61.

2.1K 179 16
                                    

-Budzi się? - usłyszałam stłumiony głos.

-Chyba tak. - tym razem głos był wyraźniejszy, a ja powoli zaczynałam otwierać oczy. Zamrugałam kilka razy, aby przyzwyczaić się do światła, które raziło mnie w oczy.

-Całe szczęście, już miałam dzwonić po karetkę, kochanie.

Przy łóżku klęczała Camila i patrzyła na mnie z ulgą wypisaną na twarzy.

-Wracamy do domu - podniosłam się do siadu.

-Jesteś pewna, że dasz radę iść?

-Mogę was odwieźć - wtrącił się mój ojciec.

-Nie! - krzyknęłam - nie próbuj nagle być dobrym tatusiem. Nigdy cię nie było! - już miałam łzy w oczach - nigdy - mój głos się złamał - jesteś okropnym ojcem. A nawet nie, nie zasługujesz na miano ojca. Zniknij z mojego życia, na zawsze Mike. - wyplułam jego imię.

Camila usiadła obok mnie i mocno mnie przytuliła.

-Wracajmy do domu, proszę - wyszeptałam w jej ramię.

-Dobrze, chodź.

***

Gdy dotarłyśmy do domku była dwudziesta trzecia. Podróż powrotna była ciężka, a szczególnie dla Camili, która niosła mnie ostatnie dziesięć minut drogi, bo już nie miałam siły. Po tym wszystkim nawet nie chciało mi się brać prysznica. Gdy zdejmowałam z siebie ubrania, nie zwracałam uwagi na to, że Camila stoi za mną i bacznie mnie obserwuje. Zdjęłam z siebie spodnie, a potem skarpetki, gdy chciałam zdjąć koszulkę, wpadłam na pomysł.

-Camz - odwróciłam się do niej - dasz mi swoją koszulkę? - uśmiechnełam się delikatnie.

-Ale chcesz tą, czy inną?

-Obojętnie, byleby pachniała tobą.

-To masz tą - zdjęła z siebie bluzkę i podała mi ją - ale ja chcę twoją - uśmiechnęła się.

-Ale ona śmierdzi - powiedziałam robiąc zniesmaczoną minę.

-Chcę twoją koszulkę - zrobiła smutną minę.

-Okej, masz - zdjęłam wcześniej wspomnianą część ubioru i podałam dziewczynie, a na jej miejsce założyłam jej bluzkę i rzuciłam się na łóżko.

-Dobranoc - wymamrotałam w poduszkę i zamknęłam oczy.

-A buzi na dobranoc? Dla swojej kochanej dziewczyny, która cię niosła na rękach do domu?

-Zrobiłaś dzisiaj dla mnie tak dużo, że zwykły pocałunek nie wystarczy, żeby ci się odwdzięczyć, ale chodź.

Usiadłam na krawędzi łóżka i skinęłam głową Camili żeby do mnie podeszła. Dziewczyna stanęła między moimi nogami i patrzyła na mnie z wyczekiwaniem.

-Jezu, Camila, usiądź mi na kolanach, bo nie chce mi się wstawać.

Wykonała moją prośbę i kilka sekund później nasz języki tańczyły swój własny taniec.

________
Chyba pierwszy raz nie zrobiłam polsatu, co? 😂

Uratować Samobójczynię | CAMREN ffWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu