XI

17.7K 1.8K 627
                                    

Riddle po chwili niewielkiego oszołomienia roześmiał się drwiąco.

- Ty? - uniósł brwi. - Ty? Taka porządnicka?

Diana przez moment myślała, że wyjdzie z siebie, ale starała się opanować.

- I kto to mówi, pupilek Slughorna i każdego nauczyciela, który się tylko napatoczy? - zakpiła, próbując nie brzmieć zbyt agresywnie, żeby nie pomyślał sobie, że dziewczyna za bardzo się w to angażuje.

- Jak się robi coś nie do końca akceptowalnego, to trzeba sprawiać wrażenie nieskazitelnego, żeby nikt cię nie podejrzewał, prawda? - mówiĺ spokojnie. - Zresztą jak sama powiedziałaś, Slughorn nie uwierzyłby, że ktoś tak bezbłędny jak ja robi coś wbrew jego prymitywnej ideologii.

No i wszystko nagle stało się jasne.

A to spryciula z ciebie, Riddle.

Cholera, dlaczego on jest taki inteligentny i jednocześnie taki wkurzający?

- Skąd wiesz, że ja też tak nie robię? - Diana założyła ręce, prowadząc z nim swego rodzaju wojnę na spojrzenia

- To proste. Jesteś za słaba - odparł sucho.

Brew brunetki poszybowała w górę, ku lekkiemu zdziwieniu Riddle'a, który spodziewał się jej ewentualnego wybuchu. Ona jednak ze stoickim spokojem powtórzyła po nim:

- Za słaba. To podaj mi swoją definicję siły.

- Stoi przed tobą - odpowiedział jej od razu, na co Diana parsknęła śmiechem, nie spuszczając wzroku z jego "idealnej" twarzy, którą słabo oświetlały pochodnie na korytarzu. Chciała mu pokazać, że nie miała zamiaru dać mu się poniżyć czy przegadać pod żadnym pozorem. On zawsze zdawał się myśleć, że dzięki swoim wpływom u nauczycieli był wyżej niż inni - ale ona nie miała zamiaru się dać na to złapać.

Widziała, że się wściekł, lekko zaciskał pięści, jakby próbując to powstrzymać. To dało jej tylko większe poczucie satysfakcji.

- Cóż...Powiedziałabym, że skoro mnie uważasz za nieszkodliwą, to dobrze odgrywam swoją rolę. Kurczę, dzięki - powiedziała z uśmiechem, a ta odpowiedź kompletnie zbiła Riddle'a z tropu. Diana widziała lekkie zaskoczenie malujące się na jego twarzy, przez co jej zadowolenie tylko się zwiększyło.

Zagięłam Riddle'a. Brawo ja.

Toma całkowicie to zszokowało, choć starał się to ukryć. To była pierwsza dziewczyna - ba, pierwsza jakakolwiek osoba - która potrafiła mu się odgryźć. Inni zazwyczaj zgadzali się na wszystko, co mówił; i to albo dlatego, że się go bali, albo dlatego, że go wielbili. A tu przychodzi nadnaturalny wyjątek w postaci Diany i chłopak widzi, że w końcu chyba rozmawia z kimś, kto mu chociaż dorasta do pięt.

- Ta rozmowa nigdzie nie prowadzi - powiedział jej w końcu, przyjmując znowu całkiem obojętną minę. - Niczego nie wskórasz, więc przestań już marnować mój czas - dodał i powoli zaczął odchodzić.

Ślizgonka przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech, obiecając sobie, że się nie zdenerwuje. Po chwili powoli je otworzyła i ruszyła za nim pewnie.

- Dobra. Dobra - odezwała się w końcu. - Ja nie potrzebuję twojego pozwolenia tak czy siak. Chciałam po dobroci, ale skoro tak, to po prostu pozostaje mi wyciągać informacje od twoich sługusów.

Riddle pokręcił głową, jakby nie wierząc w to, co mówiła. Doznał nagłego olśnienia: Dianie pewnie nie chodziło nawet o tych wszystkich mugoli, ale o zbliżenie się do niego. Widział to nie raz; liczne dziewczyny próbowały rozmaitych technik, by zdobyć jego serce. On jednak nie miał zamiaru zadawać się z kimkolwiek poniżej jego pułapu inteligencji, o ile ten ktoś nie chciał mu bezgranicznie służyć.

- Naprawdę myślisz, że się na to nabiorę? - zapytał ją, nadal idąc.

- Na co? Ja mówię poważnie - odparła mu z uniesionymi brwiami.

- Te dziewczyny miały już wiele sposobów, ale przyznam, twój jest najciekawszy.

