IX

18.4K 1.7K 465
                                    

Diana wzięła kąpiel w łazience dla prefektów, przez co uspokoiła się nieco po rozmowie z Joan i wieczorem, gdy szły już razem na kolację zauważyły, że z naprzeciwka idzie Riddle i cała jego paczka. Wyglądali jak jakiś korowód śmierci, bo każdy w końcu miał swoją czarną szatę i dodatkowo grobową minę. On szedł na ich czele, niby czarny pan i władca. Diana stanęła jak wryta i trąciła Joan łokciem.

- I teraz widzisz, czemu twierdzę, że oni robią coś podejrzanego? Tylko na nich popatrz. Parada śmierci - mruknęła do przyjaciółki, na co szatynka przewróciła oczami.

- A ta jak zwykle najgorszy scernariusz. Nie patrz na nich i chodźmy już - Joan wzięła ją pod ramię, po czym pociągnęła ją w stronę Wielkiej Sali.

Diana jednak nie miała zamiaru odpuścić. Gdy zajęły swoje stałe miejsca przy stole Slytherinu, brunetka od razu zaatakowała siedzącego naprzeciw ich chłopaka.

- Arian, możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie? - zapytała, pochylając się w jego stronę.

Blondyn zaśmiał się pod nosem, odstawiając sok dyniowy, który przed chwilą sobie nalewał.

- O, uwaga, Diana nazwała mnie po imieniu, będzie dym.

- Co wy robicie z Riddlem? - spytała brunetka prosto z mostu.

Uśmieszek Avery'ego zniknął mu z twarzy, a chłopaka wyraźnie zaskoczyły jej słowa. Spoglądał na chwilę z Dianę w szoku, a ta patrzyła na niego z wyczekiwaniem i determinacją. W końcu zaśmiał się ponownie, jakby próbując odwrócić uwagę od swojego wcześniejszego zdziwienia.

- Oj, Diana, to jest zbyt mocne na twoje i Joan niewinne główki.

- Zbyt mocne? Arian, co masz na myśli? - spytała teraz nieco przerażona Joan, zakładając kosmyk swoich długich włosów za ucho.

Wtedy Avery od razu jakby zmiękł.

- Joan, kochana, po prostu męskie sprawy, sama rozumiesz - wyjaśnił spokojnie. - Nie musisz zawracać sobie tym głowy.

- No oby - zaśmiała się szatynka, szczerząc się do chłopaka.

Diana nie odzywała się przez cały ten czas, tylko zaciskała zęby. Coś się w niej zagotowało. Niewinne główki naprawdę mocno w nią uderzyły. Wiedziała, że przeczytała więcej o czarnej magii niż Avery o czymkolwiek w całym swoim życiu. Joan mogła się dawać na to nabrać, ale Diana znała go za dobrze, żeby uwierzyć w tamtą marną wymówkę.

Nie ma po dobroci, to trzeba inaczej, stwierdziła dziewczyna w swoich myślach, po czym spojrzała na Avery'ego i skoncentrowała się. Miała zamiar wejść przyjacielowi do umysłu i przy okazji sprawdzić, czy on też będzie w stanie to zablokować.

Podobnie jak u Joan, nie spotkała się z żadną formą oporu. Wykorzystując swoją umiejętność, zajrzała do myśli chłopaka i bez problemu oddzieliła potrzebne wspomnienia od innych. I wtedy ujrzała to: pomieszczenie, którego w Hogwarcie nigdy nie widziała. Wysokie, ciemne, z ogromnym stołem na środku. Przy nim siedzieli wszyscy z paczki Riddle'a i oczywiście on sam na honorowym miejscu. Diana słyszała urywki jego słów: Moje plany są jak najbardziej poważne...Coś ci się zebrało na miłość do szlam, Rosier?...Szlamy nie powinny mieć dostępu do szkoły...Czarodzieje są lepsi od tego bestialstwa, w tym się zgadzamy, prawda, Lestrange?...Miękniesz, Avery...Chyba postawiłem sprawę jasno co do całego planu.

Diana prędko wyrwała się z tej wizji i poczuła jakby nagły przypływ radości. Po raz pierwszy słyszała, by ktoś o inteligencji nie na minusie zgadzał się z jej poglądami na ten temat. Bo na przykład taki Rosier może i też nienawidził szlam i mugoli, ale tylko dlatego, że tak mu wpajano od małego, był po prostu zindoktrynowany. Riddle wydawał się jej mimo wszystko za inteligentny na takie coś...Choć nic o jego rodzinie nie wiedziała. Może on też miał powód? Może byłby w stanie ją zrozumieć?

