XLVIII

16.7K 1.9K 507
                                    

Gdy nastał koniec lekcji, Slughorn chodził po klasie i sprawdzał, jak uczniowie poradzili sobie z wyznaczonym mu zadaniem.

Atmosfera w pomieszczeniu była wyjątkowo napięta, bo każdy chciał wejść w posiadanie atrakcyjnej nagrody, jaką był Felix Felicis. Najbardziej zdenerwowani byli Tom i Diana, którym nie tylko zależało na wygraniu eliksiru. Zwycięstwo na lekcji byłoby też zwycięstwem w ich niepisanej konkurencji, którą przez cały czas prowadzili. Pracowali w wyjątkowym skupieniu i ciszy, co było dla nich nietypowe, bo zazwyczaj, gdy przebywali obok siebie tak blisko, to kończyło się to albo kłótnią, albo wielkim pokazem uczuć dla nauczycieli. Tamtego dnia było zupełnie inaczej.

Gdy Slughorn znalazł się przy ich ławce, oboje wstrzymali oddech. Wiedzieli, że ktokolwiek przegra... Ta druga osoba nie da jej spokoju.

Tom uśmiechał się przez cały czas, gdy nauczyciel stał przy ich ławce, ale ten wcale nie skomentował ani jego wywaru, ani jego przeciwniczki, tylko po sprawdzeniu zwyczajnie ruszył dalej. Gdy skończył obchód po całej klasie, wrócił do swojego biurka i zaczął mówić:

- No cóż... Było kilka naprawdę dobrych eliksirów, ale nie mogę wybrać jednoznacznego zwycięzcy. Ale nagrodzę parę osób punktami... Tom, Diana, pan Lestrange, pan...

Diana nie słuchała dalej, bo bez namysłu uderzyła wkurzona w ławkę swoją pięścią. Była wściekła, bo naprawdę wierzyła, że uda jej się zdobyć ten cholerny eliksir. Spojrzała na Toma - ten zachował kamienną twarz, ale ona wiedziała, że był wściekły, dosłownie mogła to poczuć...

Następnego dnia były urodziny Joan: Diana złożyła jej życzenia już z samego rana i wręczyła jej prezent, który kupiła już dawno, kiedy nadarzyła się dobra okazja. Był to piękny naszyjnik i książka, którymi Joan się zachwyciła. Po wymienieniu wszystkich grzeczności, obie Ślizgonki udały się na śniadanie.

- Ale świętujesz dziś tylko z Averym - powiedziała Diana, gdy razem wychodziły z pokoju wspólnego. - Ja mam patrol. Do późnej nocy - dodała, poprawiając swój krawat, który tamtego dnia wyjątkowo ją uwierał.

- I tak Arian podobno zaplanował coś wielkiego, nie mogę się doczekać - przyznała Joan rozmarzonym tonem, uśmiechając się szeroko, gdy szły przez korytarz.

- No to miłej zabawy - powiedziała Diana, nadal mocując się z zielono-srebrnym krawatem. Wtedy Joan uśmiechnęła się znacząco.

- Hm, tobie też - odparła, zakładając ręce i nie rezygnując ze swojej wręcz perfidnej miny. - Masz patrol z Riddlem, prawda?

Diana tylko westchnęła w odpowiedzi.

Jak nigdy, dziewczyna nie mogła doczekać się patrolu z nim. Choć nie dała się omamić swoim narastającym uczuciom do niego (nadal uważała je za coś, co za moment minie), nie mogła przestać myśleć o nadchodzącym wieczorze. On intrygował, fascynował ją coraz bardziej i sama nie wiedziała, czy to dobrze.

Gdy wieczorem zeszła do pokoju wspólnego, Tom tradycyjnie już tam był. Na początku jej nie zauważył, z czego Diana skorzystała: przyjrzała się jego jakby wyrzeźbionym przez dłuto antycznego artysty rysom, idealnie oświetlonym przez wszechobecną, zielonkawą poświatę. Dziewczyna miała ochotę uderzyć się w twarz, żeby się otrząsnąć: panicznie bała się, że zamieni się w kogoś z rodzaju Sereny, Dove czy innej wielbicielki Riddle'a, która ślepo wzdychał, cokolwiek by nie zrobił.

Chęć opanowania się wygrała. Diana podeszła do niego z grobową miną, nawet jeśli serce biło jej jak młot.

- Idziemy czy nie? - zapytała oschle, by zwrócić jego uwagę, a on dopiero wtedy na nią spojrzał.

Pact With The Devil • Tom RiddleWhere stories live. Discover now