LXXII

13.7K 1.5K 798
                                    

Diana ujrzała Toma, ubranego w czarną szatę wyjściową i trzymającego coś za plecami. Co było najdziwniejsze, uśmiechał się, a dziewczyna wiedziała, że to nie zwiastowało niczego dobrego.

- Co ty chowasz? - zapytała od razu, próbując zobaczyć tę ukrywaną rzecz, ale Tom jej na to nie pozwolił.

- Wejdź najpierw do środka - powiedział stanowczo, a wtedy Diana zrozumiała, że cokolwiek to było, to Slughorn musiał to widzieć.

Nie mając innego wyboru, Ślizgonka posłuchała się go i weszła do gabinetu Slughorna, który został porządnie udekorowany i oświetlony. Grała muzyka, było jedzenie, skrzaty domowe nosiły srebrne tace, a kilkoro starszych czarodziejów kręciło się już po pomieszczeniu. Diana miała dziwne wrażenie, że gabinet profesora był jakiś większy niż zwykle.

Slughorna zauważyła od razu, bo stał niedaleko wejścia. Spojrzała na Toma, jakby czekając na jego instrukcje - podejść do nauczyciela? Złapać Riddle'a za rękę? Stać i nic nie robić?

Najwyraźniej dobrą opcją była ta ostatnia, gdyż Tom stanął naprzeciw niej i, odczekawszy kilka sekund (aż Slughorn zbliżył się do nich z zamiarem powitania), wyciągnął zza pleców to, co tak starannie ukrywał.

- Kwiaty? - zapytała zdumiona Diana, nie chcąc wierzyć własnym oczom. Tom stał przed nią z dosyć dużym bukietem białych róż, a takiego obrazu dziewczyna nie spodziewała się ujrzeć nawet w najbardziej wybujałych snach.

- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Diana - powiedział Tom, wręczając jej bukiet dosłownie w momencie, gdy Slughorn pojawił się obok nich. Przy wszystkim dodatkowo pocałował ją w głowę, choć ledwo dotknął ją ustami - byle stwarzać pozory przed nauczycielem.

- Ach, Diana, Tom, jak dobrze was widzieć! - zawołał Slughorn, zapewne ku zadowoleniu Toma. - A co to za piękne kwiaty?

- Diana ma dziś siedemnaste urodziny, profesorze - odparł od razu Riddle, posyłając nauczycielowi szeroki, choć nieszczery uśmiech.

- Och, cudownie! Wszystkiego najlepszego, moja droga! - zawołał radośnie mężczyzna. - W takim razie możesz nie pisać tego nadchodzącego testu, zresztą i tak pewnie napisałabyś go doskonale.

- Dziękuję, profesorze - odparła Diana cicho, nadal próbując wybudzić się z szoku, który wzbudziła u niej cała ta sytuacja.

- Miłej zabawy, moi drodzy! - zawołał Slughorn i odszedł od nich tak, jakby nic się nie stało. Po głowie Diany chodziły jednak dziesiątki pytań, w tym to najbardziej ją nurtujące, które od razu zadała Tomowi:

- Skąd wiedziałeś, że mam dziś urodziny?

On tylko uśmiechnął się triumfalnie, a następnie nachylił się do niej, by szeptać do jej ucha, delikatnie dotykając ustami jej ucha i twarzy:

- Jeśli chcę coś wiedzieć, to to wiem.

Diana nieświadomie mocniej ścisnęła róże, czując, jak przechodzi ją przyjemny dreszcz.

Ale ty mi mącisz w głowie, Riddle.

- Nie mącę, jeszcze mi za to podziękujesz - powiedział chłopak, przerażając tym dziewczynę, która przez moment rozkojarzenia nawet nie zablokowała przed nim swoich myśli. - Och, no i jak zwykle - dodał zniecierpliwiony, widząc krew lecącą z palca Diany, która przez wcześniejsze ściśnięcie ukłuła się kolcem jednej z róż.

- Poradzę sobie - syknęła, chowając zranioną dłoń.

- Tak, na pewno - powiedział Riddle sarkastycznie, po czym sam specjalnie ukłuł własny palec jednym z kolców. Krew błyskawicznię zaczęła wypływać z rany, a wtedy on spojrzał wyczekująco na Dianę.

- No?

Głośne westchnięcie opuściło usta Ślizgonki. Rana piekła ją, a ona sama wiedziała, że Tom nie da za wygraną, więc ostatecznie wystawiła swoją rękę w jego kierunku. Chłopak dotknął jego zranionym opuszkiem tego jej - rany obojga od razu się zagoiły, a krew zniknęła.

