-Budzi się? - usłyszałam stłumiony głos.
-Chyba tak. - tym razem głos był wyraźniejszy, a ja powoli zaczynałam otwierać oczy. Zamrugałam kilka razy, aby przyzwyczaić się do światła, które raziło mnie w oczy.
-Całe szczęście, już miałam dzwonić po karetkę, kochanie.
Przy łóżku klęczała Camila i patrzyła na mnie z ulgą wypisaną na twarzy.
-Wracamy do domu - podniosłam się do siadu.
-Jesteś pewna, że dasz radę iść?
-Mogę was odwieźć - wtrącił się mój ojciec.
-Nie! - krzyknęłam - nie próbuj nagle być dobrym tatusiem. Nigdy cię nie było! - już miałam łzy w oczach - nigdy - mój głos się złamał - jesteś okropnym ojcem. A nawet nie, nie zasługujesz na miano ojca. Zniknij z mojego życia, na zawsze Mike. - wyplułam jego imię.
Camila usiadła obok mnie i mocno mnie przytuliła.
-Wracajmy do domu, proszę - wyszeptałam w jej ramię.
-Dobrze, chodź.
***
Gdy dotarłyśmy do domku była dwudziesta trzecia. Podróż powrotna była ciężka, a szczególnie dla Camili, która niosła mnie ostatnie dziesięć minut drogi, bo już nie miałam siły. Po tym wszystkim nawet nie chciało mi się brać prysznica. Gdy zdejmowałam z siebie ubrania, nie zwracałam uwagi na to, że Camila stoi za mną i bacznie mnie obserwuje. Zdjęłam z siebie spodnie, a potem skarpetki, gdy chciałam zdjąć koszulkę, wpadłam na pomysł.
-Camz - odwróciłam się do niej - dasz mi swoją koszulkę? - uśmiechnełam się delikatnie.
-Ale chcesz tą, czy inną?
-Obojętnie, byleby pachniała tobą.
-To masz tą - zdjęła z siebie bluzkę i podała mi ją - ale ja chcę twoją - uśmiechnęła się.
-Ale ona śmierdzi - powiedziałam robiąc zniesmaczoną minę.
-Chcę twoją koszulkę - zrobiła smutną minę.
-Okej, masz - zdjęłam wcześniej wspomnianą część ubioru i podałam dziewczynie, a na jej miejsce założyłam jej bluzkę i rzuciłam się na łóżko.
-Dobranoc - wymamrotałam w poduszkę i zamknęłam oczy.
-A buzi na dobranoc? Dla swojej kochanej dziewczyny, która cię niosła na rękach do domu?
-Zrobiłaś dzisiaj dla mnie tak dużo, że zwykły pocałunek nie wystarczy, żeby ci się odwdzięczyć, ale chodź.
Usiadłam na krawędzi łóżka i skinęłam głową Camili żeby do mnie podeszła. Dziewczyna stanęła między moimi nogami i patrzyła na mnie z wyczekiwaniem.
-Jezu, Camila, usiądź mi na kolanach, bo nie chce mi się wstawać.
Wykonała moją prośbę i kilka sekund później nasz języki tańczyły swój własny taniec.
________
Chyba pierwszy raz nie zrobiłam polsatu, co? 😂
JE LEEST
Uratować Samobójczynię | CAMREN ff
FanfictieNie chciała ratunku, nie potrzebowała go, była już na samym skraju egzystencji, ale los ponownie postanowił pokrzyżować jej plany. 16# ff 💗💗💗