XIII

17.5K 1.7K 1.2K
                                    

Od spotkania z Riddlem w bibliotece Diana niemal cały czas myślała tylko o tym, co jej powiedział. Przecież musiał otrzymać swój dar dziedzicznie, bo jak inaczej? A to prawdopodobnie oznaczało, że pochodził z jakiejś znanej rodziny, bycie Wężoustym przecież było naprawdę rzadkie i zazwyczaj tacy ludzie byli sławni. Tylko w takim razie...dlaczego nikt nie wiedział, skąd Riddle pochodził?

Węże śniły się jej po nocach przez to wszystko, jednak z jednego z takich snów wybudziło ją ciche śpiewanie:

- Niech nam żyje sto lat, niech nam żyje sto lat...

Diana od razu poznała ten głos i nawet nie otworzyła oczu.

- Oj, zamknij się, Joan... - jęknęła, odwracając się na drugi bok.

Na te słowa Joan zaczęła tylko śpiewać głośniej, tuż nad jej uchem:

- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! - tu przerwała i uderzyła brunetkę poduszką. - Wstawaj, starowizno, życie ci ucieka!

- I chęci do niego też - burknęła Diana, w końcu się podnosząc do pozycji siedzącej i trąc swoje oczy.

- Jak się czujesz jako szesnastolatka od dziś, tego pięknego dnia, siedemnastego września? - zapytała Joan, siadając na łóżku przyjaciółki.

- Tak samo jak wcześniej. Tak samo bardzo mnie denerwujesz, jak szesnastego września - odparła Diana, ziewając.

Szatynka przewróciła oczami.

- Dia, rozumiem, że jesteś nadal poddenerwowana Riddlem, ale dzisiaj masz urodziny, zluzuj.

- I dzisiaj mam też patrol z nim - zauważyła Diana grobowym tonem, na co Joan uderzyła ją w ramię.

- Przestań jęczeć i otwieraj prezenty - powiedziała długowłosa, po czym sięgnęła po trzy prezenty, które leżały na końcu łóżka przyjaciółki i podała je jej.

Diana najpierw otworzyła niewielką paczkę owiniętą w żółty papier, do której dołączona była karteczka z napisem:

Wszystkiego najlepszego, młoda.
Ciocia

- Moja ciotka to złoto - powiedziała Diana, uśmiechając się. - To u niej byłam na wakacjach i tylko mi to bardziej udowodniła.

- Nie gadaj, tylko otwieraj - powiedziała Joan.

Diana rozpakowała prezent i ujrzała bransoletkę z przyczepionymi doń malutkimi modelami smoków, które były podpisane miniaturowymi literkami Szwedzki krótkopyski, Opalooki antypodzki, Spiżobrzuch ukraiński, Walijski zielony i Ogniomiot kataloński. Wszystkie ruszały się i były bardzo realistyczne, nawet zionęły nieszkodliwym ogniem.

- Wow, jakie ładne - powiedziała Joan, przyglądając się bransoletce z ekscytacją.

- Mogłam się spodziewać. Ciotka kocha zwierzęta, jej dom to dosłowne zoo - powiedziała Diana, odkładając bransoletkę na swoją szafkę. - Szkoda, że nie będę jej nosić.

- Co? Czemu? - zapytała zaskoczona Joan.

- A ile my mamy lat? Pięć? Żeby nosić bransoletki ze zwierzaczkami? Wolałabym same te modele - wyjaśniła brunetka, po czym zabrała się za drugi prezent, który był opakowany na zielono i miał też kopertę. Dziewczyna najpierw wyjęła z niej list i szybko go przeczytała.

Diana.
Dzień, w którym się urodziłaś, był najszczęśliwszym dniem w życiu dla mnie i dla mamy. Chciała Ci to dać, kiedy byłabyś już wystarczająco dojrzała i chyba teraz jest ten moment.
Wszystkiego najlepszego.
Tata

Pact With The Devil • Tom RiddleDonde viven las historias. Descúbrelo ahora