- Radziłbym ci zachować te róże - dodał nagle, na co Diana parsknęła szyderczym śmiechem.

- Och, na pewno tak zrobię, bo to trzeba upamiętnić. Prędzej śmierci bym się spodziewała, niż prezentu od ciebie.

- To nie jest koniec na dzisiaj - powiedział niewzruszony Tom, po czym odszedł w stronę stołu z jedzeniem.

Diana przełknęła ślinę, zastanawiając się, co miał na myśli. Z jednej strony rozpierała ją ciekawość, a z drugiej pamiętała o tym, że po Tomie mogła spodziewać się wszystkiego. Nie miała jednak nic przeciwko kolejnym niespodziankom tamtego dnia: nawet jeśli z nieszczerymi intencjami.

Dziewczyna wyjęła różdżkę i wyczarowała wazon dla róż, który postawiła na skraju jednego ze stołów. Przy okazji rzuciła na nie zaklęcie, które poparzyłoby każdego, kto spróbowałby je dotknąć - na wypadek, gdyby ktoś próbował je dotknąć. Po tym wszystkim sama podeszła do Toma, który niewinnie nalewał sobie jakiegoś napoju.

- Przestałeś uczyć mnie języka węży - powiedziała Diana tak, by tylko on mógł ją usłyszeć, biorąc szklankę dla siebie.

- Przyjdzie na to czas - odparł Tom obojętnym tonem. - Na razie trzeba się zająć Hagridem.

Ślizgonka rozejrzała się po pomieszczeniu, by upewnić się, że nikt ich nie podsłuchiwał. Nie było jednak takiej możliwości - muzyka i rozmowy były zbyt głośne, by usłyszeć kogokolwiek, kto stał dalej niż metr.

- Masz jakiś plan?

Tom upił nieco ze swojej szklanki, uśmiechając się złowieszczo.

- My wiemy, że ten kretyn lubi bestie. Czas, żeby wszyscy w zamku się o tym dowiedzieli.

- Jak?

- Wystarczy zasiać zatrute ziarno - odparł Tom oczywistym tonem. - Takie kiełkuje bardzo szybko.

Diana zamyśliła się na chwilę, doskonale rozumiejąc metaforę chłopaka.

- A ja chyba nawet znam dobrą glebę dla tego ziarna - powiedziała nagle. Ona i Tom spojrzeli sobie wtedy w oczy, po raz kolejny rozumiejąc się bez słów.

Skąd wynikało to porozumienie? Jak to się stało, że udało im się tak dobrać? Czy to wszystko było im pisane? To były tylko niektóre z mnóstwa pytań, które kłębiły się w głowie Diany, a na które nikt nie dawał jej odpowiedzi. Nie przejmowała się tym jednak. Z jakiegoś powodu czuła, że była dokładnie tam, gdzie miała być i patrzyła na tę osobę, na którą miała patrzeć. Nawet jeśli to był sam diabeł, wiedziała, że to za nim miała podążyć.

- Wiesz co, Riddle? - powiedziała Diana, po czym sama zrobiła łyk napoju, którego chwilę wcześniej sobie nalała. - Nie sądziłam, że to powiem, ale dziś są moje urodziny, to zrobię wyjątek. Nawet cieszę się, że w tym wszystkim wpadliśmy na siebie.

Tom popatrzył na nią z uniesioną brwią, również popijając ze swojej szklanki. Był zamyślony, wyglądało na to, że w głowie precyzyjnie wybierał odpowiednie słowa. W końcu odparł:

- Jakiej odpowiedzi oczekujesz?

Szklanka Diany została przez nią odłożona. Dziewczyna postanowiła wykorzystać tę okazję, że przy Slughornie Tom nigdy by jej nie odrzucił. Powoli stanęła naprzeciw niego i stołu, a następnie zarzuciła dłonie wokół jego szyi.

- Jesteś cudowna, Diana, nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. Coś w tym guście.

Tom wyglądał, jakby chciał zrzucić jej ręce z siebie, ale jedno spojrzenie na Slughorna (i paru innych nauczycieli, którzy weszli do środka) przypomniało mu o tym, że na tamten moment była jego pełnoprawną dziewczyną.

- Porozmawiamy o tym później - postanowił wreszcie Riddle. - A teraz się opanuj - dodał ciszej, choć nadal nie zrobił nic, by zrzucić z siebie jej ręce.

- Kiedy?

- W Komnacie Tajemnic.

Pact With The Devil • Tom RiddleWhere stories live. Discover now