CXXVII

11.8K 1.3K 503
                                    

Pierwszy prawie rok dorosłego życia wyjątkowo rozczarował Dianę. Spodziewała się, że teraz częściej będzie wychodzić z Tomem na takie eskapady, jak wtedy, gdy udali się do jego rodzinnego domu. Niestety, na razie oboje musieli zanurzyć się w książkach, które pomogłyby im odnaleźć szkolne artefakty, a także trzeba było zająć się pracą.

Jako że oboje unikali Ministerstwa jak ognia, musieli trudnić się czymś innym. Diana dzięki poleceniu ojca i reklamie w Proroku Codziennym dostawała mnóstwo zleceń na eliksiry, za które często bardzo dobrze jej płacono (a już zwłaszcza za te bardziej szemrane, o których Roger nie wiedział). Przekształciła najmniejszą sypialnię w domu na coś w rodzaju swojego laboratiorium, w którym przechowywała wszystkie potrzebne przyrządy oraz składniki.

Dziewczyna zupełnie odcięła się od kontaktu ze swoimi dziadkami, którzy dzięki zaklęciom nie mogli jej znaleźć - wiedziała jednak od ojca, że babka wciąż próbowała ustawić wnuczce kolejne zaręczyny, tylko w sytuacji, gdy Diana była pełnoletnia, nie było to już tak proste.

Dziewczyna starała się też trzymać z daleka od swojej ciotki. Choć ją lubiła, wydawało się jej, że ostatnio zrobiła się zbyt podejrzliwa, a jej szwagier i szwagierka byli w końcu Aurorami, co Dianie i Tomowi mogło tylko zaszkodzić.

Riddle początkowo okazjonalnie pomagał dziewczynie, gdy miała więcej zamówień, jego plan na pracę był jednak zupełnie inny: chciał zostać nauczycielem obrony czarnej magii w Hogwarcie. Nie chodziło oczywiście o jego pasję do przedmiotu czy chęć rozpowszechniania wiedzy wśród młodszych, ale o pozyskiwanie nowych popleczników. Poza szkołą było to bardzo trudne, bo przecież nie mogli zacząć rozprowadzać ulotek czy czegoś w tym stylu.

Kiedy Tom udał się do Hogwartu, by poprosić Dippeta o to stanowisko, Diana nie potrafiła spać z nerwów. Z jednej strony wiedziała, że dyrektor też go uwielbiał, na pewno też zdawał sobie sprawę z tego, że Riddle zdał wszystkie Owutemy na Wybitny. Z drugiej strony z jakiegoś powodu czuła, że to wszystko było za proste.

Dziewczyna zajęła się przygotowywaniem jakiegoś zaległego eliksiru, by jakoś zaspokoić nerwy. Nie rozumiała nawet, czemu tak bardzo ją to stresowało.

Wkrótce poczuła jednak wściekłość Toma, a zaraz po tym usłyszała, jak drzwi wejściowe zamykają się z hukiem. Dziewczyna wyszła z pokoju do salonu, gdzie chłopak siadał już na fotel.

- I co? - zapytała, podchodząc do niego powoli, bo czuła, że może gwałtownie zareagować.

- Nic - burknął Tom. - Dippet kazał mi wrócić za kilka lat, bo jestem za młody - dodał w furii.

Diana prychnęła, zakładając ręce.

- Też mi coś. Gdyby tylko wiedzieli...

- Dosyć tego, Diana - warknął Riddle nagle, wstając i uderzając gwałtownie pięścią w stół, przez co dziewczyna prawie podskoczyła. - Wyjeżdżamy do Albanii.

Diana przez moment nic nie mówiła, zastanawiając się, czy z tej wściekłości mu już całkiem nie odbiło.

- Co? Czemu tam?

- Bo tam jest ukryty diadem Roweny Ravenclaw - odparł, wlepiając w nią przeszywające spojrzenie. Dziewczyna podekscytowała się: wreszcie miało znowu zacząć się to, na co czekała, ich eskapady, odkrywanie lepszej, silniejszej magii...

- To kiedy? - zapytała natychmiast.

- Choćby jutro - odparł Tom, zdjemując z siebie płaszcz. - Skoro Dippet tak sobie pogrywa, to nie możemy już tracić czasu.

- I zrobisz kolejnego horkruksa? - dopytywała podekscytowana. Riddle obdarzył ją zirytowanym wzrokiem.

- A po co innego mi ten diadem?

Diana wiedziała doskonale, zapytała tylko dla upewnienia się, bo wydawało jej się, że to było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Z przyzwyczajenia jednak chciała trochę się podroczyć, więc wzruszyła ramionami.

- No nie wiem, mógłbyś mnie mianować królową - powiedziała Diana, unosząc dłonie nad głowę.

