawiedzie, bo wolała, żeby Tom nie znał jej myśli.

- Wiesz, co pomaga - wycedził przez zaciśnięte zęby, tym razem łapiąc pościel w swoje garści i przymykając oczy. Ból opanował go całego, a dusza mocno odczuwała świeże rozdarcie i wyżywała się na jego ciele, bo czarna magia zawsze zostawiała ślady.

I tak po prostu mi na to pozwala?

Diana nie zastanawiała się dłużej. Bliskość pomagała, odczuła to na własnej skórze, kiedy jeden pocałunek postawił ją na nogi. Tym razem zapewne wymagało to trochę więcej, ale dziewczyna była na to gotowa. Zniżyła się, ujęła jego twarz w swoje dłonie i złożyła długi, namiętny pocałunek na jego ustach, taki, że przez nią samą przeszło coś jak impuls elektryczny. Wiedziała, że też musiał to poczuć.

- Lepiej? - szepnęła, patrząc mu w oczy. Jeszcze chyba nigdy serce nie biło jej do niego tak szybko. Sama bała się, że zacznie się trząść od wszystkich emocji, które wtedy przez nią przepływały.

- Nie - wychrypiał, też patrząc jej w oczy. Pierwszy raz Diana zauważyła w nich coś... Innego niż nienawiść czy udawany entuzjazm. To było coś nowego, coś, co przyprawiało ją o mrowienie w klatce piersiowej, o dziwne uczucia w brzuchu.

- No cóż... - szepnęła i ponownie zamknęła dystans między nimi, w głowie stwierdzając, że nie miała absolutnie nic do stracenia. Powoli zaczynała tracić podparcie, przestała już siedzieć, przesunęła się na łóżko, była nad nim choć raz dosłownie i metaforycznie.

Wszystkie myśli ją opuściły, wszystko wokół niej zniknęło, czas się zatrzymał, a liczył się tylko Tom, którego przecież ratowała... W pewnym momencie poczuła, że chłopak odzyskał siły, a przynajmniej ich część, o czym sam dał jej znać, odrywając się od niej nagle.

- Tak nie będzie - warknął. Diana spodziewała się, że zaraz ją z siebie zrzuci i odejdzie, a później "obrazi się" jak zwykle, ale tym razem się pomyliła. Dziwne, nietypowe iskry z jego oczu nie zniknęły, a on sam siłą zamienił się z nią miejscami. Diana uderzyła plecami o materac w kompletnym szoku, nie będąc w stanie pojąć tego wszystkiego, co działo się tamtej nocy.

Ale czy narzekała?

- Jeśli tak zmieniły cię te horkruksy, to jednak możesz robić ich więcej - wydusiła Diana, patrząc na niego z dołu, czując ekscytację i niepewność tego, co się zaraz wydarzy jednocześnie. Nie poznawała go, ale on chyba i tak wtedy nie myślał racjonalnie. Tom bez dodatkowych słów wrócił do pocałunków, a dziewczyna po raz pierwszy nie dzieliła włosa na czworo i nie szukała ukrytych motywów tych działań, a po prostu się im oddała.

W pewnym momcie obojgu zaczęło brakować tchu i sił, które wyssały z nich horkruksy. Nie wiedzieli nawet kiedy wszystko z nich zeszło, a oboje zasnęli ramię w ramię.

Pact With The Devil • Tom RiddleWhere stories live. Discover now