5.

3.1K 241 35
                                    

Pierwszy dzień września. Nowy rok szkolny. Nienawidzę tego dnia, na domiar złego nie zadzwonił mi budzik i zaspałam. Na szczęście, miałam zwyczaj przygotowywania ubrań dzień wcześniej, więc chociaż z tym nie miałam problemu. Szybko założyłam czarne rurki z dziaurami na kolanach, niebieską koszulę, aby wyglądać chociaż trochę elegancko i czarną, skórzaną kurtkę. Szybko pobiegłam do łazienki, aby zrobić makijaż. Mocno zakryłam wszystkie niedoskonałości, włącznie z oznakami zmęczenia i mocno podkreśliłam swoje zielone oczy. Zbiegłam na dół, do kuchni, gdzie siedziała reszta mojej rodziny.

-Czemu mnie nie obudziliście? - zapytałam z wyrzutem.

Chris spojrzał na mnie leniwie, wolno przeżuwając kęs swojej kanapki.

-Budzików nie ma?

-Nie zadzwonił - wysyczałam, na co on tylko wzruszył ramionami i wrócił do jedzenia.
Szybko zgarnęłam jabłko i wcześniej wsuwając na stopy czarne adidasy, wybiegłam z domu. Gdy dotarłam na przystanek zobaczyłam tylko tył autobusu. Kurwa. Pozostało mi iść piechotą.

Do szkoły dotarłam piętnaście minut po czasie. Cóż przynajmniej nie będę musiała słuchać ględzenia dyrka. Nie miałam zamiaru iść na ten cały apel, więc od razu skierowałam się do sali. Usiadłam w moim tradycyjnym miejscu, czyli w ostatniej ławce pod oknem. Po trzydziestu minutach zaczęła się schodzić reszta mojej klasy. I zauważyłam też ją. Miałam taką cholerną nadzieję, że jej dzisiaj nie zobaczę. Ona też mnie zauważyła, uśmiechnęła się szyderczo i ruszyła w moją stronę. Usiadła w ławce przede mną, a potem odwróciła się do mnie przodem i zapytała:

-Dlaczego tu jesteś?

-Słucham? - zapytałam zdezorientowana.

-Dlaczego jeszcze żyjesz? Spójrz na siebie. Brzydka, nic nie znacząca lesba. Czego ty tu szukasz?

Na jej słowa od razu zaczęły mnie piec oczy, ale nie rozpłakałam się, nie dam jej tej cholernej satysfakcji.

-Kate, daj mi spokój.

-Dla mnie to dobra zabawa - zaśmiała się szyderczo.

Nie odezwałam się. Nawet nie uraczyłam jej spojrzeniem. Chwilę później poczułam jej dłoń na mojej twarzy.

-Patrz na mnie jak do ciebie mówię szmato! 

Policzek piekł mnie niemiłosiernie, ale nie pozwoliłam moim łzom wypłynąć.
Na szczęście to ostatni rok, chyba, że nie zdam, albo wcześniej wypełnię mój plan. Moją wybawicielką stała się wychowawczyni, która weszła do sali. Poinformowała nas o typowych rzeczach, rozdała plany i wszyscy się rozeszliśmy. Weszłam do sali pierwsza, a wyszłam ostatnia, rutyna. Kilka osób powiedziało "cześć", ale mogę założyć się o swoją głowę, że nikt nie skierował tego do mnie.
Proszę, niech chociaż w domu będzie spokój.

Uratować Samobójczynię | CAMREN ffWhere stories live. Discover now