XXXVI

16.3K 1.8K 655
                                    

- No to co chciałabyś kiedyś robić, Diana? - zapytała Joan, kiedy ona i jej przyjaciółka siedziały obok siebie w pokoju wspólnym w pierwszy weekend po powrocie z przerwy świątecznej. Długowłosa robiła notatki na zbliżający się test z eliksirów, podczas gdy Diana siedziała zapatrzona w jezioro za oknem, już dawno na owy sprawdzian przygotowana.

Brunetka nie odpowiadała i wzrok miała wlepiony w jakieś stworzenia, które przepływały obok niej. Po dłuższej ciszy Joan uniosła głowę znad swoich notatek i zobaczyła, że Diana chyba nawet nie usłyszała jej pytania - widziała tylko blady profil przyjaciółki, lekko oświetlony zielonkawą poświatą od wody.

- Hej, ziemia do Wharflock - powiedziała Joan i kopnęła przyjaciółkę w piszczel, a ta dopiero wtedy odwórciła głowę w jej stronę.

- Pogięło cię, Joan? - zapytała zdenerwowana Diana, masując się po uderzonej nodze (nigdy nie sądziła, że tamta posiadała taką siłę).

- Jak mnie nie słuchasz, no to cóż - szatynka wzruszyła ramionami tak, jakby nic się tak nie stało.

- Zamyśliłam się - mruknęła Diana, nieznacznie spoglądając z powrotem na szybę.

Jej słowa były akurat zgodne z prawdą - dziewczyna cały czas myślała o Tomie i o tym wszystkim, co się działo. Przez miniony tydzień prawie z nim nie rozmawiała, bo wszyscy byli zajęci przyzwyczajaniem się do szkoły po wolnym i mieli mnóstwo pracy, w dodatku Slughorn przydzielił im teraz osobne patrole. Ona też próbowała tworzyć zaklęcie i gdy to robiła, widziała na własne oczy, jak to wszystko stawało się realne.

Jednak to nie szkoła czy zaklęcie były jej powodami do głębszych rozważań, a sam Tom. Coś było nie tak - a ona nie miała pojęcia, czy to przez pakt, czy to z nią się coś działo. Jeżeli wcześniej czuła się dziwnie w jego obecności, teraz to uczucie było sto razy dziwniejsze i silniejsze. Sama nie potrafiła tego określić, ale coś się zmieniło, coś dużego... Oczywiście poza tym, że Edward zdawał się w końcu dać jej spokój.

- Dobrze, to ja powtórzę pytanie. Co chcesz robić po szkole? - powiedziała Joan, na co brunetka przejechała palcami przez swoje gęste włosy aż do ich końca przy łopatkach.

- Nie wiem, nic nie wiem - odpowiedziała Diana, wzdychając. - Babka chce mnie zaręczyć z Malfoyem i znam ją na tyle, że może to nawet zrobić za moimi plecami, chociaż ojciec też się sprzeciwia.

- Z Malfoyem? - powiedziała zaskoczona Joan, a jej niebieskie oczy zwiększyły się maksymalnie. - Że niby z Abraxasem? To przecież kretyn.

- Ale bogaty kretyn czystej krwi i tylko to widzi moja babka - prychnęła Diana. - Najlepiej by było, gdybym wyszła za niego jak najszybciej i narodziła dzieci, bo będą czystej krwi.

- Jeju, jak dobrze, że moi rodzice w ogóle mają na to wywalone - stwierdziła Joan, spoglądając z powrotem na swoje notatki.

- Bardzo pomocna jesteś - powiedziała Diana z sakrazmem i oparła czoło o szybę.

- No a co z Tomem? Z nim nie możesz być? - dopytywała niewzruszona Joan.

Gdybym ja w ogóle z nim była...

Diana znowu się zamyśliła, ale tym razem Joan widziała, że przyjaciółka ją słucha, więc kontynuowała:

- W sensie myślałaś, wiesz, jak to może być po szkole? Kiedyś jakiś dom, dzieci? Ja na pewno chciałabym mieć kiedyś dzieci...

- Nie widzę siebie jako kury domowej - przerwała jej Diana. - Nie chcę skończyć tak, jak moja babka. Moja ciotka jeździ po całym świecie, rozwija się i jej największą umiejętnością nie jest ugotowanie obiadu.

Joan pokręciła głową, zakreślając w swojej książce długi fragment tekstu.

- A nie wyobrażasz sobie takiej małej Dianki krzyczącej mamo, mamo! - stwierdziła ze śmiechem, na co brunetka zwizualizowała sobie coś zupełnie innego.

Albo małego Tomka krzyczącego tato, tato! No, na pewno...

- Ty i Avery i tak będziecie razem, a twoi rodzice mają kupę kasy i cię wspierają, to ty możesz myśleć o takim scenariuszu - powiedziała Diana, podnosząc swoje nogi z podłogi, po czym przytuliła kolana do siebie. - Co się w ogóle stało, że o tym mówisz?

- Podeszłam wczoraj do Slughorna dopytać o ten test, bo ja i eliksiry się nie lubimy ostatnio, a jak go dobrze podejdziesz, to nawet ci powie, co na tym sprawdzianie będziemy robić... - mówiąc to, podkreśliła kolejne fragmenty z podręcznika. - Jak widać to mi się nie udało... Ale wspomniał przy okazji coś, że niedługo będziemy mieli z nim te rozmowy o pracy. W sensie wiesz, pomoże nam wybrać rozszerzone przedmioty do szóstej klasy.

- I co masz zamiar wziąć? - dopytywała Diana, na co Joan wzruszyła ramionami.

- Ja bym chciała pójść w Ministerstwo, tak jak tata... Ale najlepiej to mi idzie obrona przed czarną magią...

Ostatnie zdanie było stuprocentową prawdą i Diana wiedziała o tym aż za dobrze. Nie znała drugiej osoby, która umiała się bronić tak świetnie, jak Joan. Kiedyś jacyś chłopcy wyśmiewali się z niej, że "piękna księżniczka" nie dałaby rady żadnemu z nich, no a wtedy panna Irving pokazała im, że z nią się nie zadziera. Choć na co dzień Joan była zdecydowanie jedną z milszych Ślizgonek, wyzwać na pojedynek - od tamtego wydarzenia - nikt by jej nawet nie próbował.

- Właśnie, Joan - Diana wpadła nagle na świetny pomysł - przecież ty się tak dobrze bronisz. Nie nauczyłabyś tego mnie? - zapytała, sądząc, że przydałaby się jej taka umiejętność. Odkąd zadawała się z Tomem, zależało jej na rozwijaniu wszystkiego, co tylko rozwijać mogła - nie chciała nigdy czuć się przy nim gorsza w żadnej sytuacji.

Szatynka uniosła wzrok znad książki i parę razy mrugnęła swoimi pięknymi, niebieskimi oczami.

- Ja ciebie? - zapytała zdumiona, bo to zazwyczaj Diana okazywała się zdolniejszą czarownicą z nich dwóch. - Znaczy wiesz, mogę ci pokazać parę trików czy coś... Ale ja to głównie robię spontanicznie. Ach, aż mi się przypomniało, jak powaliłam Dołohowa... Piękny widok - dziewczyna uśmiechnęła się z satysfkacją, wizualizując w swojej głowie wspomnienie zaskoczonych chłopców i Dołohowa na podłodze.

- Czyli ustalone - powiedziała zadowolona Diana. - Przy następnym wyjściu do Hogsmeade, dobra?

- Okej, myślę, że z Arianem się jakoś dogadam - odparła Joan, kiwając głową.

- Avery spróbowałby mnie nie posłuchać, to zginie marnie - mruknęła Diana, która doskonale wiedziała, jak manipulować swoim przyjacielem. - A gdzie on w ogóle jest, tak na marginesie? Bo chyba pierwszy raz od tygodnia widzę cię bez niego.

Joan zmarszczyła swoje zazwyczaj idealne czoło i spojrzała na Dianę z wyraźnym zdziwieniem.

- Arian poszedł rozmawiać z Tomem, mówił, że mają te swoje sprawy do załatwienia. Myślałam, że wiesz - powiedziała wyraźnie zdumiona, a tymi słowami jakby w pełni obudziła przyjaciółkę.

- Co? Z Riddlem?! - krzyknęła Diana, zrywając się na równe nogi. Od razu zrozumiała, o czym ta "rozmowa" musiała być. Joan aż nieco się wycofała, zaskoczona nagłym ożywieniem przyjaciółki.

- A to menda... - syknęła Diana bardziej do siebie, niż do Joan i uderzyła w stół tak, że papiery szatynki podskoczyły. Po tym brunetka wybiegła z pokoju bez słowa, zmierzając od razu na siódme piętro, gdzie - podejrzewała - Tom zorganizował spotkanie bez niej.

Nie będziesz mną pomiatał, Riddle.

Pact With The Devil • Tom RiddleWhere stories live. Discover now