Słowo dziewczyny od razu dało Dianie jasność, o czym mówił brunet. Tak jak się spodziewała, on sądził, że ona jest kolejną członkinią jego fanklubu, kolejnym planktonem umysłowym, który zebrałby jego oddech do worka i trzymał przy łóżku. Ale to nie o chodziło Ślizgonce. Fascynowało ją to, że właśnie on nie należał do prymitywnych neandertalczyków, którzy w większości znajdowali się na jej roku i że miał te same poglądy, co ona. Wtedy naprawdę nie interesowały ją jego stosunek wobec niej czy jego wygląd. Zależało jej na dowiedzeniu się, jakie dokładnie są jego plany, w których chciałaby po prostu uczestniczyć.

- Ty myślisz, że mi chodzi o ciebie? - dziewczyna zaczęła kpiąco chichotać już kolejny raz w czasie tamtej rozmowy.

- A nie? Od razu możesz sobie odpuścić - odparł jej od razu, skręcając w ostatni korytarz, który mieli patrolować, na co Diana pokręciła głową.

- Ty mnie nie interesujesz, Riddle. Ja ci powiedziałam, czego chcę. Czemu miałabym chcieć ciebie? Może dla tej twojej twarzyczki?

I już kolejny raz tamtego wieczoru Tom Riddle otrzymał odpowiedź, której nie przewidywał.

- Niewyparzony język może cię wpakować w kłopoty, Wharflock - syknął brunet, mrużąc oczy.

- Ho, ho, już się boję - powiedziała Diana, udając przerażenie, po czym zauważyła przed sobą kolejne rozwidlenie korytarzy. - No, to już ten moment, gdy ja idę w lewo, a ty w prawo i nie widzimy się do rana. Dobrej nocy ci życzę - dodała z wymuszonym uśmiechem i, nie dając mu szansy na odpowiedź, szybko skręciła w lewo.

Zostawiła tam Toma patrzącego za nią, próbującego przetworzyć w myślach tę - według niego - absurdalną rozmowę. Niestety stwierdził w duchu, że miała rację: nie będzie w stanie się długo ukrywać ze swoimi zamiarami, jeśli ona bez problemu posługiwała się legilimencją, a - nie oszukujmy się - wdarcie się do umysłu na przykład Dołohowa było dziecinnie proste, o czym doskonale wiedział sam Riddle.

Chłopak nie chciał się za szybko spoufalać, bo kompletnie nie leżało to w jego naturze. Mimo wszystko zapamiętał sobie, by przetestować Dianę jeszcze co najmniej kilka razy - a wtedy, gdyby okazał się, że wszystko, co mówiła, to prawda, to może rozważyłby uchylenie przed nid rąbka tajemnicy jego spotkań z owymi "sługusami". Tylko dlatego, że naprawdę go w jakimś stopniu zaintrygowała.

Diana była z siebie niesamowicie zadowolona. To zaledwie pierwsza rozmowa z nim, ale uznała ją za sukces. Liczyła na to, że przeprowadzi jeszcze kilka bądź kilkanaście razy i Riddle w końcu pęknie. We wspaniałym humorze wróciła do dormitorium, gdzie Joan nadal nie spała, tylko czytała jakąś książkę na temat morskich roślin.

- O, Diana! I jak tam było z Riddlem? - zapytała cicho, unosząc wzrok znad lektury,  wygodnie ułożona na swojej zielonej pościeli. Dove i Serena były już pogrążone w śnie.

- Tak jak się spodziewałam. Intensywnie - odparła jej Diana, opadając na swoje łóżko.

- Intensywnie, mówisz... - mruknęła Joan, poruszając wymownie brwiami, na co Diana jęknęła.

- Przestań, Joan, to nie przedszkole. Nie o to mi chodziło.

- To o co?

Diana ugryzła się w język, zanim powiedziałaby coś niepotrzebnego. Nie mogła zdradzić przyjaciółce szczegółów. Temat czystej krwi i mugoli znowu skończyłby się tylko kłótnią pomiędzy obiema Ślizgonkami, które miały skrajnie różne poglądy na ten temat. Dlatego brunetka musiała jej sprzedać okrojoną wersję.

- Powiedzmy, że moja i jego relacja jest na etapie inicjacji połączonej z szydzeniem z siebie nawzajem i kompletnym brakiem zaufania.

Joan zaśmiała się krótko, odrzucając swoje długie włosy na bok.

- To rzeczywiście intensywnie.

- Ta... - mruknęła Diana, myśląc o tym, jak szybko załatwić od Slughorna zezwolenie na wstęp do działu ksiąg zakazanych - bo nagle wpadła na pomysł...

Pact With The Devil • Tom RiddleWhere stories live. Discover now