Tom spojrzał na nią z niedowierzaniem, po czym wziął płaszcz i wyszedł z powrotem do przedpokoju, by go tam zawiesić. Diana uśmiechnęła się mimo wszystko - bez względu na to, co mówił, ona wiedziała, że i tak już trochę była tą królową odkąd Riddle nakazał swoim poplecznikom mówić do niej pani.

Tom i Diana szybko zrobili tak, jak zaplanowali. Za nieco więcej pieniędzy niż za bilet na długą jazdę pociągiem udało im się załatwić nie do końca legalny świstoklik, który przeniósł ich prosto do magicznej części stolicy, Tirany. Ta, w przeciwieństwie do mugolskiej strony miasta, nie była zniszczona wojną. Czarodziejów nie interesowała jednak cywilizacja, a las, w którym Helena Ravenclaw miała ukryć bezcenny diadem.

Choć Tom zdawał się wiedzieć dokładnie, o jaki las się rozchodziło, precyzyjna lokalizacja artefaktu nie była mu znana. Słońce było wciąż wysoko na niebie, gdy się w nim znaleźli, lecz drzewa miały tak rozległe korony, pnie i korzenie, że natychmiast zrobiło się tam ciemno oraz dość chłodno. Całe miejsce od razu wydało się Dianie bardzo nieprzyjaznym, wręcz przepełnionym jakąś złą energią. Czuła się, jakby nikogo poza nią i Tomem tam nie było, nawet zwierząt...

- Szara Dama twierdzi, że ukryła diadem w dziurze jednego z drzew i nikt o tym nie wiedział - mówił Tom, rozglądając się nieustannie i przyglądając się drzewom, które zdawały się być identyczne.

- Dobrze, ale jak planujesz to znaleźć? - zapytała Diana, idąc kilka kroków za nim, bo nagle zaczął chodzić o wiele szybciej niż było to konieczne. - Przeszukiwać każde drzewo? Na takie rzeczy na pewno nie zadziała Accio.

- Magia zostawia ślady. Zwłaszcza tak silna - odparł jej wściekle, nie robił jednak nic, by odnaleźć diadem przy jakiejkolwiek pomocy magii, więc Diana zmarszczyła czoło.

- Powiedziała ci w ogóle, dlaczego tutaj? Rozumiem las, ale ten kraj?

- Krwawy Baron - odparł Tom lakonicznie, wciąż idąc przed nią.

- Co z nim?

- Znalazł ją tutaj, odrzuciła go, a on ją zabił - wyjaśnił Tom, zatrzymując się nagle i odwracając się w kierunku dziewczyny z jakimś obłędem w oczach. Większość osób by się tego wystraszyła, lecz Diana już przywykła do takiego spojrzenia.

- O, to macie nawet coś wspólnego. Też byś mnie zabił, gdybyś mógł, co? Gdybym cię odrzuciła? - Dziewczyna założyła ręce, uśmiechając się perfidnie. Riddle odwdzięczył się tym samym.

- Ty? Nie schlebiaj sobie. - Prychnął. - To ty zaczęłaś chodzić za mną pierwsza.

- Ja? - Diana prychnęła jeszcze głośniej, po czym zaśmiała się przesadnie. - Ty zaproponowałeś pakt i ty chodziłeś za mną choćby do biblioteki. No i ty jako pierwszy wyjechałeś z tym udawaniem pary.

Tom pozostawał niewzruszony.

- Nie znałaś mnie, a zgodziłaś się na pakt.

Diana podeszła do niego bardzo blisko, by mówić mu prosto w twarz:

- Mogę ci powiedzieć to samo.

- Ja znałem cię lepiej niż myślisz - mówił chłopak z szelmowskim uśmieszkiem, który doprowadzał Dianę do szału.

- Jasne, teraz możesz sobie mówić co chcesz. Nie wiedziałeś o moim istnieniu, ale jak się pojawiła przeszkoda w drodze do bycia pupilkiem Slughorna, to się mną zainteresowałeś, co?

Tom wciąż się uśmiechał, wyraźnie zadowolony z siebie. Uniósł dłoń i podłożył ją pod brodę Diany, naprowadzając jej głowę jeszcze bliżej siebie.

- I co, narzekasz?

Diana stała tam i nie potrafiła się ruszyć. Nic nie mówiła, bo nie mogła przecież skłamać, a odpowiedź nasuwała się jedna, taka, o której nie dałby jej zapomnieć. Westchnęła więc z frustracji, patrząc na niego zmrużonymi oczami.

- Ty jesteś diabłem.

Jeszcze szerszy uśmiech niż wcześniej pojawił się na twarzy chłopaka, choć wcale nie był oznaką dobrego uczucia.

- Może i tak.

Pact With The Devil • Tom RiddleWhere stories live. Discover now