I to o tym Avery tak bardzo nie chciał jej powiedzieć? Przecież cała szkoła wiedziała o tym, że większość Ślizgonów nie tolerowała mugolaków i mugoli, o co było takie wielkie halo?

No tak. O te plany Riddle'a...Jak "niebezpieczne" musiały być, że trzymali to w takiej tajemnicy...I czym było tamto miejsce?

Diana miała o wiele za dużo pytań, na które chciałaby wtedy otrzymać odpowiedź...

- Takie niewinne, jak ci się wydaje, to my nie jesteśmy, Avery - powiedziała w końcu do przyjaciela, po czym zaczęła nakładać jedzenie na swój talerz.

- Jeju, Diana, czy naprawdę chcesz tak bardzo udowodnić, że oni robią coś złego? - spytała już mocno poirytowana Joan, rzucając swój widelec na talerz.

- Nie... - odparła Diana niepewnie, spoglądając na Riddle'a siedzącego na drugim końcu stołu. Patrzyła na niego inaczej niż zwykle, starając się zapomnieć o jego wkurzających odzywkach i skupić się na tym, co "usłyszała" we wspomnieniach Avery'ego.

Po tym, co zobaczyła...Chyba sama chciałaby tam być. Ale przecież nie pod batutą Riddle'a, przecież za nic w świecie nie chciałaby być jego sługusem. Postanowiła się jednak później nad tym zastanowić i - jakby było trzeba - ponownie zajrzeć do umysłu Avery'ego. Bez dalszych dyskusji po prostu kontynuowała posiłek, starając się nie patrzeć na te maślane oczy, jakie robili do siebie blondyn i Joan. Uważała, że mogliby już oszczędzić sobie te podchody.

Następnego dnia Diana szła rano na śniadanie samotnie, gdyż Joan podobno umówiła się na spotkanie z Averym i to z nim miała dotrzeć później do Wielkiej Sali. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że miała jeszcze mnóstwo czasu, a ponieważ przestało w końcu padać, postanowiła przejść się na błonia.

Powietrze po deszczu pachniało wspaniale i pobudziło jej chęci do życia, zwłaszcza po tym, że nie spała dobrze. Wieczorem sprawdziła jeszcze Serenę i Dove, a one, tak jak się spodziewała, również nie potrafiły jej zablokować - choć Dove (co zaskakujące) wyczuła, że było coś nie tak, zauważyła to typowe mrowienie w głowie...Diana myślała o tym i o Riddle'u przez większą część nocy. Tak już miała - gdy coś ją zaciekawiło, poświęcała temu całą swoją uwagę.

Szła powoli po nadal nieco wilogtnej trawie z torbą z książkami już na ramieniu i pewnie po chwili wróciłaby do zamku, gdyby w oddali nie zobaczyła kogoś nadzwyczaj wysokiego.

Diana zatrzymała się i zmrużyła oczy. Jakieś dwadzieścia metrów przed sobą, tuż przy cieplarniach, zauważyła Hagrida - Gryfona, który był podobno w połowie olbrzymem. Dziewczyna zastanawiała się, skąd to podobno się brało: przecież on miał wzrost co najmniej dwóch chłopców w jego wieku.

W każdym razie Hagrid robił coś dziwnego. Kucał przy ziemi i najwyraźniej...Mówił do niewielkiej, drewnianej skrzyni? Dziewczyna zmarszczyła czoło i decydując powołać się na swoje stanowisko prefekta, ruszyła w jego stronę, by to sprawdzić. Stanęła jednak jak wryta po kilku metrach: z nowej perspektywy mogła ujrzeć lekko wystającą zza pobliskiej cieplarni postać, którą był - o ironio - Riddle.

Ten również kucał przy ziemi, a przed nim coś leżało...Wąż? Hagrid najwyraźniej go nie widział...

Zdziwiona całą sytuacją, Diana sama schowała się za najbliższą cieplarnią, by ani Ślizgon, ani Gryfon jej nie zobaczyli i czekała na rozwój wydarzeń. Widziała, że Riddle coś mówił, była jednak za daleko, by go usłyszeć. Po chwili, ku jej kompletnemu zaskoczeniu, wąż zaczął nagle sunąć w stronę Hagrida. Dopiero po kilku sekundach chłopak zauważył, że gad próbuje go ukąsić i wrzasnął wniebogłosy, a następnie, zabrawszy ze sobą tajemniczą skrzynię, zaczął uciekać.

Diana postąpiła podobnie, żeby ogromny chłopak nie znalazł jej kryjówki i gdy po pół minucie zdyszana wpadła do zamku, próbowała to wszystko przyswoić.

Cholera nie, nie oszalałam. Riddle  rozmawiał z wężem.

Pact With The Devil • Tom RiddleWhere stories live. Discover now